ROK B


Pierwsze czytanie: Ez 17, 22 24

Drugie czytanie: 2 Kor 5, 6 10

Ewangelia: Mk 4, 26 34

11 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

25 czerwca 2021

Zbliżamy się powoli do końca roku szkolnego. Tak, też coraz mniej jest zwyczajnej pracy w kościele, niektóre katechizacje są już zakończone, dla studentów zakończyliśmy w zeszłym tygodniu, dla dzieci szkół podstawowych i licealnych jest jeszcze tydzień katechizacji. A nasze ludzkie sprawy, nasze najmniejsze, codzienne zależą od tego, jak ustawione będą i wyjaśnione nasze sprawy z Bogiem. Mogą one rozwijać się (sprawy z Bogiem!) albo przez „pokojowe współistnienie”, albo przez ukryte lub nawet jawne konflikty.

Nie jest więc rzeczą błahą, czy to wszystko, czego Jezus dokonał i dokonuje dla naszego zbawienia – dla mojego, dodajmy; zbawienie innych ludzi często mało nas obchodzi – i co uobecnia nam liturgia przez wszystkie wielkie misteria, które odprawialiśmy przez tę pierwszą połowę roku, pozostaje na zewnątrz mnie, czy też stanie się moim najbardziej wewnętrznym skarbem, a tym samym, ponieważ ich dynamika trwa, motorem mojego życia. Czy zostanie scalone z najbardziej ukrytymi i najgłębszymi pragnieniami mojego serca, czy stanie się po prostu życiem mojego życia.

Można zostawić to wszystko, co Chrystus wykonał – „Wykonało się!” (J 19, 30) – poza marginesem naszego życia, a można to uczynić centralnym wątkiem, z którego wszystko codziennie wynika, tak że każda myśl, czyn będzie tego owocem.

Pomyślmy (powtarzam to rozróżnienie): wszystkie nasze sprawy z Bogiem mogą być odczytywane i przeżywane „od zewnątrz” lub „od wewnątrz”. To rozróżnienie jest bardzo istotne, ponieważ możemy Boga spotykać i od zewnątrz, i od wewnątrz. Są ludzie, którzy nigdy swej relacji do Boga nie odczytywali od wewnątrz. Bo albo nikt im o tym nie mówił, że tak można, nikt nie zwrócił im na to uwagi, albo nie podjęli apelu skierowanego do nich, by szukać wewnątrz. Albo, co gorsza, nie mogli do tego doprowadzić, ponieważ w ich wnętrzu, w ich sercu nie było miejsca dla Boga – to w okresie Bożego Narodzenia rozważamy, w połączeniu ze stajenką betlejemską: „nie było miejsca w gospodzie” (Łk 2, 7) – woleli do niego wprowadzić grzech, oddali je pod panowanie szatana. To brzmi bardzo drastycznie, ale kto żyje trochę na tym świecie, ten wie, co to znaczy.

Święty Augustyn po swoim nawróceniu nawiązał do tego rozróżnienia i wyznał: „Późno Cię pokochałem, Piękności tak dawna a tak nowa, późno Cię pokochałem! A oto Ty byłaś wewnątrz, a ja byłem na zewnątrz, tam Cię szukałem. I lgnąłem w mej brzydocie ku pięknym rzeczom stworzonym przez Ciebie. Byłaś ze mną, ale ja nie byłem z Tobą. Z dala od Ciebie trzymały mnie te rzeczy, które by nie istniały, gdyby nie były w Tobie. Zawołałaś, wezwałaś, usunęłaś moją ślepotę, rozlałaś woń, odetchnąłem nią i oto wzdycham ku Tobie. Skosztowałem i oto łaknę i pragnę. Dotknęłaś mnie i zapłonąłem tęsknotą za Twoim pokojem”1.

Chrystus, posługując się swoją metodą plastycznego wykładu, ukazuje nam nasz problem, ten który tu zaczynamy drążyć, w ostrych konturach. Niebo spotyka się z ziemią, królestwo Boże z królestwem ziemskim, ludzkim, czy po prostu Bóg z człowiekiem – jak ziarno z glebą. Zanim wejdziemy w głębsze warstwy tego tekstu, nie przeoczmy ważnych szczegółów z zapisu św. Marka. Oto podzielił on słuchaczy Chrystusa na tłum – „Jezus powiedział do tłumów” (Mk 4, 26) – i na uczniów: „W wielu takich przypowieściach głosił ich naukę, o ile mogli ją zrozumieć. A bez przypowieści nie przemawiał do nich. Osobno zaś objaśniał wszystko swoim uczniom” (Mk 4, 33 34).

A więc Jezus wiedział, że nie wszyscy zrozumieją, i godził się z tym, bo znał całą prawdę dziejów ludzkości i “wiedział, co jest w człowieku” (por. J 2, 25). Ale nas intryguje, co przedstawiał uczniom na osobności i jak byli uczniowie już przygotowani na to, że mogli odczytać ten głębszy sens, którego tłumy spragnione „igrzysk i chleba” nie mogły pojąć.

Dotykamy tutaj niesłychanie delikatnego a zarazem trudnego problemu, który funkcjonuje aż po dziś dzień. Faktycznie, dosłownie po dziś dzień: czy nie głosimy wciąż orędzia Chrystusa o królestwie Bożym do tłumów? I czy nie nieliczni tylko przyjmują je dosłownie i do siebie, i zajmują wobec niego stanowisko, jakie należy zająć wobec orędzia Boga?

Oto łączą się tutaj tajemnica łaski i tajemnica grzechu, tajemnica miłosierdzia Boga i tajemnica nieprawości. Człowiek może ziarna słowa Bożego nie przyjąć. Może, przyjąwszy słowo Boże, zniszczyć je. Może, słuchając słowa Bożego, sprzedawać równocześnie duszę diabłu. Ile analogii dzisiaj u proroka Ezechiela! Mówi, że drzewo może być „niskie” i „wysokie”, może być „suche” i „zielone” (Ez 17, 24). A Paweł jakby precyzował te pojęcia i mówi, że można być „w ciele” i być w duchu, można iść „z daleka” (2 Kor 5, 6) i można iść blisko. A więc jak gdyby granica podziału się klaruje. I właśnie dlatego, że jedni są suchym drzewem, inni zielonym, jedni idą z bliska, inni z daleka za Chrystusem, jedni słysząc przyjmują, inni słyszą tylko bełkot głoszonego słowa, bo stoją za daleko i bełkot nie jest w słowie, tylko jest w nich – tego słowa nie przyjmują.

Właśnie. Ewangelista Marek już nie dokończył tego wywodu, nie powiedział, co Jezus mówił na osobności uczniom, tylko o czym opowiadał tłumom. Ale na ten temat wypowiedział się Łukasz Ewangelista, który był może bardziej wnikliwy i przypuszczał, że ludzie o to zapytają. I zacytował te same zdania Chrystusa, dodając, jak wyjaśniał na osobności swoim uczniom cel przypowieści o słowie podobnym do ziarna. „Wtedy pytali Go Jego uczniowie, co oznacza ta przypowieść. On rzekł: «Wam dano poznać tajemnice królestwa Bożego, innym zaś w przypowieściach, aby patrząc nie widzieli i słuchając nie rozumieli»” (Łk 8, 9 10). Zdumiewające zdanie! Jakby Jezus przeczył sam sobie: rzuca słowo i chce, by było przyjęte, a równocześnie stwierdza, że ludzie tego słowa nie przyjmą. Że coś wpierw musi się dokonać w człowieku, jakaś decyzja, jakiś wybór za słowem lub przeciw słowu.

Żeby zrozumieć, o co Jezusowi tutaj chodzi, trzeba wiedzieć, że to zdanie wziął z proroka Izajasza. I kontekst Izajaszowy dopiero je nam wyjaśnia: „Pan rzekł (pisze Izajasz prorok): «Idź i mów do tego ludu: Słuchajcie pilnie, lecz bez zrozumienia, patrzcie uważnie, lecz bez rozeznania! Zatwardź serce tego ludu, znieczul jego uszy, zaślep jego oczy, iżby oczami nie widział ani uszami nie słyszał, i jego serce by nie pojęło, żeby się nie nawrócił i nie był uzdrowiony». Wtedy zapytałem: «Jak długo, Panie?» On odrzekł: «Aż runą miasta wyludnione i domy bez ludzi, a pola pozostaną pustkowiem. Pan wyrzuci ludzi daleko, tak że zwiększy się pustynia wewnątrz kraju. A jeśli jeszcze dziesiąta część ludności zostanie, to i ona powtórnie ulegnie zniszczeniu jak terebint lub dąb, z których pień tylko zostaje po zwaleniu. (I zdanie najważniejsze:) Reszta jego będzie świętym nasieniem»” (Iz 6, 9 13).

Na to ostatnie zdanie trzeba zwrócić baczną i pilną uwagę. Chrystus chce, aby dokonało się przesianie ziarna. Aby każdy człowiek, stojąc wobec wyboru, zadecydował świadomie i dobrowolnie. Żeby jak gdyby wprowadził w czyn wielkie misterium wolnej woli, o którą tak się dopominamy i o którą tak walczymy, wiedząc, że wolna wola tworzy wolność człowieka. I widać, że w tym miejscu ten wielki spór Boga i człowieka, człowieka i Boga dochodzi do szczytu. I że cała przygoda człowieka z Bogiem, która potem ma swoje konsekwencje w codzienności, rozgrywa się tutaj. Człowiek musi zdać sobie sprawę z tego, że tylko wtedy, kiedy odda Bogu swoje serce, a nie tylko będzie Go czcił wargami, nie tylko od zewnątrz, ale odda Mu pod panowanie swoje wnętrze – wtedy dopiero Bóg będzie Panem jego życia, a on będzie prawdziwym uczniem Boga.

Oto do czego prowadzi nas ta dzisiejsza refleksja. I teraz dopiero po tych zdaniach widać, że komentarz Jezusa dany uczniom jest dla nas chyba łatwiejszy do pojęcia i przyjęcia. „Takie jest znaczenie przypowieści: Ziarnem jest słowo Boże. Tymi zaś na drodze są ci, którzy słuchają słowa; potem przychodzi diabeł i zabiera słowo z ich serca, żeby nie uwierzyli i nie byli zbawieni. Na skałę pada u tych, którzy, gdy usłyszą, z radością przyjmują słowo, lecz nie mają korzenia: wierzą do czasu, a w chwili pokusy odstępują. To, co padło między ciernie, oznacza tych, którzy słuchają słowa, lecz potem odchodzą i przez troski, bogactwa i przyjemności życia bywają zagłuszeni i nie wydają owocu. W końcu ziarno w żyznej ziemi oznacza tych, którzy wysłuchawszy słowa sercem szlachetnym i dobrym, zatrzymują je i wydają owoc przez swą wytrwałość” (Łk 8, 11 15).

Wszystko się dokonuje w sercu!

I jeśli tłumy nie przyjmują, bo mają serce nie przystosowane do przyjęcia przez grzech i nieczystość, i zamknięte przed słowem – to ci, którzy otwierają serca i przez czystość je przygotowują, mogą słowo przyjąć, zatrzymać i wydać owoc w cierpliwości. Wracamy do Izajasza: i stać się „świętym nasieniem”. Nie ilość, ilość ludzi stojących „na zewnątrz”, ale jakość tych, którzy do końca są wierni i serce swoje oddali Bogu na święte mieszkanie.

Wróćmy do początku naszej refleksji. Oto linia podziału, która nas rozdziela. Są ci, którzy czytają chrześcijaństwo od zewnątrz – i od wewnątrz. Są ci, którzy chodzą do kościoła z przykazania – i z miłości. Są ci, którzy modlą się zarzucając tylko Boga słowami – i ci, którzy każą słowom zamilknąć, bo w sercu swoim zobaczyli, że tam jest ten szczyt, gdzie żywy Bóg, Duch i miłość ich ogarnia, i w milczeniu oddają się tej miłości, która staje się motorem ich życia.

Dlatego zakończmy tę dzisiejszą refleksję słowami św. Pawła, który zwraca się i do jednych, i do drugich. Bo ten „z tłumu” ma za zadanie przechodzić od zewnątrz do wnętrza. Jeśli tak nie ujmie religii, to się zagubi. A ten, który jest wewnątrz, ma wychodzić na zewnątrz, żeby przez posługę człowiekowi okazał to, co ma wewnątrz. „Dlatego – pisze Paweł – starajmy się Jemu podobać, czy to gdy z Nim jesteśmy (uczniowie, bliscy), czy gdy z daleka od Niego. Wszyscy bowiem musimy stanąć przed trybunałem Chrystusa, aby każdy otrzymał zapłatę za uczynki dokonane w ciele, złe lub dobre” (2 Kor 5, 9 10).

Najważniejszą rzeczą jest przechodzić z zewnątrz do wewnątrz, aby z wnętrza wyjść na zewnętrz. Religię przykazań, nakazów i zakazów przekształcić w religię miłości, a religię miłości ukazać w kształcie konkretnym. Takie ma być nasze chrześcijaństwo, o którym nam przypomina dzisiaj Chrystus Pan w przypowieści o ziarnie i owocu.

(1985)

1  Św. Augustyn, Wyznania, X, 27.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz