ROK A


Pierwsze czytanie: Iz 8, 23 – 9, 3

      Drugie czytanie: 1 Kor 1, 10‑13.17

      Ewangelia: Mt 4, 12‑23

3 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

21 stycznia 2023

Czas mija szybko, czas śmierci, ale i czas życia. Dla jednych to slogan, dla drugich to prawda, która wbija się ostrym cierniem w ich świadomość. Dlatego też rozróżnienie, że życie ludzkie nie jest tylko, w wartkim potoku uciekającego czasu, dążeniem ku śmierci, ale dążeniem do życia – jest tchnieniem nadziei. A głosem, który przypomina tę prawdę, jest dzień i noc, noc i dzień. Bo tak czas też mierzymy. I ta dialektyka dnia i nocy, zwłaszcza w okresie przeżywania ciężkiej zimy (symbol nocy), wzbudza tęsknoty za słonecznym latem i kieruje naszą myśl na prastary symbol: właśnie na napięcie, jakie istnieje między światłością a ciemnością.

Ten prosty i czytelny symbol ma też nam wiele do powiedzenia. Pamiętamy może, wielu na pewno z nas to pamięta, że podczas Pasterki, Mszy świętej odprawianej w nocy, czytaliśmy tekst Izajasza, który został nam przed chwilą tutaj przeczytany. Jeszcze raz Kościół zastosował te słowa do gromadzącego się w kościele ludu, już w nieco innym kontekście: nie w kontekście Bożego Narodzenia, ale w okresie, kiedy Jezus z Nazaretu leczy ludzkie niemoce i kiedy naucza; kiedy wzywa do nawrócenia i powołuje, aby iść za Nim, powołuje do bezpośredniej służby dla zbliżającego się królestwa Bożego.

Oto zapowiada Prorok: „Naród kroczący w ciemnościach ujrzał światłość wielką; nad mieszkańcami kraju mroków zabłysło światło. Pomnożyłeś radość, zwiększyłeś wesele. Rozradowali się przed Tobą, jak się radują we żniwa, jak się weselą przy podziale łupu” (Iz 9, 1 2). Tak wieścił Prorok paręset lat przed narodzeniem Chrystusa. A kiedy przyszedł, kiedy „Słowo stało się ciałem” (J 1, 14), kiedy światło przyszło na świat (J 1, 9), faktycznie rozpoczęła się całkiem inna epoka. Choć pozory są, że jest tak jak było, to jednak wielu z nas nawet, nie tylko z tych, którzy byli wtedy, wie, że jest całkiem inaczej. „Lud, który siedział w ciemności, ujrzał światło wielkie, i mieszkańcom cienistej krainy śmierci wzeszło światło” (Mt 4, 16).

Proszę zauważyć, że od chwili, kiedy „Słowo stało się ciałem”, kiedy „Światło wzeszło” w ciemności tego świata, jawi się nowa relacja: Chrystus wobec ludzi. Chrystus-Światłość i ludzie-ciemność. Chyba nikt się nie łudzi, że w nas nie ma ciemności, nawet jeśli przeszliśmy przez oczyszczające wody chrztu, nawet jeśli przez łzy żalu obmywamy się z naszych grzechów. Jak Bóg-Światłość ze Światłości, tak człowiek-ciemność z ciemności. I dopiero w tym styku dokonuje się przemiana człowieka. Właśnie Chrystus przychodzi i jak w dzisiejszej Ewangelii kieruje apel do tłumu i do poszczególnych, konkretnych osób: „Nawracajcie się, albowiem bliskie jest królestwo niebieskie” (Mt 4, 17). A do niektórych mówi: „Pójdźcie za Mną” (Mt 4, 19).

A więc ustala się schemat, tak jak istnieje schemat dnia i nocy, światłości i ciemności – dopowiedzmy: krzyża i zmartwychwstania, grzechu i świętości – tak też istnieje schemat: dający i otrzymujący-biorący, lekarz i chory, nauczyciel i uczeń, Jezus Chrystus i człowiek. Przed chwilą śpiewaliśmy, zanim kapłan odczytał słowa Ewangelii: „Jezus głosił Ewangelię o królestwie i leczył wszelkie choroby wśród ludu” (śpiew przed Ewangelią).

Można tutaj dodać, że najmniej może widzimy ostatnie przęsło tej dialektyki: że Chrystus jest obecny w Eucharystii, a my tuż przy Nim, obok Niego. I czasem z tego nic nie wynika. I dalej chodzimy w ciemności, w grzechu, idąc ku śmierci i nie wiedząc, po co żyjemy. A Chrystus przychodzi i jest jak gdyby bezradny – On, Bóg Wszechmogący! – niemocny wobec wolności człowieka, który chce żyć tak, jak sam chce.

Wróćmy do tego schematu „dający i otrzymujący, lekarz – chory”. Nam się trudno do tego przyznać. Kiedy chcemy powstać z ciemności grzechu i mamy przejść przez oczyszczającą moc konfesjonału, gdzie Chrystus obmywa nas w swojej krwi, musimy powiedzieć: moja wina, moja bardzo wielka wina, musimy się przyznać do choroby. I rzecz niezwykle paradoksalna: jeśli nie powiemy „chcę” – na nic dawanie Chrystusa. Zatrzymuje się na progu wolności człowieka. Nawet prosta pobożność, ludowa pieśń to nam często przypomina: „Próżny dla nas Twej męki trud, bo nasze serca zimne jak lód”.

A więc człowiek musi być uleczony od środka, dotknięty mocą, która nie zniewala, a przemienia. Na tym polega działanie Boga, który daje człowiekowi łaskę. Ale On za to płaci niezwykłą cenę, bo łaska Boża jest wysłużona na krzyżu Boga-Człowieka. Stąd dawana w Eucharystii, domaga się również zrozumienia tego, co Bóg, który „pierwszy umiłował” (1 J 4, 19), nam daje.

Otóż przypomina nam dzisiaj Kościół, że Chrystus przyszedł leczyć chorych, Światłość przychodzi usuwać ciemność.

„Dziś oczy moje zakryte pomrokiem – mówi poeta1 – czuję Cię sercem, lecz nie widzę okiem. Obym Cię, Panie, ujrzał jakim cudem!”. Tak jest ciągle z nami i chyba warto się zastanowić nad tym, że istnieje jakiś opór w człowieku bez światła: choć pragniemy światła, uciekamy od światła. Chrystus to dobrze wyjaśnił (J 3, 19): bo uczynki ciemności nie chcą się konfrontować z prawdą. Moi drodzy, leczenie chorób człowieka inaczej traktuje świat, według swoich metod, inaczej Chrystus. Nie chcę tutaj wchodzić w metody tego świata, są one nam znane zbyt dobrze, od brutalnych po wyrafinowane i subtelne.

Exupéry podsumował te wszystkie problemy w drastycznych słowach, ale jakże kapitalnym tekstem: „Domagając się równości, jak przy korycie w stajni, ludzie dali początek nędzy. Wszystko im trzeba dawać. Szukając chwały dla tłumu, w każdą dusze wprowadzono tłum. Ale jeżeli w jednostce dasz chwałę człowiekowi, zbudujesz człowieka, a ludzie wejdą na drogę bogów. Gnębi mnie myśl, że ludzie odwrócili prawdę, jak ślepi nie widzą tej oczywistości; a mianowicie, że morze, które jest warunkiem narodzin statku, zarazem ogranicza statek; a warunki miłości ograniczają miłość, a warunki wzwyż-wstąpienia ograniczają wstępowanie wzwyż. Gdyż nie ma wstępowania bez prawa ciążenia. Ale ludzie wołają: «Ogranicza się nasze wstępowanie w górę!...» I zrywają pęta, a w przestrzeni przestają istnieć kierunki. A zburzywszy pałac mojego ojca, gdzie każdy krok miał swój sens, zamieszkają oto w jarmarcznej wrzawie”2.

Chyba to jest bliski nam obraz choroby świata, który wciąż jest jak w malignie, leży w gorączce3, chory ze swoich szaleństw i obłędów. Najgorzej jest, jeśli te obłędy są propagowane, jeżeli młodzież i dzieci muszą być cząstką tego śmiertelnego tańca ludzi chorych i obłędnych.

A Chrystus ma swoją metodę i zaczyna od prostego słowa: „nawracajcie się”. Nie wiem, z czym to nam się kojarzy, kiedy tych słów słuchamy. Czy myślimy, że to jest apel skierowany do czarnych Murzynów z Afryki czy do Hindusów, czy do wyznawców Allacha – czy do (jednak!) chrześcijan? Czy do małych dzieci, czy do młodzieży, czy do rodziców, czy do starców? Wyodrębnijmy sobie te różne grupy osób, zróbmy sobie skalę, popatrzmy na konkret, jakim Chrystus operuje i zwraca się do nas tym prostym zdaniem „nawracajcie się” na każdym etapie życia. To wszystko jest aktualne: w każdym stanie, na każdej ziemi, do człowieka każdej rasy, każdego wieku Chrystus zwraca się i domaga się przemiany serca. A jeśli widzi, że człowiek bierze to na serio, że rozumie, o co chodzi, wczuwa się w treść światła, która obwieszcza światłość wiekuistą, którą będzie po prostu śmierć – mówi: „Pójdź za Mną”. Po dziś dzień są ludzie, którzy słyszą ten głos.

Tak się składa, że dzisiejsza niedziela łączy się z dniem, w którym wspominamy nawrócenie świętego Pawła z Tarsu. Dzisiaj o tym mówi Kościół. Pod Damaszkiem nawrócił się i został powołany do bezpośredniego apostolstwa, żeby głosić światu, złożonemu chorobą w ciemności, Ewangelię. „I to nie w mądrości słowa (jak nam dzisiaj mówi), by nie zniweczyć Chrystusowego krzyża” (1 Kor 1, 17), ale w tej mądrości, której się nauczył od Chrystusa.

Każdej niedzieli gromadzi nas Kościół przy ołtarzu i wzywa nas do konfrontacji Światłości z naszą obecną pozycją, z naszym stanowiskiem, etapem dojrzewania, głębią wiary. I domaga się zajęcia odpowiedzialnego stanowiska. Jak w tym kontekście brzmią słowa, które uczyńmy na koniec tego rozważania naszym wyznaniem wiary: „Pan moim światłem i zbawieniem moim... O jedno tylko Pana proszę, o to zabiegam: żebym mógł zawsze przebywać w Jego domu przez wszystkie dni życia, abym kosztował słodyczy Pana, stale się radował Jego świątynią” (Psalm responsoryjny).

(1987)

 

1 Z pieśni O Ty Przedwieczny (słowa: Górecki, melodia: ks. Antoniewicz).

2 Antoine de Saint-Exupéry, Twierdza (przełożyła Aleksandra Olędzka-Frybesowa), Warszawa 1985, s. 398.

3 ... et mundus totus in maligno positus est, „... cały świat leży w mocy Złego” (1 J 5, 19). Skojarzenie nasuwa się samo: malignus po łacinie to Zły, diabeł, szatan, ale „maligna” w języku polskim to wysoka gorączka.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz