ROK A

 

Pierwsze czytanie: Iz 55, 10 11

Drugie czytanie: Rz 8, 18 23

Ewangelia: Mt 13, 1 23

15 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

15 lipca 2023

Wprowadzenie do Mszy świętej:

W obrzędzie Eucharystii, który rozpoczynamy, uobecnia się dla nas (wierzymy w to) męka Chrystusa i możemy w niej uczestniczyć, być z Chrystusem i przechodzić przez próg śmierci w zmartwychwstanie. To właśnie oznacza sprawowa­nie Eucharystii. Dlatego na początku obudzamy żal za grzechy i prosimy o przebaczenie, abyśmy weszli w głąb tego w obrzędach uobecnionego misterium Boga w Trójcy Świętej Jedynego. Prośmy o żal za grzechy. (Chwila milczenia).

Homilia:

Radzi się, by czas wakacji i urlopów, lipiec i sierpień, który jest przeznaczony na odpoczynek, aby po nim wrócić do rzetelnej pracy, rozumieć także jako poszerzone rekolekcje. Ci, którzy ten termin słyszą, wiedzą już, co ta rada oznacza. Po prostu: w tym bardziej wolnym czasie wygospodarować sobie jeszcze pasma na milczenie, na refleksję, na lekturę o rzeczach ostatecznych człowieka. O rzeczach ostatecznych! Tak czasem jesteśmy jak poruszające się szybko mrówki, które ciągle coś znoszą, coś budują, czegoś chcą. I nie daj Boże, jeśli zapomną, po co to wszystko jest.

Katechizm mówi, że rzeczy ostateczne człowieka to „śmierć, sąd, niebo albo piekło”. Myślę, że można tutaj dodać: ale też życie! Po prostu życie nasze, które ma sens wtedy, kiedy wiemy skąd, kiedy wiemy dokąd, kiedy wiemy po co. Jeżeli tego nie wiemy, zaczyna się dramat, zaczyna się często tragedia.

Dzisiejsze czytania są tak jednorodne, że można by je ująć w symboliczny skrót: przypowieść o ziarnie słowa. Ale przed chwilą usłyszeliśmy zdanie bardziej wyczerpujące: „Ziarnem jest słowo Boże, (nie ma słowa bez siewcy:) a siewcą jest Chrystus, każdy, kto Go znajdzie, będzie żył na wieki” (śpiew przed Ewangelią). Tak wszystko wypunktowane. Nawet gdybyśmy to „na wieki” odcięli i powiedzieli: „każdy, kto Go znajdzie, będzie żył”, to by wystarczyło, ponieważ życie jest nieśmiertelne. Ale to „na wieki” znaczy, że będzie żył nie tylko życiem ludzkim, bo wieczność oznacza wtargnięcie życia Boga w życie ludzkie i doprowadzenie człowieka (nobilitacja człowieka!), dzięki wielkiemu przywilejowi otrzyma­nemu od Boga, do życia tym życiem, którym On żyje.

To jest jak gdyby szkic dzisiejszego przekazu, który mówi o sprawie podstawowej. Mówi o relacji Boga do człowieka i o relacji człowieka do Boga. O tej fundamentalnej relacji, bez której ludzkie życie nie ma sensu. I proszę się zastanowić, że my wszyscy o tym wiemy, ale jest moment w życiu, kiedy zaczyna się rozdzieranie tej relacji, które kończy się często kryzysem wiary, a tym samym kryzysem życia. Albo zaczyna się scalanie tej relacji, jednoczenie tych dwu biegunów, tak ścisłe, że zrodzony z tego dynamizm ludzkiego życia określamy jako świętość. To jest wielka prawda i prawda podstawowa dla refleksji. Czyli dobry materiał na te poszerzone rekolekcje.

Ale jeszcze zarysuję problem od innej strony. Mianowicie, mówimy: słowo Boże. Słowo Boże jest słowem Chrystusa, nie ma samego słowa, odciętego od osoby. Osoba wypowiada słowo. Stąd taka waga słów i moc zobowiązująca słowa, które wypowiada Bóg. Ale problem polega na tym, że słowo Boga skierowa­ne do człowieka niesie w sobie jakieś posłannictwo, odsłania jakiś zamiar. Właśnie tutaj ten cytat z Izajasza jest wiele mówiący: „Podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust Boga: nie wraca do Niego bezowocne, zanim wpierw nie spełni pomyślnie swego posłannictwa” (por. Iz 55, 10 11).

Bóg stwarzając człowieka zakodował w jego wnętrzu swój zamiar. I przez słowo Ewangelii odsłania ten zakodowany w człowieku zamiar. Na tym polega posłannictwo słowa. Ale gdzie jest problem? Problem jest w tym: czy ta zakodowana w nas prawda Boga jest równoznaczna z naszym najgłębszym pragnieniem? Bo – przed chwilą mówiłem: albo kryzys, albo scalanie, albo zbliżanie, albo ucieczka. Od raju Adam uciekł i ucieka, i my w Adamie. Każdy z nas. Uciekamy od Boga. Aż nas „dopadnie”, jak w wierszu Lieberta, „i stratuje Jeździec”, przed którym uciekamy1 – i wracamy. A wtedy być może powie­my tak, jak Augustyn w swoich przejmujących Wyznaniach powiedział: że jednak „stworzyłeś nas dla siebie, Boże, i niespokojne jest serce nasze, dopóki nie spocznie w Tobie”.

Ale zatrzymajmy w myśli właśnie to doświadczenie w połączeniu z owym pytaniem: czy posłannictwo słowa Boga, Jego zamiar wobec mnie, zgadza się z moją najgłębszą tęsknotą? Bo gdyby tak było, to byśmy nie uciekali. To byśmy słuchali wnikliwie, to byśmy nie mówili, że Bóg ma prawo promulgować – powiedzmy – niektóre przykazania, a niektóre nie mają sensu. Iluż to ludzi wadzi się z Bogiem, bez przerwy. Jak „zatwierdzą” i przyjmą jedno, drugie i piąte przykazanie, to nie przyjmą szóstego czy siódmego.

Jak nawet przyjmie człowiek cały Dekalog, bo zobaczy, że łamiąc Dekalog po prostu czyni głupstwa, traci grunt pod nogami i zdąża do katastrofy, to nie przyjmie innego zamiaru Boga, wyrażonego przez Chrystusa: „Bierzcie i jedzcie z tego wszyscy, to jest Ciało moje”. Tak będzie pytał, jak ci Żydzi opisani w szóstym rozdziale Ewangelii Janowej: „Jak On może nam dać ciało swoje do spożycia?” (J 6, 52). A po cóż On daje ciało swoje jako pożywienie? Nie bierzmy tego dosłownie... Tysiące wykrętów. Gdybyście kiedyś weszli w kuluary sądów kościelnych, gdzie się ludzie domagają wyroków rozwiązujących ich małżeństwo! Jeszcze wczoraj myśleli, że to jest ich jedyna droga, a jutro powiedzieli: to nie to, pomyliłem się. I potem mówią: a może by obejść prawo? prawo jest przecież produktem ludzkim... I tak dalej.

Otóż ta sprawa jest godna długich refleksji: to nieprzystawanie posłannictwa słowa do indywidualnych koncepcji ludzkich jest nam dobrze znane. Każdy człowiek, który wychował się na elementarzu chrześcijańskim, wie, że istnieje przeciwnik Boga, szatan, i że jego dziełem w człowieku jest grzech pierworodny. I że nawet po obmyciu przez wodę chrzcielną zostaje w człowieku zarzewie grzechu, które daje znać przez „pożądliwość oczu, pożądliwość ciała i pychę” (1 J 2, 16). Pszenica rośnie wśród kąkolu (Mt 13, 24 30). Ciągle, na każdym etapie ludzkiego życia. I dziecko czuje napór kąkolu, i młody człowiek, i człowiek kuszony przez demony południa, i starzec. Każdy wie, że jest zagrożony. I że może (proszę dobrze to zapamiętać) ogłuchnąć na słowo mówiącego Boga, żeby wsłuchać się w głos pożądania i pychy, i egoizmu, który od wnętrza jest inspirowany przez księcia tego świata (J 16, 11).

To, co się dzieje w życiu każdego z nas, każdego człowieka, indywidualnej jednostki, w życiu rodzin, w życiu narodów, po prostu to, co jest treścią ludzkich dziejów, o których sens wszyscy też pytamy – to wszystko trzeba mieć przed oczami, żeby dokonywać wyboru w każdej życiowej sytuacji. Żeby umieć wsłuchać się w słowo Boga i ogłuchnąć na podszept, gwar, czasem zalew tego, co idzie z zewnątrz. Ale tego też, co idzie od wewnątrz. „Kłębowisko żmij” Mauriaca2, co to jest? Przypomnienie, że wewnątrz człowieka jest zło, które w sposób wieloraki (jaka bliska analogia do pluralizmu i demokracji, o których bez przerwy skandujemy według nowych haseł wywoławczych) będzie rozdzierać życie ludzkie od życia Bożego. Dopóki nie uciszy się ta wewnętrzna sfora i dopóki nie usłyszy człowiek słowa Boga i nie będzie na nie przyzwalał, je zatwierdzał – fiat mihi secundum verbum Tuum (Maryjna postawa): „niech mi się stanie według słowa Twego” – tak długo będzie niszczył w sobie dzieło Boga, posłannictwo Jego słowa, równocześnie skandując formułki: „Bądź wola Twoja!”

Mówimy to codziennie: „Bądź wola Twoja”. Właśnie: bądź wola Twoja! Słowo Boga przyjąć. Do słowa przylgnąć. Słowu się poddać, tak jak dzisiejszy tekst św. Pawła mówi, że „całe stworzenie aż dotąd jęczy i z upragnieniem oczekuje objawienia się synów Bożych” (Rz 8, 22.19). Cały świat, oskalpowana ziemia, skalpowana coraz bardziej i niszczona, czeka na objawienie się tych ludzi, którzy oddani Słowu, wierni Słowu, potrafią realizować zamiar Boga wobec świata, który stworzył, a potem „Syna dał” (J 3, 16), żeby wprowadzić ład w stworzenie skażone grzechem. I Syn musiał umrzeć na Golgocie i wylać krew, żeby przez odkupienie ludzi nastąpiło odkupienie kosmosu, ład Boga w świecie. No, niestety, widzimy ten świat i bolejemy nad tym, że nawet my, uczniowie Chrystusa, nie potrafimy być wierni Jego słowu. To jest materiał do ciągłych refleksji.

I na tym tle zobaczmy, że już sam konkret tego spotkania Słowa z człowiekiem, człowieka ze Słowem, opisany w przepięknej opowieści Chrystusowej o ziarnie rzuconym w glebę, staje się coraz bardziej czytelny. To nie jest tylko jakiś fragment Pisma, który sobie można, jak piękny wiersz przeczytać i zachwycić się nim. Tu sięgamy samych fundamentów naszej egzystencji, egzystencji człowieka. Ziarno pada na ziemię, która nie przyjmuje ziarna. Jak Chrystus tutaj wspaniale określił to nieprzyjmowanie: „Do każdego, kto słucha słowa o królestwie, a nie rozumie go...” (Mt 13, 19). Iluż ludzi weszło w kryzys wiary, nie rozumiejąc, o co chodzi, nie rozumiejąc wymagań Chrystusa, nie rozumiejąc woli Boga.

Rozumieć – znowu hasło wywoławcze dla długich poszukiwań, refleksji. Tradycja Kościoła streszcza ten problem w krótkim sformułowaniu: fides quaerens intellectum, „wiara szuka zrozumienia”. Kto nie rozumie, ten odpadnie jak zeschły liść. Jaka ogromna odpowiedzialność księży za rozjaśnianie pojęć, za przybliżanie posłannictwa słowa Boga, za głoszenie słowa. Ale równocześnie jaka odpowiedzialność ludzi, którzy mają starać się słowo zrozumieć, aby nim żyć. Nie tylko mówić: to nie ma sensu, ksiądz nas nie rozumie, ksiądz w ogóle nie rozumie życia, jak ksiądz może mówić o małżeństwie? (bez przerwy mamy te problemy), ksiądz nie żyje w małżeństwie, co ksiądz wie na ten temat? O innych rzeczach to samo mówią. Na przykład o ekonomii, o polityce. Naturalnie, nie wszystkie rzeczy znamy w szczegółach, ale szczegóły nie są potrzebne. Kto otrzyma wzór matematyczny, podstawi pod ten wzór każde konkretne zadanie. Znamy Ewangelię Jezusa Chrystusa i znamy teologię tych rzeczy. I trochę je rozumiemy sami, bo staramy się ciągle głębiej rozumieć słowo Boga. I przekazywać to słowo.

Otóż, moi drodzy, to jest istotna sprawa: słowo Boże jest ziarnem, które sieje Chrystus. Trzeba je przyjąć. Troszczyć się, by stworzyć odpowiednie warunki do zakorzenienia i wzrostu tego słowa. Troszczyć się o właściwy przekaz słowa. Ten kryzys chrześcijaństwa w Europie, na który dzisiaj patrzymy z bólem – kto za to odpowiada? Ludzie, którzy przyjęli słowo, ale nie potrafili go przekazać, rodzice swoim dzieciom, księża ludowi. To nie sztuka tylko przyjść, zbudować świątynię i mówić: wszystko samo pójdzie dalej. Nie pójdzie dalej. Nawet kiedy Bóg Wszechmogący jest w Hostii i wierzymy w to, a nie stanie przy Nim kapłan, który będzie odsłaniał welon z tajemnicy – ludzie odejdą.

Chrystus wciąż mówi, przemawia, sieje wciąż ziarno. I będzie je siał „aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Ale dopiero wtedy, kiedy ludzie „rozumieją słowo o królestwie”, mówią swoje „Amen, tak jest, wierzę w to”. I gotowi są życie oddać, jak przez wieki oddawali za „Słowo, które stało się Ciałem i zamieszkało wśród nas”. I są coraz bardziej świadomi, że rozumienie to nie jest tylko sfera intelektualna. Nie wystarczy przeczytać dziesięć książek – i już będę dobrym katolikiem. Nie wystarczy dyskutować o katolicyzmie w klubach. Trzeba przyjąć moralność Chrystusa, Jego sposób myślenia, Jego postawę, dzięki której rozumiemy to, co mówi. A moralność Chrystusa rodzi się z sakramentów, z rozgrzeszenia, oczyszczenia z grzechów, z przyjęcia Ciała Chrystusowego. Z życia Boga w człowieku.

Oto refleksje do przemyśleń na poszerzone wakacyjne rekolekcje.

(1990)

 

1 „Uciekałem przed Tobą w popłochu, / chciałem zmylić, oszukać Ciebie – / lecz co dnia kolana uparte / zostawiały ślady na niebie. // Dogoniłeś mnie, Jeźdźcze niebieski, / stratowałeś, stanąłeś na mnie. / Ległem zbity, łaską podcięty, / jak dym, gdy wicher go nagnie. // Nie mam słów, by spod Ciebie się podnieść, / coraz cięższa staje się mowa. / Czyżby słowa utracić trzeba, / by jak duszę odzyskać słowa? // Czyli trzeba aż przejść przez siebie, / Twoim słowom siebie zawierzyć – / jeśli trzeba, to tratuj do dna, / jestem tylko twoim żołnierzem. // Jedno wiem, i innych objawień / nie potrzeba oczom i uszom – / uczyniwszy na wieki wybór, / w każdej chwili wybierać muszę”. (Jerzy Liebert, Jeździec; w: Pisma zebrane, Warszawa 1976, tom 1: Poezja-Proza, s. 157).

2 François Mauriac, Kłębowisko żmij, Warszawa 1983.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz