ROK A

 

Pierwsze czytanie: Jr 20, 7-9

Drugie czytanie: Rz 12, 1-2

Ewangelia: Mt 16, 21-27

22 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

02 września 2023

Przełom sierpnia i września kojarzy się nam nie tylko z rocznicą tragiczną, początkiem drugiej wojny światowej. Jest dniem rozpoczęcia nauki w szkołach, a więc dotyczy sprawy wychowania człowieka. Chyba wśród ważnych sprawy najważniejszej. Po prostu: dotyczy sensu życia człowieka, przekazu tego sensu, uświadomienia sobie celu i zadania, które trzeba spełnić, żeby ten cel osiągnąć.

            Wielka rzecz! Ponieważ kto nie zna celu i kto nie ma rozeznania, co do celu prowadzi, może popełnić poważne błędy. Kiedy buduje źle, to błąd jest jeszcze mały, ale gdy buduje życie i zamiast w prawo pójdzie w lewo, a zamiast w lewo w prawo – może być katastrofa. I nie ma nic tragiczniejszego, niż człowiek, któremu życie się nie udało. Nie umiał uświadomić sobie, jaki jest cel jego życia i co jest dobre lub złe w relacji do tak określonego celu. Rolnik (codziennie przypominają nam tę sprawę) ma mądrość i wie, że ziarno jest ziarnem, chwast jest chwastem i trzeba chwast usunąć, żeby ziarno rosło. A wpierw trzeba zaryzykować rzucenie ziarna w ziemię, bo jak nie rzuci i nie przysypie ziemią, to nic nie będzie. Zna smak ryzyka, z którego rodzi się owoc.

            Jeśli chodzi o najkrótsze przypomnienie celu, tak tylko na marginesie dzisiejszego rozważania, to przytoczę to znane zdanie świętego Ignacego Loyoli, założyciela jezuitów (przygotowujemy się do wielkiego jubileuszu jego urodzin): Homo creatus est... „człowiek jest stworzony, aby Boga znał, czcił i tak zbawił siebie”, i pomógł innym zbawić siebie. To jest parafraza zdania Chrystusowego: „A to jest życie wieczne: aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (J 17, 3).

            I teraz, patrząc na to co nas otacza, na ten brutalny napór świata, który ma w swoim ręku niezwykłą potęgę, potęgę środków masowego przekazu, które mogą budować i niszczyć, ludzi dojrzałych kusić, bo trudniej ich zniszczyć, ale młodocianych i dzieci niszczą, łamią im kręgosłupy – pomimo zapewnień, że tego się nie czyni, robi się to jednak w sposób subtelny i perfidny – tak czasem ma człowiek chęć zapytać: komu to wszystko służy? Książę tego świata (J 16, 11)? Za daleko chyba, nie? Ale jest w tym Książę tego świata.

            Zostawmy jednak ten wariant na boku. W każdym razie w tym kontekście widać, o co chodzi, kiedy mówimy: trzeba w całym problemie wychowania człowieka zająć się w sposób odpowiedzialny jego wychowaniem religijnym. Zwłaszcza religijnym wychowaniem młodego pokolenia, do czego należy nie tylko formacja intelektualna, ale formacja charakteru i przede wszystkim budzenie świadomości posiadania w sobie życia Bożego. Przecież żyć w grzechu, nie mieć w sobie życia Bożego, życia wiecznego, to kształtować w sobie martwicę, nawet doskonałymi środkami wychowawczymi. A umieć żyć to nie tylko umieć płynąć przez życie, lawirować, a potem na wyższych szczeblach uprawiać wysublimowaną dyplomację. Wszystko jest potrzebne. Ale bez życia Bożego w sobie, bez życia Boga w człowieku co wniesiemy poza próg śmierci?

            Stąd chrześcijanie, kiedy mowa o celu życia, o zadaniach życiowych, o religii, jak my to mówimy, o katechizacji, dobrze wiedzą, o co chodzi. Chodzi o to, że dla chrześcijanina żyć, umieć żyć, to sprawa już zakodowana od niemowlęctwa.

            Przy chrzcie powiedział człowiek, czy raczej rodzice za tego nowego małego człowieka: Wyrzekam się zła, jego powabów i sprawcy zła, wierzę w Jezusa Chrystusa, w Boga Ojca i w Boga Ducha, w Trójcę Przenajświętszą. Bierzmowanie daje nam moc, aby to „wierzę”, to ziarno nowego życia Boga, które zapadło we wnętrze człowieka, już ogarniało jego postawę. Żeby człowiek, który otrzymuje Ducha, stał się apostołem Jezusa Chrystusa, żeby po prostu objawił życie Chrystusa w sobie.

            I znowu widać, że bez Eucharystii to wszystko jest fikcją, to są fasady chrześcijaństwa. Żyć w grzechu i mówić, że się jest chrześcijaninem? No tak, my wiemy dobrze, że czasem są sytuacje dramatyczne. Dzisiaj na przykład rodzi się, zwłaszcza w wielkich aglomeracjach miejskich, potrzeba duszpasterstwa dla ludzi z rozbitych małżeństw, dla żyjących w nowych związkach czy od początku w związkach niesakramentalnych, gdzie zniszczyli elementarne zasady chrześcijańskie. Ale trzeba im też pomóc, by wybrnęli z tej uliczki i z tych zaułków bez wyjścia – na pozór.

            Lecz gdyby ludzie rozumieli sens małżeństwa zbudowany na Eucharystii, gdzie Chrystus, żyjąc w mężczyźnie i w kobiecie, łączy ich tą miłością oblubieńczą, którą sam jest związany z Kościołem, to by nie było rozwodów i tragedii, które trzeba kończyć w klinikach psychiatrycznych. Tych tragedii ludzkiej samotności, pomimo pozorów małżeńskiej i rodzinnej wspólnoty.

            Mamy więc tutaj tę wizję chrześcijaństwa. Jak wyraźnie i zrozumiale brzmią na tym tle te niezwykłe słowa, na dzisiaj przeznaczone, św. Pawła Apostoła do Rzymian: „Nie bierzcie wzoru z tego świata (nie bierzcie wzoru z tego świata – a jaki i z czego?), lecz przemieniajcie się przez odnawianie umysłu, abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża” (Rz 12, 2).

            Dwa elementy: odnawianie umysłu, rozpoznawanie. Ile razy mówimy właśnie: uczcie dzieci, uczcie młodzież, sami się uczcie, odnawiajcie umysł, w którym jest również pragnienie dobra i zła, aby umieć rozpoznać, jaka jest wola Boga, co prowadzi do celu ostatecznego, rozróżniać, co jest chwastem a co ziarnem. Jak chcesz się przeprawić przez ocean, to nie można w kajak wsiadać. Trzeba wejść do takiego środka lokomocji, który cię doprowadzi na drugi brzeg. Bo inaczej będzie katastrofa. Prosta sprawa.

            A patrzmy na dzisiejszą tendencję do zacierania granic między dobrem a złem. Na tę współczesną gnozę, która niszczy samą substancję chrześcijaństwa. Daje się tytuły katolickie, a w środku jest trucizna. Jest owca, a w środku jest wilk. Mówi Paweł: „Abyście umieli rozpoznać, jaka jest wola Boża: co jest dobre”. I zaraz podpowiada: dobre jest to, co się Bogu podoba, co jest „Bogu przyjemne” (Rz 12, 2b). Żebyście  to  umieli rozpoznać! Iluż to ludzi dzisiaj (moglibyśmy cytować przeróżne przykłady), zasugerowanych wszechpotężną informacją idącą z zewnątrz, wypowiada takie same tezy i sądy, jakie wypowiada „Książę tego świata” (por. J 12, 31). I nie wie nawet, że tak jest. Mówimy: „leje wodę na miecz” i nie jest dla niego ważna granica między dobrem a złem.

            Ważna jest! Bo bez tego nie można się Bogu podobać, bo nie jest to „Bogu przyjemne”; dzisiaj dwa razy padły te sformułowania (Rz 12, 1 i 2). „Niech Ojciec naszego Pana Jezusa Chrystusa przeniknie nasze serca (odnowa serca, odnowa umysłu) swoim światłem  (swoim  światłem!), abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania (ukazanie celu)” (śpiew przed Ewangelią). Powołanie nasze jest  ostateczne.  Kto chce przejść przez granicę śmierci, przepłynąć ciemną rzekę Styks, ten musi wiedzieć, jaką łódką płynąć, jaką drabiną się przez to przedrzeć czy jaka lina jest potrzebna, żeby dostać się na drugi brzeg i wejść na szczyt.

            Bo inaczej nie dojdziemy.

            Zauważmy tutaj to crescendo, które jest zawarte w Pawłowym sformułowaniu „jaka jest wola Boga”: abyście umieli rozróżniać, co jest „dobre”, co jest „Bogu przyjemne” i co jest „doskonałe” (Rz 12, 2). Już nie pisze Paweł tego, a korci człowieka, by spytać: a co jest najdoskonalsze? Przecież człowiek mądry powinien, mając w ręku kruchość swojego życia, powiedzieć sobie: uważaj! przemija postać tego świata, jutro możesz dowiedzieć się, że już trzeba odejść. Żyjcie tak, jakby to było już jutro, a jednak pełni pokoju, radości i twórczego dynamizmu.

            Stąd liczne są w ciągu historii Kościoła refleksje nad tym, co było przedmiotem rozmowy Chrystusa z bogatym młodzieńcem. „Jeśli chcesz być doskonały, sprzedaj wszystko, co masz (to znaczy: niczego w życiu nie ceń wyżej ponad Mnie), i chodź za Mną” (Mt 19, 21). Ponad Mnie, ponad Boże przykazania, ponad Bożą mądrość. A przede wszystkim ponad własną ciasną, ograniczoną, często egoistyczną głupotę, która  nie wie,  czasem tak jak zwierzę, które nie sięga dalej poza horyzont czterech ścian klatki, w której siedzi. „Chodź za Mną”. I te wszystkie zawołania (wróćmy do Ignacego Loyoli): co trzeba czynić ad maiorem Dei gloriam, „na większą chwałę Boga” (a byli też tacy, którzy mówili: na  największą  chwałę Boga)?

            To jest właśnie zagadnienie, które nas interesuje.

            I proszę: w tym miejscu wprowadźmy Jeremiasza. „Uwiodłeś mnie, Panie, a ja pozwoliłem się uwieść” (Jr 20, 7). Oszałamiające słowa! Wiesz, co w życiu najważniejsze? Pozwolić uwieść się Bogu. Wtedy nie będziesz dyskutował, czy środki antykoncepcyjne czy nie, czy nudyzm na brzegach Bałtyku czy nie, czy wierność żonie czy nie. Będziesz  wiedział.  Jak Bóg cię porwie, będziesz wszystko wiedział.

            Ale proszę słuchać dalej. To jest jeden z najbardziej paradoksalnych tekstów objawionych. A oto – powtórzę – „uwiodłeś mnie i pozwoliłem się uwieść”. Ale następne zdanie jest takie: „Stałem się codziennym pośmiewiskiem, wszyscy mi urągają. Tak, słowo Pana stało się dla mnie każdego dnia zniewagą i pośmiewiskiem” (Jr 20, 7‑8). To jest paradoks! Tam mówi Chrystus: Jeżeli chcesz być doskonałym, pozwól się uwieść, chodź za Mną. A tu on idzie za Nim i mówi: urągają, kpią ze mnie.

            Tak jest po dziś dzień. Iluż to ojców i matek taką zajmuje postawę wobec córki czy syna, jeśli któreś chce iść do zakonu czy na księdza, drogą misyjnego poświęcenia, drogą ofiary, inną niż ten świat proponuje, nie stawiając ekonomii na najwyższym szczycie, ale mówiąc: jestem przeciwny złu, które panoszy się na tej ziemi, a jest ono właśnie dlatego, że nie ma zachowanych proporcji... I proszę znowu zobaczyć: w Ewangelii dzisiejszej Chrystus dopowiada: „Jeśli (znów si vis, „jeśli chcesz”, tak mówił do bogatego młodzieńca) jeśli ktoś chce pójść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować życie swoje, straci je; a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je” (Mt 16, 24‑25).

            Jeremiasz to jest Stary Testament. On przeczuwa Chrystusa, przeczuwa, jakie jest dopełnienie tego ludzkiego dramatu. Jeśli podda się Bogu, to ludzie go wykpią, wyśmieją, zniszczą, będą próbowali go zniszczyć. Ale Chrystus równocześnie mówi tak, tak  kończy:  „Albowiem Syn Człowieczy przyjdzie w chwale Ojca swego razem z aniołami swoimi, i wtedy odda każdemu według jego postępowania” (Mt 16, 27). Trzeba mieć przed oczami taki horyzont, trzeba to wiedzieć.  To jest  nauczanie religii dzieci, młodzieży, dorosłych! Pokazać im całość. I wtedy: „Miłuj i czyń co chcesz”, jak mówił św. Augustyn.

            Bądź wierny Chrystusowi – nihil Christo carius, „nic droższego nad Chrystusa” – a będziesz miał normę rozróżniania dobra od zła i wszystkie pośrednie ogniwa będziesz umiał interpretować tak jak trzeba.

            Psalm, któryśmy wyśpiewali, koncentruje nam na końcu to wszystko przy Panu naszym obecnym na ołtarzu: „Oto wpatruję się w Ciebie w świątyni  (jest!),  by ujrzeć Twą potęgę i chwałę. A Twoja łaska jest cenniejsza od życia” (Psalm responsoryjny).

            „Twoja łaska jest cenniejsza od życia”! Życie masz. Łaskę masz? Wtedy szczęściem jest móc uczestniczyć w Przenajświętszej Eucharystii, gdzie jest  cel,  do którego idziemy poprzez pielgrzymstwo codzienności, i gdzie jest  zadanie,  jak ten cel osiągnąć. Gdzie jest pomoc najpotężniejsza, aby być na dobrej drodze. Stąd maior gloria, maxima gloria Boga przez Chrystusa.

(1990)

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz