ROK A

 

Pierwsze czytanie: Iz 22, 19-23

Drugie czytanie: Rz 11, 33-36

Ewangelia: Mt 16, 13-20

21 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

26 sierpnia 2023

Ten tydzień, który jest przed nami, jest pod znakiem spraw młodzieżowych. Zaczyna się nowy rok szkolny. Te sprawy nie są nam obojętne. Ani rodzicom – to zrozumiałe – którzy mają dzieci starsze czy młodsze, ani tym, którzy tych dzieci nie mają, starszemu społeczeństwu, jak też i wychowawcom, może jakoś w sposób szczególny, których opiece i odpowiedzialności ta młodzież jest zlecona. Wiemy, ile w ostatnich czasach na temat młodzieży mówi się, pisze, dyskutuje, rozmawia, ile jest troski o nią, ile niepokoju, ile jest czasem i smutku, a czasem i radości. Bo tak w życiu bywa.

            Od strony naszej chciałbym poruszyć sprawę religijnej troski o młodzież. Może zanim przejdę do tego problemu, jeszcze kilka słów na temat zagrożenia młodzieży. Wiecie, że te trudności, które wszyscy razem przeżywamy z tymi, którzy kiedyś po nas obejmą miejsca, zasadniczo dlatego są tak nabrzmiałe i tak zwielokrotnione, że dostęp do młodego człowieka ma każdy. Można proponować dzisiaj (zresztą nie tylko dzisiaj, zawsze tak było) wszystko, i można to proponować w sposób właśnie zwielokrotniony. Środki masowego przekazu, jak film, telewizja, prasa, literatura, sztuka, czynią to na wielką skalę, mając  swoje  kryteria i swoje wartościowania. I zanim młody człowiek dojdzie do ukształtowania osobowości, do pewnych stałych zasad, do wewnętrznej stałości, do poczucia odpowiedzialności, niewątpliwie musi być chroniony i musi być przekonywany w kierunku dobra. Tutaj zdaje się wszyscy razem jesteśmy zgodni.

            Oczywiście, że wszelkie humanizmy (o tym też dzisiaj wiele się mówi) proponują swoją prawdę, tak jakby prawd było wiele. A prawda jest jedna. I może najgorsza rzecz w tym, że każdemu się zdaje, że zna prawdę i że każdy ma prawo ją obwieszczać. Dobrze, że ksiądz, który musi przemawiać – też mając pragnienie i świadomość potrzeby podkreślania własnego monopolu na prawdę – nie głosi jednak swojej prawdy. Odwołuje się do Chrystusa, który jest „Bóg z Boga, Światłość ze Światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego”, i który, jak to dzisiaj Ewangelia nam wspaniale przypomina (właśnie, jakby przeznaczona w sam raz na dzisiaj), Piotrowi powiedział: idź – i to, co Ja wam zostawiłem, przekazuj wszystkim, którzy są na tym świecie teraz i będą do końca świata. „A ty, Piotrze, jesteś opoką. Na tej opoce zbuduję dom mój i bramy piekielne nie przemogą go” (por. Mt 16, 18).

            W kontekście tych słów chciałbym, żebyście odczytali ten problem, który zasygnalizowałem na wstępie: nasze zobowiązania wobec młodych ludzi na początku roku szkolnego. Jaka może być konkretnie nasza troska, jaka może być nasza opieka, jaki może być nasz wkład wobec tych najbliższych czy też dalszych? Myślę, że pierwsza rzecz, chyba najważniejsza – i dlatego mówię to w tym środowisku, gdzie dotychczas młodzieży nie było i stąd może mniej te sprawy są, powiedzmy, związane z problematyką naszych kazań – ale pierwsza rzecz to jest uczulenie wszystkich na ten problem. Nikt nie może powiedzieć: co mnie to obchodzi. Najbardziej to widać wtedy, kiedy wychowawca mówi: mnie to nic nie obchodzi. Albo kiedy rodzice mówią: mnie to nic nie obchodzi. Ale to również musi obchodzić wszystkich.

            Myślę, że tak jest, że starsze społeczeństwo jakoś szczególnie boleśnie to odczuwa. Czasem tu i ówdzie w prasie czytamy te reperkusje: Co się z młodymi ludźmi dzieje? Starsi chcą być odpowiedzialni, choć nie zawsze wiedzą, jak przemówić do młodego człowieka, jaki jest wspólny język. To nie jest rzecz prosta. To nie każdemu się udaje. Nawet czasem paradoksalnie to wygląda, kiedy starszy człowiek zacznie mówić językiem młodych, a ten język do nich nie przemawia. To co czasem w kościele się zauważa, kiedy ksiądz chce być zanadto młodzieżowy i nowoczesny: młodzież tego nie chce.

            I dlatego to wyczulenie ludzi wierzących na sprawy młodych dotyczy, śmiem powiedzieć, przede wszystkim płaszczyzny nadprzyrodzonej. Trzeba, żeby wszyscy ludzie – i dorośli, i młodzi, i wychowawcy, i rodzice, i nie‑rodzice – żeby wszyscy Bogu przedkładali i modlitwy, i ofiary, i cierpienia swoje za młodzież, w tej intencji. (Zresztą w innych także, ale w tej – właśnie teraz, na początku roku). Wierzyć proszę w to, że człowiek upokorzony przed Bogiem, człowiek cierpiący i przedkładający swoją modlitwę pokory i cierpienia, będzie wysłuchany. Powiedziano mocno i szokująco, że modlitwa jest tą jedyną siłą i mocą, która zadaje gwałt Bogu. Tak jest, tak jest! Mury każdego kościoła świadczyłyby o tym, ile cudów dokonało się – moralnych! – przez interwencję ludzi w konkretnych intencjach. My w to wierzymy. Na początku roku warto o tym przypomnieć.

             A potem taka troska zwykła, ludzka. Troska wynikająca z odpowiedzialności człowieka, który patrzy na młodych i wie, że trzeba im przekazać ten skarb, który sam zyskał czy odzyskał kiedyś. Dla mnie zwykle jest rzeczą niesłychanie szokującą i bolesną, kiedy nie widzę rodziców przy dzieciach w sprawach religijnych, kiedy ojciec, nawet tak zwany wierzący, powie synowi: idź do spowiedzi, a sam nie pójdzie. Nie mówić: idź, ale iść samemu. Iść! Tak długo, aż on zrozumie, że to jest skarb ojca, największy skarb. Przecież tak się wszelki kunszt przekazuje uczniom: czyni się to bezwiednie. I te rzeczy bezwiednie przyjęte są najcenniejsze.

            Wtedy, kiedy są narzucone, nakazane, wyreżyserowane – nie są atrakcyjne i nie porywają. Tak samo (odwołam się do tego przykładu z księdzem) kiedy ksiądz zaczyna być za bardzo nowoczesny i za bardzo ufać w środki współczesne, a mniej opiera się na mocy Ducha Świętego, nic nie zrobi. To samo dotyczy rodziców, to samo dotyczy wychowawców, to samo dotyczy nas wszystkich.

            Mówimy o kryzysie, ale za kryzys jesteśmy my odpowiedzialni. Kto rozumie, ten jest odpowiedzialny. Bo kto nie rozumie... ten jest nieodpowiedzialny. A potem te drobne konkretne rzeczy. O, właśnie to: zadbać o to, żeby w domu była Biblia i czasopismo katolickie, i jakaś książka. I powiedzieć dziecku (powiedzieć! pokazać wpierw, ale potem i powiedzieć), przypomnieć, zacząć prowadzić od czasu do czasu dialogi z młodym człowiekiem na temat Boga i kompetentnie odpowiadać.

            Ile jest nieporozumień z tą tak zwaną nauką religii. Zapisać dziecko, wysłać i ewentualnie sprawdzać, czy chodzi. Ale czy to wystarczy? Wiem, że wszyscy są przepracowani, że większość ludzi nie ma przygotowania do jakichś dialogów, zwłaszcza w klasach starszych. „Kto bowiem poznał myśl Pana?” – mówi dziś Paweł (Rz 11, 34). Ale o czym to również świadczy? Że nasze chrześcijaństwo nie stoi na wysokości zadania. I znowu, możemy oskarżać czasy, możemy oskarżać zaniedbania w naszej formacji, możemy oskarżać księży, którzy nie dość pracują, to całe trzęsienie ziemi, które się dokonuje w świecie i w Kościele – ale ostatecznie każdy z nas raz żyje i sam jest odpowiedzialny za życie. Nie tylko własne.

            Tak, to jest tych kilka uwag, może nazbyt generalnych, ale suma tych uwag mieści się w jednym zdaniu: trzeba na początku roku, teraz, zdać sobie z tego sprawę i jakoś przyłożyć do tego rękę. Rękę – to znaczy siebie całego, z sercem i z umysłem.

            Gdy dzisiaj spotkamy podczas tej Mszy świętej Chrystusa (wielkie wydarzenie niedzielne!), tego samego, który chodził po drogach Palestyny dwa tysiące lat temu, który jest, który widzi te wszystkie nasze problemy i to borykanie się nasze, który pyta nas dzisiaj: „za kogo Mnie uważacie?” (Mt 16, 15) – kiedy spotkamy się z Nim, módlmy się w tej intencji, odświeżmy nasze postanowienia i zacznijmy również współpracę z Jego troską pasterską wobec świata, w którym przyszło nam dzisiaj żyć.

(1972)

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz