ROK A

 

Pierwsze czytanie: Iz 25, 6‑10

                                                                                                                     Drugie czytanie: Flp 4, 12‑14.19‑20

                                                                                                                     Ewangelia: Mt 22, 1‑14

28 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

14 października 2023

Wprowadzenie do Mszy świętej:

            Słowa pieśni mówią o zmiłowaniu. Za chwilę drugi raz będziemy wzywać Boga, aby się zmiłował nad nami: „Kyrie, eleison”, „Panie, zmiłuj się!” Kto mówi do Boga, wierzy, że On tu jest. Wierzysz w to, że Bóg tu jest?

            Prośmy o przebaczenie obecnego Boga. Abyśmy mogli godnie uczestniczyć w tym cudownym uobecnianiu, dla ludzi wszystkich czasów, pokoleń, krzyżowej Ofiary  w taki sposób:  w postaci Posiłku eucharystycznego. Prośmy o przebaczenie, abyśmy mogli w białej, godowej szacie zasiąść do stołu Pana.

Homilia:

            Są w naszym życiu codziennym pewne priorytety, jak to lubimy powtarzać, które wywierają przemożny wpływ na nasze myślenie i działanie, po prostu, na postępowanie i życie codzienne. Właśnie o tym przypomniał komunikat Konferencji Episkopatu. Gorący czas w polityce zewnętrznej, międzynarodowej, wewnętrznej. I kto wie, czy nie gorętszy jeszcze w ekonomii. W tej wielkiej, gdzie eksperci proponują rozwiąza­nia, i w tej małej, kiedy trzeba myśleć, jak związać koniec z końcem. Powiedzenie, że byt określa świadomość, jest fałszywe, ale ilu ludzi żyje według praw takiego fałszu. Wyniesieni na ołtarze w ostatnich latach: o. Maksymilian Kolbe, Brat Albert Chmielowski, o. Honorat Koźmiński, o. Rafał Kalinowski przypomnieli, że jest odwrotnie. Że to świadomość określa wszystkie wymiary życia. I przede wszystkim świadomość wiary, świadomość nadziei – „wiem, komu zawierzyłem” (por. 2 Tym 1, 12) – i posiadanie miłości, która sama wystarczy, jest największą nagrodą, jaką człowiek może otrzymać. O tym też wspomina dzisiaj św. Paweł w tych czytaniach, które przed chwilą usłyszeliśmy.

            Modli się tak: „Niech Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa przeniknie nasze serca swoim światłem, abyśmy wiedzieli, czym jest nadzieja naszego powołania” (śpiew przed Ewangelią). To jest cel, do którego idziemy. Kto nie wie, do jakiego celu zmierza, jest jednym z najbiedniejszych. Wtedy rzuca się na byle propozycję, dawaną przez szatana, ludzi złych i zło, które od środka niszczy człowieka.

            Paweł, jak widać z jego dzisiejszych wypowiedzi, wie, czym jest nadzieja jego powołania i nadzieja powołania chrześcijańskiego. „Umiem cierpieć biedę – powiada – umiem i obfitować” (Flp 4, 12a). Wie, że jest „siedem lat chudych i siedem lat tłustych” (por. Rdz 41, 53‑54), i widzi łącznie i równocześnie jedno i drugie. Jak jest chudo, to nie krzyczy. Jak jest tłusto, to je skromnie, bo wie, że za chwilę będzie znowu chudo. Jak w każdej dialektyce po nocy jest dzień, po dniu jest noc. „Do wszystkich – pisze Paweł – w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, obfitować i doznawać niedostatku” (Flp 4, 12b). I to zdanie, które trzeba zapamiętać: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia” (Flp 4, 13). I prosi, abyśmy my mieli taką samą świadomość.

            Moi drodzy, dotykamy w tym miejscu – poprzez tak sformułowane zdanie: „Wszystko mogę w Tym, który mnie umacnia”, zdanie patetyczne, ale bez patosu, bo nasze „wszystko” opiera się na kamieniu węgielnym, którym jest Chrystus, Bóg-Człowiek, który umarł i zmartwychwstał; dom budowany na tym Kamieniu węgielnym nie zawali się, wszystkie inne walą się, jak mówi historia – otóż dotykamy tutaj problemu najważniejszego dla naszego chrześcijańskiego życia i dla naszej chrześcijańskiej dojrzałości. Nie myślcie, że już jesteśmy ludźmi dojrzałymi. Są tu młodzi, są starsi. Są ludzie szukający Chrystusa, nie ochrzczeni jeszcze. Są bierzmowani, są ci, którzy za chwilę przyjmą Ciało Chrystusa, i też jeszcze nie wszyscy są dojrzali. Na każdym odcinku życia można być niedojrzałym i dojrzałym. Na każdym odcinku życia codziennego. Zawodowego, rodzinnego, obywatelskiego. Tak czasem aż korci człowieka, żeby zapytać: czy można być liderem politycznym i niedojrzałym chrześcijaninem? Bo co do zawodu, to chyba już nie mamy wątpliwości, co do pozycji w rodzinie tym bardziej nie mamy wątpliwości.

            Gdzie jest ta więź witalna z Chrystusem-Bogiem, w którym „mogę wszystko, bo mnie umacnia”, Bogiem Wszechmogącym? gdzie się ją zadzierzguje? a gdzie jest miejsce, w którym człowiek odcina się od tego? Przecież nie łudźmy się! Nie każdy, kto został ochrzczony, trwa w tej organicznej więzi z Chrystusem. Iluż to ochrzczonych, bierzmowanych, nawet przystępujących do Komunii świętej (paradoks niezwykły!) jeszcze nie jest tym, czym ma być: dojrzałymi uczniami Chrystusa.

            Jak więc tworzy się tę organiczną więź? Jak dojrzewa owa świadomość wiary, że w końcu mogę powiedzieć:  wiem,  jaka jest „nadzieja mojego powołania”. Wiem, jaki jest cel mojego życia, i wiem, co mam wziąć za środek, który mnie doprowadzi do tego celu, a czego mam unikać, żeby tego celu nie oddalić czy też nie odciąć się od celu. Jak jest powiedziane, że „łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”, tak łaska Boża jest koniecznie potrzebna do osiągnięcia celu.

            A niejeden kpi sobie z tego i żyje w grzechu. Mądry jest? Odpowiedzialny jest? Ma świadomość wiary? Ma świadomość nadziei? Jak wydźwignie się ponad tę przepaść, która jest między Bogiem a człowiekiem? Dokąd żadne rakiety nie wyniosą, żaden instrument wymyślony przez człowieka nie doprowadzi. Jest przepaść. Jest tylko wyciągnięcie ręki z łaski Boga. Kto nie chwyci się tej ręki – nie dojdzie. Piekło to nie ogień tylko. To jest ogień pragnienia niszczący człowieka, który nie zna Boga.  To  jest piekło. Wewnętrzny ogień, który pali człowieka przez niedosyt i pustkę wewnętrzną. Przedsmakiem tego jest to, co ludzie przeżywają dzisiaj, przed czym uciekają, rzucając się na fatamorgany narkotyków czy alkoholu, czy seksu, czy pornografii. Nie wiedzą, że trzeba pogłębiać świadomość wiary i umieć dopomóc sobie w dojrzewaniu wiary, którą otrzymaliśmy na chrzcie.

            Zobaczmy, jak wspaniale dzisiaj liturgia słowa ukazuje nam pewien model, pewną propozycję. Można czytać te teksty, tak jak dziś przeczytaliśmy, chronologicznie, począwszy od Izajasza. Który mówi, że Bóg, „Pan Zastępów przygotuje dla wszystkich ludów  na tej górze  ucztę wyborną” (por. Iz 25, 6). To jest proroctwo Izajasza, paręset lat przed Chrystusem, o sakramentach. Proroctwo o tym, czego Chrystus dokona na krzyżu i przez swoje zmartwychwstanie – i ukryje w Hostii, aby Uczta eucharystyczna stała się miejscem, gdzie dokonuje się owa więź witalna między Bogiem a człowiekiem.

            Już widać, że samo stanie na Mszy świętej, bez uczestniczenia w Eucharystii po wyznaniu grzechów, jest tylko połową drogi do celu. Ale od tej wizji mówiącej o sakramentach Izajasz jak gdyby idzie o krok dalej: pokazuje, że dzięki Uczcie wszyscy, żyjąc kilkadziesiąt lat na tej ziemi, idąc do celu wspólnie, zasiądziemy do ostatecznej Uczty, Uczty eschatologicznej. Uczty, która będzie na końcu świata. To jest celem życia ludzkiego: być z Bogiem. W biblijnym języku „uczta, posiłek” oznacza bliskość. Bliskość nie tylko człowieka z człowiekiem, bo jeśli Bóg staje się Gospodarzem posiłku – bliskość człowieka z Bogiem. Aby napełnił serce i aby przez to dał zrozumienie, to głębokie zrozumienie drugiego człowieka – znowu można powtórzyć: i w zawodzie, i w rodzinie, i w relacjach obywatelskich.

            I teraz dopiero widać, że to, co Bóg stwarzając człowieka dał nam jako chleb codzienny: zasiadanie do wspólnego posiłku, często w wielu domach jest niszczone ze względu na styl pracy, bo gdzie wszyscy pracują, tam jedzą w stołówkach. Wszystko jest nienormalne. Niszczy się symbol wspólnego posiłku. Ale kto już to zrozumiał, kto już tym żyje, kto doświadcza radości wspólnego posiłku, kto pamięta o Bogu podczas wspólnego posiłku, temu od razu wiąże się wszystko w jedno: posiłek ludzki jest znowu znakiem wskazującym na Posiłek eucharystyczny. Na Posiłek wspólnej Komunii z jednego stołu, gdzie chleb jest przemieniony w Ciało Pańskie.

            A kto idzie jeszcze głębiej – i to trzeba właśnie zrozumieć, bo to tworzy ową trwałą więź między Chrystusem a człowiekiem – ten przez przyjęty Sakrament, przez przyjęcie eucharystycznego Chleba, Chleba obecności Chrystusa, przez miłość, modlitwę i pracę nad sobą, przez coraz większe oczyszczenie ma przygotować się do Uczty wiekuistej. Kiedy to Bóg, po przekroczeniu przez nas progu śmierci, ze swoimi dalej  jest.  Bo prawdę mówiąc to, co my w tej chwili robimy, ci po drugiej stronie śmierci robią to również.

            Bo ten sam Chrystus jest tu i tam. Tylko my Go jeszcze nie widzimy, a oni Go widzą. A kto już tutaj ma świadomość wiary, ten przez wiarę widzi to, co jest u kresu, u celu ostatecznego. I kiedy zasiądzie do eucharystycznego Posiłku, kiedy zbliża się do Chrystusa z pokorą i wiarą – czy też nawet po przyjęciu Eucharystii zasiada do stołu w domu, do wspólnego obiadu czy kolacji, a ma świadomość wiary – coraz bardziej zadzierzguje swoją więź z Chrystusem. I tworzy się nierozerwalne przymierze między Bogiem a człowiekiem, które ma swój ogromny wpływ na myślenie człowieka, na jego działanie, na całe jego postępowanie.

            Proszę zauważyć na koniec tej refleksji jeszcze jedną rzecz, bo może umknęła waszej uwadze. Dzisiaj śpiewa się Psalm dwudziesty trzeci: „Pan jest moim Pasterzem, niczego mi nie braknie. Pozwala mi leżeć na zielonych pastwiskach. Prowadzi mnie nad wody, gdzie mogę odpocząć, orzeźwia moją duszę. Wiedzie mnie po właściwych ścieżkach. Chociażbym przechodził przez ciemną dolinę, zła się nie ulęknę, bo Ty jesteś ze mną... Stół dla mnie zastawiasz na oczach mych wrogów. Namaszczasz mi głowę olejkiem, obficie napełniasz mój kielich” (Psalm responsoryjny).

            Ten Psalm od początku chrześcijaństwa jest włączony w proces wtajemnicza­nia ludzi niewierzących w świadomość wiary. Ten psalm, wiele razy powtarzany, uczy, jak zbliżać się do Chrystusa. Co trzeba robić, jakie warunki trzeba spełnić, żeby każdy uczta – i eucharystyczna, i domowa, i ta ostateczna – była spotkaniem z Chrystusem. Ukazuje, jakimi etapami człowiek przychodzi do bliskości z Bogiem. Po prostu: ma się ubrać w szatę godową, być godny tego, ma  przyjść  na Ucztę, by spotkać Chrystusa, tak jak my w tej chwili. Ale ma  przyjąć  Jego dar. Przyjąć może ten, kto spełnił Jego wołanie: daj Mi swoje grzechy!

            Iluż to ludzi tego podstawowego żądania, tej prośby nie rozumie. „Daj mi!” to znaczy porzuć i żałuj. A kiedy już przyjmie dar Eucharystii, wtedy przyjmuje do swojego wnętrza miłość, dzięki której świadomość wiary staje się tak mocna, że objawia się we wszystkich przejawach codziennego życia.

            Nawet wtedy, kiedy się jest politykiem.

            Bo jest solidarność[1] ogólnoludzka i jest solidarność w Chrystusie. Kto się jej nie nauczy, zawsze będzie dzielił, a nie jednoczył. I nie wystarczy pisanie haseł. Trzeba dojść do samego wnętrza: do Chrystusa. Trzeba umrzeć dla grzechu i żyć Jego życiem. I o taki priorytet[2] chodzi, o  taki  priorytet w swoim życiu: mieć i cenić Chrystusa ponad wszystko, ponad wszystkie wartości. Miłować Go, jak przykazanie mówi, całym sercem, całą duszą, całym umysłem. A wtedy wszystko inne jest po Chrystusowemu. Inaczej są to iluzje. I w życiu prywatnym, i zawodowym, i publicznym.

(1990)

 

   [1] To oczywiście aluzja do NSZZ Solidarność; w dwa miesiące po tej homilii Lech Wałęsa został wybrany prezydentem Trzeciej Rzeczypospolitej.

   [2] To znowu aluzja do dyskusji narodowej nad priorytetowymi sprawami Ojczyzny.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz