ROK A

 

Pierwsze czytanie: Ez 33, 7‑9

                                                                                                                     Drugie czytanie: Rz 13, 8‑10

                                                                                                                     Ewangelia: Mt 18, 15‑20

23 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

09 września 2023

Gdybyśmy zsumowali te wszystkie usłyszane zdania, które Pan Jezus wypowiedział, łącznie ze słowami Ezechiela i Pawła, i gdyby ktoś zapytał, o czym dzisiaj słowo Boże mówi, to moglibyśmy to określić i wyrazić jednym słowem: o obowiązku upominania.

            Sprawa charakterystyczna: upominanie czy napomnienie jest w chrześcijaństwie czymś ważnym, odgrywa ważną rolę, ale zwłaszcza w dzisiejszych czasach spotyka się z alergiczną kontestacją. Ludzie nie lubią być upominani, napominani, oceniani, sądzeni – a zapominają, że to jest nakaz Pański z Księgi Ezechiela: „Ciebie wyznaczyłem na stróża domu Izraela, abyś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał ich w moim imieniu” (Ez 33, 7).

            A więc czynność upominania, o której dzisiaj słyszymy, jest w Starym Testamencie bardzo ceniona. To samo jest w wypowie­dziach Chrystusa. To nie my wymyślamy sobie coś: „Jezus powiedział do swoich uczniów: «Gdy twój brat zgrzeszy przeciw tobie, idź i upomnij go w cztery oczy”. Albo usłucha cię, albo cię nie usłucha, a jeśli cię „nie usłucha, donieś Kościołowi. A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik” (Mt 18, 15.17). Ważna sprawa. Szczególnie ważna w naszej rzeczywistości, kiedy dominujący dziś trend wychowania bezstresowego nie toleruje upomnień i napomnień.

            Tylko proszę zauważyć ten moment, którego nie można utracić z oczu, jeśli się chce człowiek dostosować do tego, czego nas naucza Pan Jezus: trzeba, abyśmy upomnienia, napomnienia, zaklinania przyjmowali jako wyraz interwencji Boga w nasze życie! I z tego krótkiego epizodu tutaj cytowanego (jest ich dziesiątki w Biblii) wynika, że upominanie, napominanie to dar Ducha Świętego, to charyzmat dany niektórym ludziom dla reprezentowania słowa Boga.

            Bóg napomina przez ludzi. To jest jedna z głównych funkcji proroków, apostołów i konsekwentnie tych, którzy w Kościele ich reprezentują: biskupów, pod autorytetem Piotra.

             Poszerzając jeszcze przestrzeń, w której występuje to zjawisko napominania, upominania, musimy popatrzeć na Jana Chrzciciela. Ten jest mistrzem w napominaniu, i to w sposób, który dzisiaj prawdopodobnie byłby nie do zaakceptowania: „Plemię żmijowe”! (Mt 3, 7; Łk 3, 7)[1]. To tak jakby ktoś powiedział ustami świętego Jana Chrzciciela: Ty żmijo jedna! Tak mówiono. Tak mówili prorocy. Tak mówił wiele razy Pan Jezus: „Plemię żmijowe!” (Mt 12, 34; 23, 33)... „Plemię przewrotne i wiarołomne” (Mt 12, 39)... „Groby niewidoczne, po których ludzie bezwiednie chodzą” (Łk 11, 44)... „Biada wam, przewodnicy ślepi” (Mt 23, 16). I tak mówili Apostołowie. Ale zawsze był podtekst, który pięknie wyraził święty Paweł: „Przez nas Bóg sam udziela napom­nień” (por. 2 Kor 5, 20). Tak pisał do Koryntian i jak wiemy, napominał ich surowo. W Listach Pawła wiele jest takich mocnych słów.

            „Z waszej to przyczyny – wypominał uczniom Chrystusa – poganie bluźnią imieniu Boga” (Rz 2, 24). I nalegał: „Zaklinam was w Panu, abyście już nie postępowali tak, jak postępują poganie, z ich próżnym myśleniem, umysłem pogrążeni w mroku” (Ef 4, 17‑18). Pisał do swego umiłowanego ucznia, Tymoteusza: „Zaklinam cię wobec Boga i Chrystusa Jezusa: głoś naukę, nastawaj w porę, nie w porę, w razie potrzeby wykaż błąd, poucz, podnieś na duchu z całą cierpliwością” (2 Tm 4, 1‑2).

            Czasem jego własna cierpliwość była wystawiona na próbę i wtedy wyrywała mu się z ust skarga: „Obawiam się o was: czy się dla was nie trudziłem na próżno... Czy dlatego stałem się waszym wrogiem, że mówiłem wam prawdę?... Jakże chciałbym być w tej chwili u was i odpowiednio zmienić swój głos, bo nie wiem, co z wami począć” (Ga 4, 11.16.20).

            Ileż to już razy czytaliśmy piękne wypowiedzi Ojców Kościoła, dotyczące najwyższych pasterzy i biskupów, od których Bóg domaga się, by milcząc nie zdradzili swojego posłannictwa.

            „Pasterz – pisał święty Grzegorz Wielki – niech będzie roztropny w milczeniu a pożyteczny w mówieniu: nie powinien rozgłaszać tego, o czym należałoby milczeć, ani zamilczać tego, co się powinno powiedzieć. Albowiem podobnie jak nierozważne słowo wprowadza w błąd, tak nieroztropne milczenie pozostawia w błędzie tych, którzy mogliby poznać prawdę. (To nie tylko o duszpasterzach mowa, o wychowawcach i rodzicach także!). A tymczasem nierozważni pasterze w obawie przed utratą ludzkich względów często powstrzymują się od otwartego głoszenia tego, co słuszne. Nie strzegą owczarni – powiada Prawda – z gorliwością dobrych pasterzy, ale postępują jak najemnicy, uciekając w obliczu nadchodzącego wilka i zasłaniając się milczeniem”[2].

            Ale ci, którzy mają miłość, wiedzą, o co chodzi. Tak jak w dzisiejszej Ewangelii: „Jeśli twój brat zgrzeszy, idź i upomnij go. Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata” (Mt 18, 15). Jeśli ktoś upomina dlatego, że ten drugi łamie przykazania, to jest to dar największy, łaska Boża wyraźna, że znalazł się ktoś, kto nie powiedział sobie: rób, co chcesz, róbcie, co chcecie, ja się nie mieszam w wasze sprawy.

            W imię Boga ten, kto jest zobowiązany do zajmowania stanowiska, musi zabierać głos. „Jeśli ci umilkną – mówił Chrystus o swoich uczniach – kamienie wołać będą” (Łk 19, 40).

            Święty Augustyn, który z taką otwartością wyjawił w swych Wyznaniach własne błędy i grzechy, by uwielbić Boga za dar nawrócenia i wskazać innym drogę, ubolewał nad takim pasterzem, który nie reaguje na grzech i pozwala ginąć owcom. „Czy oszczędzi błądzących w obawie, by mu nie odmówiono szacunku albo nie chwalono w mniejszym stopniu, jeśli zgani? Otóż gdyby tak postąpił, byłby w liczbie tych, którzy sami siebie pasą, nie owce... (Pasterz dobry) pochyla się nad owcą słabą i chorą, aby naciąć ranę, i nie pobłaża chorobie”[3]. Mówi dziś i do nas Bóg przez proroka Ezechiela: „Jeśli do występnego powiem: «Występny musi umrzeć», a ty nic nie mówisz, by wstępnego sprowadzić z jego drogi, to on umrze z powodu swej przewiny, ale odpowiedzialnością za jego śmierć obarczę ciebie” (Ez 33, 7‑8).

            Dodajmy na marginesie, że wychowanie bezstresowe, plaga naszych czasów, to również unikanie mówienia o cierpieniu, o konieczności cierpienia „na tym łez padole”. „Kimże są ci – pisze Augustyn – którzy lękając się urazić słuchaczy, nie tylko nie przygotowują na zbliżające się próby, ale nawet obiecują szczęście na tym świecie, którego Bóg wcale światu nie obiecał. Pan zapowiedział światu nieustanne udręki i cierpienia; ty zaś pragniesz, aby chrześcijanin był od nich wolny? Właśnie dlatego, że jest chrześcijaninem, będzie więcej cierpiał na tym świecie”[4].

            Można jeszcze wydobyć z dzisiejszych tekstów liturgicznych istotne przypomnienie – bo to jest przypomnienie; dzisiaj cały zestaw Liturgii słowa, słowa Bożego, mówiąc o upominaniu, napominaniu, zaklinaniu, co jest działaniem ewangelicznym, wskazuje na rzecz bardzo istotną: przypomina mianowicie, że nie jesteśmy z natury ludźmi dobrymi.

            Jesteśmy, niestety, zranieni grzechem pierworodnym i przed wszystkimi innymi zranieniami, jakimi nas ludzie poranili, jak to często dzisiaj mówimy, jest zranienie fundamentalne: właśnie zranienie przez grzech pierworodny. To, które nas skłania bardziej ku czynieniu tego, co złe, aniżeli tego, co dobre. „Widzę dobro i pochwalam, ale czynię zło, którego nie chcę”, mówili starożytni (Owidiusz). „Widzę – mówi święty Paweł – inne prawo w moich członkach, prawo sprzeciwu przeciwko dobru, które powinienem czynić” (por. Rz 7, 23).

            To jest bardzo ważne. I właśnie tym, którzy tego nie potrafią zrozumieć, trzeba rozpocząć tłumaczenie, czym jest życie chrześcijańskie, od tego właśnie fenomenu. Bo to zjawisko, które jest tak bardzo istotne, wskazuje poza tym na możliwość ewolucji, zmiany, postępu wewnętrznego. Człowiek, który przyjmuje z pokorą napomnienie drugiego, jeśli ten zauważył u niego wadę i tę wadę delikatnie, subtelnie mu pokazał, o niej mu powiedział, zyskał skarb. Ileż to w konfesjonale, u kierowników duchowych słyszy się rad i porad, i nakazów, i upomnień.

            Zwracanie uwagi na „niemożność natury ludzkiej – pisze Norwid – nie jest niedelikatnością, i architekt, który zamiast grubej belki kładzie przez grzeczność delikatny kijek, grubianinem jest straszliwym, zabijając ludzi, na których, przez ową delikatność jego, dach się wali. Gdy przeciwnie, grubą belkę kładąc, bardzo jest delikatny”[5]. Biada temu, który tylko ciągle zagłaskuje, jak mówimy, i nie dotyka człowieka. „Wszystko dobrze, tylko tak dalej!” To nie jest prawda o nas. Ale ten, kto usłyszy prawdę i ma rzetelną wolę poprawy, przyjmuje upomnienie jako dar Ducha Świętego, który domaga się współpracy z darem. Współpracy, by człowiek pomimo wszystko, pomimo tych słabości i wad szukał Boga i udokumentował, że łaska Boża nie została mu dana daremnie.

            I wtedy coraz bardziej się stara, by „człowiek zewnętrzny” – właśnie ten, który przekracza normę, tak czasem przekracza, że  widać  przekroczenie tej normy, dlatego musi być upomniany – opanowany został przez „człowieka wewnętrznego” (por. 2 Kor 4, 16). To jest cała istota drogi z Chrystusem, pracy nad sobą i rozwinięcia darów Ducha Świętego, które otrzymujemy w sposób obfity podczas sakramentu bierzmowania, ale też podczas każdego uczestniczenia w Przenajświętszej Eucharystii.

            Dzisiaj warto tą dominantą zakończyć, przypominając słowa proroka: „abyś słysząc z mych ust napomnienia, przestrzegał (wszystkiego) w moim imieniu” (Ez 33, 7). I to zdanie z Psalmu responsoryjnego: „Słysząc głos Pana serc nie zatwardzajcie”. Słyszeliśmy głos kantora, ale wiemy, że to jest głos Pana, słyszymy proklamację słowa przez kaznodzieję, ale to nie jest głos jego, tylko to jest głos Pana, który przemawia do nas. Bo ostatecznie bazą, fundamentem, skałą, na której opiera się cała nasza budowla życia wewnętrznego, jest słowo Boże. I jeśli godzę się na upomnienie, napomnienie, nawet zaklęcie – „zaklinam cię w imię Jezusa Chrystusa”: to i tamto czyń, tego nie czyń – prowadzi mnie ono prosto do tego, co dziś usłyszeliśmy: „Jeśli dwaj z was na ziemi zgodnie o coś prosić będą, to wszystkiego użyczy im mój Ojciec, który jest w niebie. Bo gdzie są dwaj albo trzej zebrani w imię moje, tam Ja jestem pośród nich” (Mt 18, 19‑20).

            Właśnie upomnienie i napomnienie ma doprowadzić do tego zgodnego współistnienia, do tego zgodnego, wspólnego budowania na najgłębszych fundamentach opartego działania, dzięki któremu tworzy się królestwo Boże na ziemi i Ciało Mistyczne Chrystusa dynamicznie się rozwija.

(2005)

 

   [1] „Wiele też innych napomnień dawał ludowi”, mówi Łukasz Ewangelista (Łk 3, 18). „Lecz tertarcha Herod, karcony przez niego z powodu Herodiady, żony swego brata, i z powodu innych zbrodni, które popełnił, dodał do wszystkiego i to, że zamknął Jana w więzieniu” (Łk 3, 19).

   [2] Św. Grzegorz Wielki, papież, z Reguły pasterskiej (Liturgia Godzin, tom IV, s. 265).

   [3] Kazanie św. Augustyna O pasterzach (Liturgia Godzin, t. IV, s. 202).

   [4] Tamże, s. 209.

   [5] Cyprian Kamil Norwid, List do Marii Trębickiej z października 1856 roku; w: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, dz. cyt., t. 8, s. 292.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz