ROK B

 

Pierwsze czytanie: Iz 40, 1‑5.9‑11

                                                                                                             Drugie czytanie: 2 P 3, 8‑14

                                                                                                             Ewangelia: Mk 1, 1‑8

2 NIEDZIELA ADWENTU

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

09 grudnia 2023

Boże Narodzenie już na horyzoncie. Adwent wtajemnicza nas w to wielkie misterium Boga zstępującego na ziemię. „Powiedz mi, jak wierzysz w misterium Bożego Narodzenia, a ja ci powiem, jakim jesteś chrześcijaninem”. Misterium więc Narodzenia Pańskiego – czym jest?

            Adwent wtajemnicza rokrocznie każdego z nas, którzy nazywamy się chrześcijanami i szczycimy się tym imieniem, coraz pełniej w treść i praktykę przeżywania i poznawania tego wielkiego Bożo‑ludzkiego misterium. Tego wielkiego światła objawiającego ludzkości Boga.

            Bo mówiąc najkrócej, Boże Narodzenie jest wspomnieniem objawienia Boga światu! Wspomnieniem uobecniającym to wielkie wydarzenie – ponadhistoryczne, ale i historyczne. Zapamiętajmy dobrze: Boże Narodzeie nie jest opowiadaniem, nie jest (jak mówią niewierzący) legendą, jest  wydarzeniem,  faktem. A więc dostępnym empirii, choć ona nie wszystko może nam powiedzieć na ten temat, który przekracza wszelkie możliwości poznawcze człowieka.

            I oto Adwent wtajemnicza nas w misterium Bożego Narodzenia wieloma swoistymi metodami, byśmy pogłębili sobie, my ludzie wierzący, znajomość tej tajemnicy, i aby niewierzący, jeśli słuchają i chcieliby poznać, kim jest objawiający się w Jezusie Chrystusie Bóg, znaleźli nić, aby ją jak złotą nić (poeta mówi) zwijać w kłębek. Jedną z tych metod jest ukazywanie postaci historycznych, które mówią, co na ten temat wiedzą, przygotowując swoje środowiska do przeżycia tego fundamentalnego wydarzenia. Które można poznać, którego trzeba doświadczyć, które tworzy fundament naszej wiary.

            Do takich postaci, obok Izajasza i Matki Jezusowej, należy ukazany nam dzisiaj św. Jan Chrzciciel. Kim on jest? On, którego (może sobie nawet nie zdajemy sprawy) znamy bardzo dobrze, bo podczas każdej Mszy świętej kapłan, pokazując Hostię, obecnego w niej Boga, mówi słowami Jana Chrzciciela: „Oto Baranek Boży, który gładzi grzechy świata”. On pokazał palcem i powiedział: to Ten. A wpierw nauczał: „Wśród was stanął Ten, którego wy nie znacie” (por. J 1, 26). Tak często zaczyna się przekaz wiary i sprawa z Bogiem, dziś też. Najpierw dowiadujemy się, że stanął wśród nas, a potem ktoś wyraźnie Go pokaże – i łuski spadają z oczu.

            Jaką Jan Chrzciciel stosuje metodę wobec współczesnych sobie, ale też i wobec nas? Otóż jest Jan Chrzciciel przede wszystkim prorokiem, prorokiem Najwyższego, jak mówi Pismo święte (Łk 1, 76). W swoim działaniu nawiązuje do stylu znanego już w Starym Testamencie. Marek Ewangelista przedstawia go w świetle zapowiedzi Izajasza, przed chwilą słyszeliśmy te słowa: „Początek Ewangelii o Jezusie Chrystusie, Synu Bożym. Jak jest napisane u Proroka Izajasza: «Oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego»” (Mk 1, 1‑3). Izajasz nie znał jego imienia, nam łatwo się domyślić, że to właśnie Jan Chrzciciel, bo od razu i Marek, patrząc na Jana Chrzciciela kiedy ten podniósł głos, mówi: oto spełnienie proroctwa Izajasza.

            O czym więc Jan prorokuje? Prorokuje jak wielu proroków: obwieszcza adventus Domini, przyjście Pana. Adwent znaczy przyjście. Jan Chrzciciel obwieszcza, objawia (powtórzmy) przyjście – czyli wydarzenie! Nie tworzy bezprzedmiotowych nostalgii kierujących uwagę na nieokreśloną przyszłość. W centrum jego objawienia jest Mesjasz, czyli Chrystus. Bo Mesjasz znaczy Chrystus, Namaszczony.

            Będąc prorokiem, jest też Jan Chrzciciel prekursorem‑heroldem, czyli zaczyna ukazywać już to, o czym prorokuje, jak gdyby już wchodzi w akcję zapowiadanych działań: „Idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby się schylić i rozwiązać rzemyk u Jego sandałów” (Mk 1, 7). Ale już idzie! Tak jak herold króla, Jan wyprzedza Go i mówi: On jest za mną, ja w Jego Imieniu. Oto idzie, oto stanął, już jest wśród nas!

            Jest więc Jan Chrzciciel na przecięciu Starego i Nowego Testamentu, jest osobą rozpoczynającego się ostatniego aktu dramatu, który nazywamy Objawieniem. Rozpoczęło się ono tysiąc osiemset lat wcześniej, kiedy Głos z ciemności wezwał Abrahama, Głos! i Abraham poszedł za tym Głosem. I przez tysiąc osiemset lat – to opisuje Stary Testament – Bóg objawia się ludzkości. Żadna religia nie powołuje się na taki ciąg objawień. Kto ma trudności w tej materii, niech sobie to dobrze zapamięta. Tysiąc osiemset lat wydarzeń! Bóg interweniuje w dzieje, staje się Faktem historycznym. A teraz, w ostatnim akcie, wypowie Słowo,  ostatnie  Słowo: Logos, Słowo Boga, staje się Ciałem, następuje Boże Narodzenie. Aby będąc Ciałem – oto Baranek Boży – stać się Słowem, które przemawia mocniej niż słowo. Tak jak krew Abla sprawiedliwego i krew Jezusa, i krew męczenników przemawia mocniej niż prawdy pisane atramentem.

            Będzie więc coraz wyraźniej to Słowo stawać się Obliczem, które można zobaczyć. I moi drodzy, na tym polega dojrzewanie naszej wiary: by słuchając o Bogu wpatrywać się w Tego, na którego Jan Chrzciciel pokazuje palcem – w Jezusa historycznego i Jezusa w Hostii – i coraz wyraźniej widzieć i w Tamtym, i w Tym to samo jedno oblicze Syna Bożego, któremu już można dać cały kredyt swojej wiary. Ale to przejście od słuchania do widzenia musi otrzymać stygmaty Krzyża – paschalne misterium Zmartwychwstania Pańskiego dokonuje się poprzez Krzyż. I tu, widzicie, jest owa metoda, którą stosuje przez całe wieki mądrość Kościoła, stworzywszy szkołę wiary w roku liturgicznym, do której my wszyscy chodzimy, poczynając od Adwentu rozwijającego intensywnie swój program, gdzie się uczymy wciąż, coraz głębiej, rozeznawać w Jezusie Chrystusie, w Jezusie z Nazaretu Syna Bożego, Syna Boga Wszechmogącego.

            Już w tych kilku zdaniach zauważyliśmy, że kiedy mówimy: szkoła wiary, powinno paść pytanie, czym jest wiara. Bez wiary nie ma zbawienia (Mk 16, 16). Iluż to ludzi mówi: ja wierzę, ale nie praktykuję; ja wierzę, ale do pewnych granic; a nawet: ja nie wiem, co to jest wiara. Wiara to zajęcie stanowiska wobec Boga Żywego objawiającego się w Jezusie Chrystusie – poprzez przyświadczenie intelektualne, poprzez pełną ufność (jeśli jest wszechmogący, to komuż zawierzę, jak nie Jemu?) i pełną wierność, bo skoro jest Bogiem, to jest wierny; jakże wobec wierności Wiernego być niewiernym? Człowiek wierzący ma  taką  postawę.

            A tak właśnie wtedy jest w pełni, kiedy człowiek wsłuchuje się w słowo wiary – „wiara ze słuchania” (por. Rz 10, 17) – kiedy klęka przed Chrystusem ukrytym w Sakramencie i mówi: Wierzę, amen, Ty jesteś Tym, który  jesteś.  Taka była wiara Maryi, której Bóg dał przywilej zobaczyć Słowo Wcielone, Jezusa Chrystusa. A wiara Abrahama była tylko wiarą w słyszany Głos. Lecz też poszedł i też syna swego, Izaaka, dał na ofiarę, wierząc, „jakby na oczy już widział Niewidzialnego”, jak powie o nim autor Listu do Hebrajczyków (Hbr 11, 27).

            Będąc prorokiem i prekursorem Wcielonego Słowa, jest wreszcie, po trzecie, Jan Chrzciciel głosicielem Słowa Bożego. „Jam  głos  wołającego na pustyni” (por. Mk 1, 3a), ale obwieszczam  Słowo.  To Słowo, które stanie się Ciałem. A więc głosi, jest głosicielem Bożego Narodzenia, przyjścia Boga na świat, objawienia Boga Wszechmogącego w Chrystusie. Toteż jest Jan Chrzciciel heroldem domagającym się nawrócenia. Ludziom, którzy nie chcą Boga i chcą żyć według swojej samowystarczalności, głosi: „Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego” (Mk 1, 3b). Czy jak Piotr nam dzisiaj podpowiedział: „Nie zwleka Pan z wypełnieniem obietnicy, bo niektórzy są przekonani, że Pan zwleka, ale On jest cierpliwy w stosunku do nas. Nie chce bowiem niektórych zgubić, ale wszystkich chce doprowadzić do nawrócenia” (2 P 3, 9).

            Właśnie. Zauważmy, co głosi Jan. Głosząc fakt, głosząc wydarzenie, głosząc przyjście na świat Boga Wszechmogącego, chce, aby ludzie wszystkich czasów, i oni wtedy, i my dziś – cytuję słowa Izajasza – otworzyli „pustynię” serc i „pustkowie” sumień: „Podnieś mocno twój głos... Podnieś głos, nie bój się! Powiedz miastom judzkim: «Oto wasz Bóg!» Oto Pan, Bóg, przychodzi z mocą... Przygotujcie na pustyni drogę dla Pana, wyrównajcie na pustkowiu gościniec naszemu Bogu!” (Iz 40, 9‑10.3). Domaga się od ludzi, by uznali własną grzeszność i pragnęli wyznania grzechów. Taka jest postawa wobec herolda, prawidłowa i prawdziwa. „Kto z was jest bez grzechu?” – powie potem Chrystus (J 8, 7), a w Adwencie co chwila rozbrzmiewa słowo: „Oto pora powstać ze snu” (por. Rz 13, 11).

            Przeskoczmy, w konkluzji naszej refleksji, te dwa tysiące lat od Jana Chrzciciela. Czasy się zmieniły, czasy się zmieniają. Nawet chrześcijanie. Są tacy, którzy tłumaczą się, że nie wiedzą, co to jest prawda. Zaczynają relatywizować absolutność Bóstwa Jezusa Chrystusa. I wchodzą w życie bez prawdy, czyli w życie zakłamane i obłudne, i tworzą wciąż nowe prawdy dla swoich utopijnych celów, dla swojej nadziei. Czekają na Godota, wciąż nowego Godota, który przychodzi i za chwilę jak zmieciony liść przemija. Inni – jest ich też sporo – nie potrafią zobaczyć wiązania i jedności, gdzie jedna obręcz scala wszystkie wątki tego co ludzkie z tym co Boskie, gdzie jedno ogniwo łańcucha łapie drugie: że dzięki głoszeniu Ewangelii poznajemy, że Bóg jest w Chrystusie i że Chrystus jest w Kościele. A będąc w Kościele, objawia się w sakramentach: jest w Hostii, jest w rozgrzeszeniu kapłana. Bo któż przemienia chleb w Ciało, jak nie Wszechmoc Boga? Kto odpuszcza grzechy, jak nie Bóg sam?

            Nie widzą tego wiązania. Iluż to ludzi mówi: ja wierzę w Boga, wierzę w Chrystusa, ale ja w Kościół nie wierzę, ja w spowiedź nie wierzę, ja w księży nie wierzę. Zagubili obraz całościowy. Oczywiście, może być, że mają rację w wymiarze socjologicznym: trafili na niegodnego kapłana, trafili na rodziców, którzy nie pouczyli ich, kim jest Jezus Chrystus, Bóg‑Człowiek. Nie wiedzą, kim jest Bóg, bo słowa się deprecjonują – słowo „Bóg” stało się dla wielu pustym słowem. Kiedy mówi się, że religia starożytności zakładająca pluralizm bóstw rzymskich czy greckich też uznaje zmartwychwstanie, bo byli bogowie, którzy zmartwychwstali – to po co ta mowa? Niech ten, kto tak mówi, dopowie, że to są relikty tęsknot ludzkich, by Bóg zmartwychwstał. A Jeden zmartwychwstał, tylko Jeden. I przęsło się im rwie, nie mają argumentów. Ale są inni jeszcze, najbiedniejsi, którzy zamknęli oczy, zatkali sobie uszy trocinami, trocinami konsumpcji, i nie wiedzą nic. Ciągle szukają, ale nie wiedzą, czego. Przekroczenia samych siebie może. To byłby już pierwszy krok do nawiązania kontaktu z Janem Chrzcicielem.

            I oto znowu staje w poprzek naszej drogi „prorok Najwyższego” (Łk 1, 76). Głosi nadzieję, która nie zawiedzie. Mamy weryfikację tej nadziei, bo nie patrzymy w przód – patrzymy wstecz. Adwent 1987 roku nie jest Adwentem pięciu lat przed Chrystusem. Już był Krzyż i było Zmartwychwstanie po cudzie Wcielenia. I to jest weryfikacją naszej nadziei. Bóg narodził się, umarł i zmartwychwstał. Iluż to z nas naprawdę w to wierzy, wiarą niezłomną i dojrzałą, ponieważ powiada, jak Paweł Apostoł: „Jeżeli Chrystus nie zmartwychwstał daremna jest wasza wiara, próżne nasze nauczanie. Tymczasem jednak zmartwychwstał” (por. 1 Kor 15, 14.20) – tak kończy Paweł i dodaje: „Scio, cui credidi, et certus sum – wiem, Komu zawierzyłem, i jestem pewien” (2 Tm 1, 12).

            A więc „będę słuchał tego, co mówi Pan Bóg” – słyszymy dzisiaj w Psalmie. To słowa Boga. A za chwilę Jan słowami kapłana powie: „Oto Baranek Boży”. Oto Ten, który jest Bogiem Żywym, oto Ten, który jest Bogiem Wszechmogącym. „Błogosławieni, którzy zostali wezwani na Jego ucztę”.

(1987)

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz