ROK C


Pierwsze czytanie: Am 6, 1a.4-7

Drugie czytanie: 1 Tm 6, 11-16

Ewangelia: Łk 16, 19-31

26 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

24 września 2022

„Czyś słyszał kiedyś, żeby rzeźbiarz powiadał: «Z tej bryły kamienia wydobędę piękno»? Byłoby to oszustwo pustego liryzmu, produkcja tandety. Prawdziwy artysta powie: «Z tego kamienia staram się wydobyć coś, co by przypominało ciężar, jaki czuję w sobie». I jeśli jest rzeźbiarzem wielkiej miary, dzieło będzie piękne” .

Te słowa, piękne słowa, wzięte od autora „Małego Księcia”, w pewnej mierze odnoszą się też do wychowawcy.

Mówimy na początku roku wiele na ten temat, poczuwamy się do odpowiedzialności, i to na szczeblu najniższym, wobec dzieci przedszkolnych, i młodzieży, a także młodzieży akademickiej, która niebawem zjedzie do naszego miasta, aby brać w ręce stery swojego wychowania. Bo jeśli człowiek ma już certyfikat dojrzałości w kieszeni, mamy prawo przypuszczać, że jest odpowiedzialny za to, dokąd idzie i według jakiego wzoru kształtuje swoje życie.

To piękne zdanie jest w odniesieniu do wychowawcy prawdziwe tylko do połowy, bo jest ogromna różnica między rzeźbiarzem a bryłą kamienia. Ani dziecko, ani młody człowiek, ani nikt z żyjących nie jest bryłą kamienia. Od chrztu niesie w sobie życie Boga. Chyba, że zły człowiek to życie w nim zabije, rodzice nie ochronią od tego bogobójstwa w człowieku, albo on sam przez najczęściej nieroztropność lub głupotę narazi ten skarb na stratę.

Ale jest wiele słuszności w tym zdaniu. Wychowawca musi nieść w sobie Boski ogień. Musi nieść w sobie ten ciężar, który „czuje w sobie”. Pamiętamy z hagiografii ten piękny epizod – spotkanie (które czasem cytujemy), kiedy to w osobie św. Jana Bosco wystąpił wychowawca wobec małego chłopca, który później został świętym, Dominika Savio. Kiedy wychowawca popatrzył i przejrzał go, i powiedział: „Dobry z ciebie materiał”, mały spojrzał na niego i odpowiedział: „Jeśli krawiec będzie dobry, to coś z tego będzie”. I sprawdziło się. Porównanie niezwykle celne, dopełniające to zdanie o rzeźbiarzu.

Ale wiemy z praktyki, że w układzie wychowanek-wychowawca rzadko istnieją takie idealne układy, wręcz przeciwnie, są niezwykłym wyjątkiem. Stąd prawie każdy, a przynajmniej wielu ludzi przeżywa kryzysy, dramaty, doświadcza zdrady i jej konsekwencji, doznaje goryczy. Iluż to ludzi, przeżywając swoją życiową gehennę, szuka pełni i tego, kto by im podał rękę do określenia celu i drogi, gdzie tę pełnię i prawdę życia można znaleźć! Ale pozostała reszta szuka sensu życia i jego pełni na swój rachunek, według własnego widzimisię, i kontynuuje dalej tę swoją drogę krzyżową bez Chrystusa. To jest przedsmak piekła.

Problem dzisiejszy, przedstawiony nam w Ewangelii – problem bogacza i żebraka – ukazuje w całej ostrości, że sens życia upatrywany w użyciu, w konsumpcji, niszczy w człowieku zmysł Boży, a tym samym prowadzi do duchowej ruiny. Ukazuje również, że tylko wiara, wiara w Jezusa Chrystusa w sposób prawdziwy wartościuje doczesność. Są też w tej
perykopie ewangelicznej ukazane konsekwencje właśnie zetknięcia owego nieumiejętnego rzeźbiarza, a może partacza, z bryłą kamienia. Może faktycznie kamienia, bo łaska dana na chrzcie czy w bierzmowaniu została przy kuciu dłutem tandetnego partacza a może i przygodnego kusiciela zniszczona.

Ten skrót „bogacz i żebrak” – znamy przecież tę przypowieść na pamięć – ukazuje życie ludzkie w dniach chwały i upadku, w życiu doczesnym i po śmierci. Wydawało się bogaczowi, według własnego widzimisię, że to jest lepsza droga. I tak żył, nie patrząc poza próg śmierci. Żebrak patrzył poprzez próg śmierci i na doczesność. Co za niezwykła lekcja! Oto bogacz woła: „Ojcze Abrahamie, ulituj się nade mną i poślij Łazarza (co za przemiana ról!); niech koniec swego palca umoczy w wodzie i ochłodzi mój język, bo strasznie cierpię w tym płomieniu... Proszę cię, ojcze, poślij, poślij go do domu mojego ojca, mam bowiem pięciu braci: niech ich przestrzeże, żeby i oni nie przyszli na to miejsce męki” (Łk 16, 24.27).

To jest moment niezwykle istotny dla naszej refleksji. Wracając bowiem na obszar wychowania, zarówno jak chodzi o wychowywanie nieukształtowanych ludzi, dzieci i młodzieży, jak też o formowanie dorosłych, widzimy, że nie wystarczy przestroga: „Jeżeli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą” (Łk 16, 31). I dalej prorokom nie wierzą i robią swoje, i kształtują swoje życie według własnego
widzimisię, nie widząc, że tylko formowanie wiary daje człowiekowi sens i daje człowiekowi prawdę życia.

Słuchamy tego – i czy zajmujemy stanowisko? Czy wartościujemy to, co słyszymy, i odnosimy to do siebie? I czy widzimy napięcie, jakie istnieje pomiędzy prawdziwym wychowaniem a wychowaniem poprzez przestrogi? Wielu wychowuje poprzez nakazy, zakazy – zamiast wtajemniczać w to tworzywo, które jest życiem Boga nieśmiertelnego, wszechmocnego, które składa Chrystus w duszę każdego człowieka od chrztu, a potem przez Eucharystię.

Otwierać dziecku, młodemu człowiekowi – i staremu, po siwiznę i przedpole grobu – otwierać mu oczy na skarb, który ma! Iluż to ludzi przychodzi do kościoła, słuchając przestróg, nakazów, zakazów, i myślą, że moralność na tym tylko polega. Iluż to ludzi odpowiedzialnych za wychowanie – rodzice, wychowawcy, katecheci, katechetki – popełniło ten błąd i popełnia, potrząsając sumieniami, przerażając, przestrzegając, bo nie potrafią nic więcej.

Też to nam dzisiaj przypomniał Paweł, pisząc do Tymoteusza: „Ty, o człowiecze Boży, podążaj za sprawiedliwością, pobożnością, wiarą, miłością, wytrwałością, łagodnością. Walcz w dobrych zawodach o wiarę, zdobądź życie wieczne: do niego zostałeś powołany i o nim złożyłeś dobre wyznanie wobec wielu świadków” (1 Tm 6, 1112). Jaki niezwykle subtelny program wychowania i wtajemniczania w wielki świat Boga! Gdybyśmy się tak
zastanowili tylko nad jedną kategorią z tego wielkiego bloku zdań: ty, człowiecze Boży – od chrztu Boży, zanurzony w śmierci i zmartwychwstaniu Chrystusa, bierzmowany Duchem Świętym, karmiony Eucharystią – podążaj za sprawiedliwością...

Kiedy dopracowujemy w sobie tego typu pojęcia, kiedy staramy się we własnym sercu kształtować sprawiedliwość, taką jaką ma Jezus Chrystus, żeby w tej dżungli tego świata wiedzieć, skąd, dokąd i po co, i jak; kiedy każdy mówi co innego, kiedy każdy mówi, co jest sprawiedliwe – pytamy: gdzież jest sprawiedliwość? Dochodzimy do końca i mówimy: nie ma sprawiedliwości. Nieprawda! Jest sprawiedliwość. Sprawiedliwym jest Bóg objawiający się w Jezusie Chrystusie a dający się nam w Eucharystii. I dlatego formowanie wiary jest najważniejszym momentem naszego życia. Ale proszę tego nie przeoczyć: w kontekście Eucharystii! Nie dlatego, że musimy refleksję doprowadzić do tego progu.

Oto dzisiejsza perykopa ewangeliczna kończy się zdaniem: „Jeśli Mojżesza i Proroków nie słuchają, to choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”. Kto czyta Nowy Testament, od razu kojarzą mu się te słowa z innym epizodem ewangelicznym: kiedy zrozpaczonym, nie widzącym sensu życia uczniom idącym do Emaus, mówiącym „a myśmy się spodziewali” (Łk 24, 21), wydaje się, że stracili wszystko, Jezus przez drogę wykłada im, jak to Mojżesz i Prorocy o Nim mówili (Łk 24, 2527) i jak sprawdziło się wszystko. I kiedy zaczął dzielić Chleb, po podzieleniu się słowem Proroków i Mojżesza, łuski spadły im z oczu. Ślepcy ujrzeli. Nie potrzebowali przestróg, zobaczyli w Chrystusie Boga i w Nim odkryli sens.

To wyraźna aluzja do ostatniego członu tego zdania kończącego dzisiejszą Ewangelię: „Choćby kto z umarłych powstał, nie uwierzą”. Nie słuchali proroków, ale kiedy już Chrystus powstał z martwych i zaczął im w trakcie Mszy świętej wyjaśniać Pisma, „zaczynając od Mojżesza poprzez wszystkich proroków” (Łk 24, 27), zaczynają rozumieć i serca ich pałają (Łk 24, 32). Wiarę zapewnia Słowo Boże przekazane przez „Mojżesza i Proroków”, dzielone podczas łamania Chleba. To „On wiary dochowuje na wieki” (Psalm responsoryjny).

Tak więc ci, którzy nawet wierzą, że Chrystus zmartwychwstał, ale nie odnajdują Go i nie szukają w Eucharystii – idą tylko, jak dzwony na rezurekcję dzwonią, żeby dać wyraz solidarności z masą wierzących, ale nie szukają Go na co dzień zmartwychwstałego, ukrytego w Eucharystii, aby rozumieć Jego słowo – ci dalej nie wierzą, dalej rzeźbią kamień w sobie. Jeśli żyją w grzechu, dalej są rzeźbiarzami, którzy formują kamień, ale nie mają w sobie tego ciężaru, który się „w sobie czuje”: miłości Boga, która od wewnątrz przynagla.

Iluż to jest wychowawców-najemników, którzy nie biorą odpowiedzialności za to, co mają czynić. Wysnujmy wnioski – na koniec – dla wychowawców, rodziców, katechetów, katechetek z jednej strony, dzieci i młodzieży z drugiej strony. Padają co chwila w kościołach takie ogłoszenia, jak nawet dziś: Pierwszy piątek – sposobność do spowiedzi, sposobność do Komunii świętej. „To jest Ciało moje, bierzcie i jedzcie z tego wszyscy”. Czy
też, jak w Psalmie przed chwilą śpiewaliśmy: „On wiary dochowuje na wieki. Pan przywraca wzrok ociemniałym, Pan dźwiga poniżonych, Pan kocha sprawiedliwych, Pan strzeże przybyszów”.

Domagajmy się nawzajem od siebie, aby w nas płonął ten żar miłości, ten Boski ogień, który Chrystus pozostawił w Chlebie Eucharystii. Bądźmy rzeźbiarzami, którzy „mają w sobie” ciężar tej miłości, jaka jest na ołtarzu, i z ołtarza ją bierzmy. I tym, którzy są podmiotem naszego wychowania, pomagajmy, by mieli Chrystusa – i byśmy się w tej miłości spotykali. To jest najważniejsze zadanie wychowawcze. Bo w miłości Boga objawionej przez Jezusa Chrystusa i dawanej nam w Eucharystii zawiera się sens życia ludzkiego, sens świata, sens dziejów i sens wszystkiego. A poza Wieczernikiem jest noc, w którą wyszedł Judasz.

(1986)

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz