ROK B



Pierwsze czytanie: Prz 9, 1 6

Drugie czytanie: Ef 5, 15 20

Ewangelia: J 6, 51 58

20 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

17 sierpnia 2024

Oficjalne wakacje dobiegają do swego kresu. Na najbliższym horyzoncie nowy rok szkolny z jego problemami. Obejmują one warstwę materialną i duchową. Trzeba zadbać o budynki szkolne, sale wykładowe, ich czystość, schludność, pomoce naukowe, stołówki i coś do nich... Służy temu z ogromnym poświęceniem i oddaniem wielka kadra ludzi zajmujących się pośrednio wychowaniem. Czasem ich nie doceniamy, ale bez nich i bez ich posługi ta nadbudowa wisiałaby w powietrzu. Nie mniej liczna kadra ludzi przygotowuje się do zadań bezpośrednio wychowawczych, które, jak wszyscy wiemy, należą do spraw niezwykle trudnych.

Z troską patrzy społeczeństwo, składające się z poszczególnych rodzin i jednostek, na to spotkanie wychowawców z wychowankami, które, jak zawsze (choć lubimy podkreślać, że nasze czasy są szczególnie trudne), niesie ze sobą symptomy kryzysu, ale i nadzieję jedynej i niezwykłej szansy. Z troską patrzymy też na to wydarzenie, jakie rozpocznie z nowym rokiem Kościół, którego rola w kształtowaniu młodego pokolenia jest też na tej ziemi nad Wisłą niezwykle ważna.

Wiadomo, że cały system wychowania chrześcijańskiego jest więc wspólną troską i rodziców, i instytucji kościelnych, które nazywamy ośrodkami czy punktami katechetycznymi. Działają w nich kapłani, siostry zakonne i, Bogu dzięki, coraz więcej świeckich katechetów. Oni wszyscy też mają problemy z warstwy materialnej, ale najważniejsze dotyczą jednak duchowego profilu wychowanków, naszej młodzieży, naszych dzieci. To one wyrastają powoli z naszych rodzin, stają się odpowiedzialnymi obywatelami Ojczyzny (brzmi to wprawdzie jak slogan, ale tak jest!) i świadkami Chrystusa. Czy rzeczywiście?

To zdanie brzmi jak zapowiedź tego, co w wychowaniu jest najistotniejsze: celu wychowania.

Bo jeśli na proces wychowania składa się kontakt wychowawcy z wychowankiem, to nie można nazwać tego kontaktu wychowaniem bez ustalenia celu, jaki zamierza się osiągnąć. Tym właśnie różni się wychowanie od samowychowania, za jakie jest odpowiedzialny każdy człowiek dorosły, ale też nieustannie będący w drodze: może już sam wpływać na ustalanie celów, za co w procesie wychowania są odpowiedzialni inni. Stąd też bunty młodzieży, które mówią o tym, że młodzi ludzie sami chcą stanowić o celu wychowania, nie mając ani dostatecznego doświadczenia, ani dystansu wobec tego, co się dokonuje w kontekście, w którym żyją, i w nich samych.

Doszliśmy do momentu niesłychanie ważnego w materii, którą dzisiaj podjęliśmy. Ale nie warto narzekać i biadolić na stan faktyczny, na załamywanie się takich czy innych prób wychowawczych, na nikłe czy nawet katastrofalne wyniki naszych wysiłków. Nie narzekajmy na beznadziejność czasów i niemożność ruszenia z posad bryły zbyt ciężkiej. Czasy to my. A tym mniej nie narzekajmy na dzieci i na młodzież, bo zawsze, choć kruchość kości, literalnie, jest większa niż sto lat temu, to jednak człowiek jest w swej istocie ten sam.

Święty Paweł przed dwoma tysiącami lat pisał do mieszkańców Efezu z realizmem aktualnym aż po dziś dzień, adekwatnym do naszych czasów, czyli jakby z wartościowaniem ponadczasowym: „Dni są złe. Baczcie pilnie, bracia, jak postępujecie: nie jako niemądrzy, ale jako mądrzy. Wyzyskujcie chwilę sposobną. Nie bądźcie przeto nierozsądni, lecz usiłujcie zrozumieć, co jest wolą Pana. A nie upijajcie się winem, bo to jest przyczyną rozwiązłości, ale napełniajcie się Duchem Świętym i dziękujcie za wszystko Bogu Ojcu w imię Pana naszego Jezusa Chrystusa” (Ef 5, 15 18.20).

Klarowny podział: postępowanie mądre lub postępowanie głupie – należy widzieć to jasne rozróżnienie – zależy od tego, do jakiego celu człowiek zmierza, co pragnie osiągnąć. Można by, upraszczając, powiedzieć: powiedz mi, dokąd idziesz, a powiem ci, kim jesteś. Ale czy linia podziału nie rysuje się także w zależności od tego, skąd człowiek wychodzi? Już nie mówię o rodzinie, o tym psychiatrzy niech mówią, socjologowie, historycy, ale czy przeszłość nie wyciska swego piętna na teraźniejszości tak samo jak cel, który jest w przyszłości? Dlaczego taką moc ma powiedzenie „historia jest nauczycielką życia”, a odcięcie się od historii, odcięcie od tradycji wykorzenia człowieka, czyli skazuje go na uschnięcie i obumarcie, czy wpierw na miotanie przez wichry, jak zeschłe liście, które będąc bez korzeni są też bez celu?

Oto nasze rozważanie dosięgło przedmiotu, jaki można określić: ideał wychowawczy. Cel wychowawczy i ideał wychowawczy to jest to samo: co pragnie wychowawca osiągnąć. Jeśli wychowawca ma korzystnie wpłynąć na wychowanka, nie może podchodzić do niego z całą masą materiału książkowego czy jakiegokolwiek materiału, bez metafizycznych zaczepów, które są właśnie dawaniem wychowankowi odpowiedzi na temat, jaka jest jego więź z korzeniami i jego więź z celem. Dzisiaj młodzież nie czyta Żywotów Plutarcha, jak czytali i wychowywali się na nich Mickiewicz, Słowacki, Krasiński czy Norwid. Nie mają tej „prekultury”, która jest mocnym fundamentem dla ewangelizacji.

Ideały teraźniejsze, odcięte od przeszłości i oderwane od zamierzonego celu, są abstrakcyjne, czyli nieżyciowe, czyli nieprawdziwe, choćby miały pozory prawdziwości (abstrahere znaczy odciąć, oddzielić, oddalić). Ile to pokoleń dawało się nabierać na bezideowe ideały i dopiero po przeżyciu klęski, sprawdziwszy, że szli drogą donikąd, zaczynali wszystko od początku, jeśli był jeszcze czas. Najważniejsze w wychowaniu to sięganie poza horyzont zakreślony narodzinami i śmiercią... Stąd rola katechizacji!

Choćbyśmy niczego nie nauczyli, a przypomnieli dzieciom i młodzieży, że jest coś więcej niż w książkach i w teraźniejszości: że jest przeszłość z korzeniami i jest przyszłość z jej dojrzałym owocem, i że tak trzeba patrzeć na teraźniejszość – wtedy przekazujemy im mądrość. Mądrość, której nie uczą w żadnych szkołach od początku świata, poza jedną, która jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszym. „Odrzućcie głupotę i żyjcie – mówi mędrzec starotestamentalny, – chodźcie drogą rozwagi” (Prz 9, 6). Tą rozwagą jest mądrość. Mądrość zaś to patrzenie na teraźniejszość poprzez przyszłość i poprzez przeszłość, czyli szerokim spojrzeniem, ponad-ludzkim spojrzeniem, Boskim spojrzeniem, spojrzeniem miłości. Bo mędrzec to człowiek, który ma wiedzę i miłość. To człowiek, który przekazuje wiedzę z miłością. Wiedza w rękach człowieka posiadającego miłość i wiedza w rękach człowieka, który jej nie posiada!

Jak wyraźnie słyszymy w tym kontekście słowa Chrystusa, który mówi: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a Krew moja jest prawdziwym napojem. Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (J 6, 55 56). Jak bardzo trzeba wiedzieć, kim jest Chrystus, żeby szukać zjednoczenia z Nim i posiąść Jego mądrość i Jego miłość – bo kto Go nie zna, ten jej nie posiada. Mówi Chrystus: „Jak Mnie posłał żyjący Ojciec, a Ja żyję przez Ojca, tak i ten, kto Mnie spożywa, będzie żył przeze Mnie” (J 6, 57). Spożywać Chrystusa w Eucharystii, bo tu jest dla spożywania, to spożywać mądrość, która do wiedzy dodaje to, czego nigdzie nie ma, i spożywać miłość, dzięki której można z wiedzy zrobić to, co jest celem wiedzy.

Ideałem chrześcijańskiego wychowania, a więc jego celem, który pragnie urzeczywistnić chrześcijański wychowawca, jest nauczyć wychowanka trwać w Chrystusie i żyć przez Niego. (Pouczyć – i wprowadzić w to, bo cóż z pouczania? Ilu ludzi słucha – i zostaje dalej jak liść bez korzenia, miotany wichrem, jeśli nie dziejów, to przynajmniej swoich namiętności). To zaś, że ktoś trwa w Chrystusie, jest możliwe wtedy, kiedy spełnia testament Chrystusa. I ten testament staje się fundamentalną zasadą wychowawczą, bo ją Chrystus jako taką ustanowił dla tych, którzy pragną być jego uczniami: „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” (śpiew przed Ewangelią).

Wracając do postawionego na początku problemu można by powiedzieć, że nowy rok szkolny mobilizuje nas wszystkich, bezpośrednich wychowawców, wychowawców pośrednich, rodziców, wszystkich odpowiedzialnych obywateli, a zwłaszcza świadomych chrześcijan, do głębokiej refleksji nad przekazem wiary młodemu pokoleniu.

„Jest nauczanie – jak stwierdza św. Tomasz z Akwinu – jedną z najwyższych form życia umysłowego” (on też powiedział, co warto zapamiętać, że nauczanie prawdy jest najdoskonalszą formą świadczenia miłosierdzia; nie tylko dawać chleb z kiełbasą, ale uczyć prawdy, uczyć dobra, uczyć piękna), ale jest też nauczanie przywilejem, stąd wciąż na nowo stawiane wymagania, wymagania nieraz heroiczne. Cześć nauczycielom, którzy jak doktor Judym w swojej dziedzinie, bezinteresownie całe życie spalają, aby było więcej światła, dobra i piękna, i mądrości i miłości dokoła.

Jeśli wychowawca pragnie wychowankom przekazać prawdę i ukształtować w nich dobro, i zachwycić pięknem, czy sam nie powinien posiadać oglądu prawdy, legitymować się dobrem i być pełen zachwytu nad pięknem? Nowy rok szkolny to nie tylko początek rozważań nad podmiotami wychowania, nad dziećmi, nad młodzieżą, ale czy nie bardziej nad etosem wychowawców i ich pracą nad sobą, ich samowychowaniem? Ile szlachetności i wysiłku, ile trudu i walki wewnętrznej, ile milczenia, modlitwy i trwania w Chrystusie, i dialogu w Nim trzeba, by zdobyć owo coś, co wyrasta ponad dziedzinę metody, dydaktyki, umiejętności i talentu pedagogicznego. Owo coś niesłychanego, niezwykłego, jedynego.

Jak często – sami wiemy, jeśli paraliśmy się tym zawodem – bez umiejętności milczenia słowa nauczającego nie mają oparcia i stają się pustą, bezładną gadaniną, jeśli nie oszukaństwem. A bez miłości do wychowanka zabiegi pedagogiczne czym są? O tym powinni wiedzieć ci wszyscy rodzice, którzy zrodzili dziecko i podjęli odpowiedzialność za jego wychowanie – i co mu dali? do czego doprowadzili? I to w płaszczyźnie zarówno obywatelskiej, jak i chrześcijańskiej.

Mądrość, którą tak bardzo pragniemy przekazać młodemu pokoleniu, to dzielenie się (powtórzę) wiedzą i miłością do wiedzy. To owoc dojrzały wychowawcy, który sam ogląda prawdę rzeczy, patrząc równocześnie na twarze żywych ludzi, i podejmuje się mozolnej pracy metodycznego, zdyscyplinowanego wyjaśniania, przedstawiania, pośredniczenia. W wychowaniu więc największym wrogiem jest chwilowa moda, jest abstrakcja odcięta od przeszłości i przyszłości, jest hałaśliwa polemika i sekciarski fanatyzm.

O prawdzie należy mówić tylko żywym językiem miłości, co potrafi jedynie ten, kto ma miłość w myśleniu: mądrość. „Kto spożywa moje Ciało i Krew moją pije, trwa we Mnie, a Ja w nim” – mówi Chrystus.

(1985)

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz