homilia bpa Wacława Świerzawskiego
Stoimy na progu nowego roku nauczania. Miliony młodzieży i dzieci, dziewcząt i chłopców z ciekawością zaczną wpatrywać się w twarze swoich nauczycieli i wsłuchiwać w ich słowa, a jeszcze bardziej w kształt ich życia, by po swojemu, w sposób dziecięcy (nie mówmy: dziecinny) i młodzieńczy konfrontować to wszystko, co przekazują, z własną wizją świata i własnym doświadczeniem, tak jeszcze niedojrzałym, ale często tak krytycznym i zaborczym, często zamąconym przez nieuporządkowane namiętności. Ale czy młodzież nie jest też ufna i szczera, i tak wrażliwa na prawdę, dobro i piękno? A nawet gotowa, zwłaszcza w młodzieńczym okresie burzy i naporu, na prawdziwe bohaterstwo, wręcz heroizm?
Nauczyciele w szkołach, katecheci w ośrodkach katechetycznych, jeśli pojmują swoje trudne powołanie w sposób odpowiedzialny, każdy na swoim odcinku pragnie wyjść naprzeciw temu wielkiemu pragnieniu swoich młodych podopiecznych. Dwa ośrodki inspiracji, szkoła i Kościół – a oba posiadają moc wpływów o ogromnej witalności – są symbolicznym skrótem tego, co determinuje dynamikę intelektualną młodych ludzi. Podkreślam: intelektualną, bo w jakiej mierze tak zwane godziny wychowawcze szkoły czy Kościoła wpływają na kształcenie woli, na formowanie charakterów – trudno powiedzieć.
Kiedy Kościół przez swoich katechetów uczy ewangelicznego stylu życia, budowanego na kamieniu węgielnym, jakim jest zmartwychwstały Chrystus spotykany w sakramentach chrztu, bierzmowania a zwłaszcza Eucharystii, kiedy ukazuje sens śmierci poprzez wieczność i konsekwentnie domaga się postępowania zgodnego z taką wizją świata – szkoła z nie mniejszą pasją rozbudza u swoich podopiecznych (a są to najczęściej ci sami, którzy wsłuchują się w słowa Chrystusa) dążenie do badań w sposób czysto przyrodzony tej rzeczywistości, która roztacza się przed oczami człowieka.
Jeśli to drugie dążenie nazwiemy świeckim a pierwsze duchowym, a nawet wychodzącym poza zamknięty układ doczesności, czyli nad‑przyrodzonym – rodzi się najpoważniejsze chyba pytanie związane z problemem wychowania: czy możliwe jest połączenie we własnym życiu duchowym i umysłowym tych dwu płaszczyzn? świeckiej i duchowej, doczesnej i nadprzyrodzonej, znikomej, przemijającej, dążącej do śmierci i wiecznej, ponadczasowej, czyli nieśmiertelnej, ale i Boskiej? scalenie tych dwóch wątków – czy jest możliwe? Pytanie drugie jest niemal tak samo palące, a może bardziej jeszcze: jeśli tak, to kto ma tego dokonać? szkoła czy Kościół, czy jeszcze ktoś trzeci? Któż z nas tego pytania już sobie wcześniej nie zadał?
Nie ulega wątpliwości, że uczniowie Chrystusa zdają sobie sprawę z powagi zagadnienia i coraz bardziej, stając się dorosłymi i dojrzałymi jako ludzie i jako chrześcijanie, próbują tworzyć organiczną syntezę między tymi dwiema płaszczyznami. Właśnie wyraża się tę syntezę słowami: „wierność Chrystusowi i obecność w świecie”. Wiemy też, jak trudno taka synteza się tworzy i jak niewielu potrafi ją w pełni urzeczywistnić. A jest to zagadnienie o kapitalnym znaczeniu zarówno dla Kościoła, jak dla świata.
Ale co z dziećmi i młodzieżą? Jeśli przypomnimy sobie, że w procesie wychowania, zanim człowiek podejmie świadomie i odpowiedzialnie proces samowychowania, a więc dopóki jest zależny od innych, trzeba wziąć pod uwagę trzy rzeczy: cel wychowania, wychowawcę i wychowanka. Jeśli powiemy, że celem wychowania dla chrześcijan jest wierność Chrystusowi i obecność w świecie, a wychowanek jest określony: dziecko czy młodzież, to obok szkoły i Kościoła za wychowanie człowieka jest odpowiedzialne jeszcze bezpośrednio lub pośrednio środowisko. Najbliższe środowisko: rodzice, ojciec i matka, tworzący dom, i Ojczyzna, naród – wielki dom tradycji i nauczyciel najznakomitszy. „Bo poczęcie narodu jest z Miłości”, jak nam poeta podpowiada[1], naturalnie z Miłości pisanej przez duże M. Naszego narodu – tysiąc lat temu.
Kto wnikliwie wsłuchiwał się dzisiaj w treść czytań biblijnych, zauważył, że dramatyczny dialog Chrystusa z uczniami na temat życia wiecznego i zmartwychwstania – a więc tego wymiaru, który stanowi główny wątek kościelnego katechizowania, powiązanego z Eucharystią, bez której rozumienia i praktykowania wszystko byłoby pustosłowiem w Kościele – doprowadził do radykalnej konfrontacji. „Trudna jest ta mowa” (J 6, 60), szemrali uczniowie. „To was gorszy?” (J 6, 61), pytał Chrystus. „Czyż (więc) i wy chcecie odejść?” (J 6, 67). Odpowiedzieli: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga” (J 6, 68‑69).
Tamci, nasi praojcowie w wierze, pozostali przy Chrystusie, ponieważ uwierzyli, że możliwe jest połączenie we własnym życiu tych dwu płaszczyzn. Poznali prawdę Ewangelii i jej poddali wszystko. Tak jak mówi zresztą największe przykazanie: „Będziesz miłował Pana, Boga swego z całego serca, z całej duszy, ze wszystkich sił, a bliźniego swego jak siebie samego”. I wszystkie wartości ziemskie znajdują swoją pełną prawdę dopiero w miłości Boga, któremu wszystko ma służyć. Biblijne teksty, będąc komentarzem do tej konfrontacji, a są także dopełniającym materiałem dla naszych refleksji, ukazują, że podstawą tworzenia prawdziwego wychowania, wychowawcami ujęć całościowych, twórcami wielkich syntez są rodzina i naród.
To jest ten trzeci partner pomiędzy szkołą i Kościołem.
Oto św. Paweł na przykładzie małżeństwa – może jak słyszeliśmy ten tekst, nie wiedzieliśmy, że on przyda się nam do dzisiejszej refleksji – na przykładzie związku mężczyzny i niewiasty ukazuje, jak „przez Chrystusa, z Chrystusem i w Chrystusie” dokonuje się łączenie ekstremów, jednoczenie pozornych przeciwieństw, scalanie dwóch sił: „Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo” (Ef 5, 25‑26), a żony tak mężów, jak Kościół Chrystusa, dodaje Paweł (Ef 5, 24): „jak Kościół” jest związany z Chrystusem, „tak i żony” z mężem.
Moi drodzy, jak ważną rzeczą w procesie wychowania dzieci i młodzieży jest rodzina, dom, małżeństwo, gdzie pasja nauczania nie objawia się w bezustannym pouczaniu, moralizowaniu, lecz we wcielonym w czyn byciu razem ojca, matki i Chrystusa!
Przypomnijmy (to się przyda też naukowcom, jeśli któryś tutaj jest, albo profesjonalnym nauczycielom): nauczanie nie polega na tym, by ogłaszać rezultaty swoich przemyśleń i odkryć, nawet gdy to ma miejsce na katedrze w obecności wielu słuchaczy. Nauczanie jest wtedy prawdziwe, kiedy dosięga słuchającego! I to nie dzięki magii wymowy i przymiotom osobistego czaru, lecz dzięki temu, że prawda objawia się przez mówiącego, że promieniuje z niego dobro, tworząc porywające piękno. Właśnie wtedy wychowanek zostaje pouczony: rozumie, że to, co słyszy, jest prawdziwe, i pojmuje, dlaczego tak jest!
Tu jest źródło kryzysu w naszym nauczaniu. I tu jest źródło sukcesu, zwłaszcza jeśli dom potrafi uzupełnić nawet te braki, które pozostają po nauczaniu katechetycznym Kościoła czy po szkolnym wychowaniu.
Kto ma bowiem najwięcej danych, by prowadzić nauczanie w taki sposób, jeśli nie rodzice, którzy znają swoje dzieci i ich najistotniejsze dyspozycje? Wyuczyli się ich, wsłuchując się niemal w oddech swoich dzieci i są wewnątrz ich myślenia.
Ale kierowane do nich pytanie na początku roku nauczania jest też niesłychanie radykalne: Czy sami już w swoim życiu urzeczywistnili to najtrudniejsze zadanie: „Mężowie miłujcie żony tak jak Chrystus Kościół, a żony jak Kościół Chrystusa”?
My wiemy, jak Chrystus umiłował: patrzymy na krzyż i tam się uczymy, i my mężowie, i my żony, i my wychowawcy, i my nauczyciele (i wiemy też, czym jest negacja takiego stanu rzeczy). Kto na to pytanie nie odpowiedział, z jakim czołem bierze odpowiedzialność czy za rodzicielstwo, czy za wychowanie?
Ale przeskoczmy do drugiego członu. Jeśli naród składałby się z takich rodzin, a rodziny z takich ojców i takich matek, to proces wychowania byłby niezwykle ułatwiony.
Starotestamentalny patriarcha Jozue podejmuje dzisiaj ten problem, który nazwalibyśmy przypomnieniem powołania narodu: budzi w narodzie świadomość celu i posłannictwa. A i my odnieśmy te słowa, tę treść do tego ważnego komponentu, który współtworzy środowisko wychowawcze młodego pokolenia: „Jozue przemówił wtedy do całego narodu: «Gdyby wam się nie podobało służyć Panu, rozstrzygnijcie dziś, komu chcecie służyć, czy bóstwom, którym służyli wasi przodkowie po drugiej stronie Rzeki, czy też bóstwom Amorytów, w których kraju zamieszkaliście. Ja sam i mój dom służyć chcemy Panu».
Naród wówczas odrzekł tymi słowami: «Dalekie jest to od nas, abyśmy mieli opuścić Pana, a służyć obcym bóstwom. Czyż to nie Pan, Bóg nasz, wyprowadził nas i przodków naszych z ziemi egipskiej, z domu niewoli? Czyż nie On przed oczyma naszymi uczynił wielkie znaki i ochraniał nas przez całą drogę, którą szliśmy, i wśród wszystkich ludów, pomiędzy którymi przechodziliśmy? My również chcemy służyć Panu, bo On jest naszym Bogiem»” (Joz 24, 2.15‑17.18b).
Jutro przypada uroczystość Matki Boskiej Częstochowskiej. Kiedy myślami i modlitwą będziemy ogarniać rzesze pielgrzymów zgromadzonych w centralnym sanktuarium naszego narodu, wspomnijmy na sprawy nasze, mniejsze, codzienne, te które splatają się w wielki i odpowiedzialny problem wychowania dzieci i młodzieży. To nie my mamy pouczać rządców narodu, jacy mają być wobec Boga i nas – to jest ich sprawa. A my się módlmy i prośmy Matkę Chrystusową o pomoc.
Prośmy też o wsparcie świętego Augustyna i matkę jego, świętą Monikę, których wspomnienie przynosi nam liturgia tego tygodnia. Potrafili oni pokazać, na czym polega dom rodzinny tworzący środowisko wychowawcze, i wpatrujmy się w te wielkie wzory do naśladowania, zgłębiając przebogaty świat ich wartości. Dom wychowywał świętych i dom może wychowywać świętych. I dom powinien wychowywać świętych.
Prośmy Boga, by to było coraz głębiej rozumiane przez nas, którym Bóg daje przywilej uczestniczenia w swoim Bożym Ciele i w swoim Duchu Świętym, którego nam obficie udziela.
(1985)
[1] Cyprian Kamil Norwid, Odpowiedź krytykom «Listów o emigracji», w: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, dz. cyt., t. 7, s. 34.
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz