homilia bpa Wacława Świerzawskiego
Przeżyte w minionym tygodniu uroczystości Wszystkich Świętych i wspomnienie wszystkich wiernych zmarłych, z wyjściem na cmentarz, uprzytomniły nam i pomogły nam głębiej sobie uświadomić, wobec tajemnicy przemijania, tajemnicy śmierci, pytanie o sens życia, o istotę życia. Tym samym pytanie, które tyle razy tutaj formułujemy, czyli ważne pytanie (i ważna odpowiedź!): jak do tych najwyższych spraw, spraw ostatecznych – od których zależy sens spraw codziennych, konkretnych, które tworzą nasze życie – jak odnoszą się chrześcijanie, my, uczniowie Chrystusa?
Kościół ma swoje instytucje, ma swój styl życia, nauczania, przekazu wiary. Kto żyje tym, interesuje się tym, uczęszcza w niedziele, święta, nawet codziennie do świątyń, uczestniczy w sakramentach, czyta Biblię, spowiada się, czyta inne wyjaśniające komentarze do zrozumienia Eucharystii i słów Biblii, kto stara się żyć etycznie i moralnie według wymagań Chrystusa, zachowywać przykazania, kto śledzi kolejno etapy roku liturgicznego i widzi w tym wielkiego Pedagoga, jakim jest Kościół, Matka nasza, która wychowuje nas w duchu Chrystusa – ten powoli poznaje głębię rzeczy ostatecznych, które są dla wielu z nas gdzieś dopiero na horyzoncie. I rozumie wchodzenie tych rzeczy ostatecznych w codzienność.
Bo rzeczy ostateczne, o których jest mowa w ostatnich artykułach Wyznania wiary: „Wierzę w ciała zmartwychwstanie, sąd i żywot wieczny”, którymi zajmuje się eschatologia, mogą być ujmowane jako życie poza progiem śmierci albo jako antycypacja, wcześniejsze zanurzenie się w tamtą sferę. Pan Jezus użył określenia: „Przybliżyło się królestwo Boże” (Łk 10, 9). To znaczy to, co jest, czy jak mówimy, myśląc jeszcze kategoriami geometrii przestrzennej: to co jest tam, jest tu dzięki Chrystusowi. „Królestwo Boże w was jest” (por. Łk 17, 21). Zbliżamy się do uroczystości Chrystusa Króla, która to nam przypomni.
Eschatologia, życie wieczne, życie Boga jest w nas od chrztu. I kto sobie to uświadomi wcześniej (do tego przygotowujemy, w to wtajemniczamy przez sakramenty bierzmowania i Eucharystii), tego życie jest całkiem inne niż człowieka, który odkłada wszelkie obrachunki, rozrachunki, nagrodę za dobro, karę za zło poza próg śmierci, dla którego religia jest tylko religią normatywną, kodeksem etycznym, moralnym. Słyszymy: żyj moralnie. To mało! Chrześcijanie najczęściej nie dorastają zresztą do tego typu moralności, radykalnej i wymagającej, według jakiej na przykład żyją, jaką wprowadzają w swoje życie Hindusi. Ghandi jest ideałem równie bogatym pod względem moralnym i etycznym, jak wielu uczniów Chrystusa.
Ale chrześcijaństwo to coś o wiele więcej niż etyka. Chrześcijanin żyje życiem Chrystusa! Żyje życiem łaski, jak mówimy, dopełniając: „Łaska Boża jest do zbawienia koniecznie potrzebna”. Tak jak powietrze, którym oddychamy, jak woda, którą pijemy, jak chleb, który spożywamy.
I kto zaczął wcześniej już rozumieć cel, do którego zmierza, ukierunkowanie drogi, i wszedł na tę drogę, i rozumie środki, jakie trzeba stosować, by dojść do celu już tutaj, żyjąc na tym świecie, ten staje się autentycznym chrześcijaninem, ten daje świadectwo Chrystusowi. Królestwo Boże w nim jest. I kiedy się modli: „Przyjdź królestwo Twoje, bądź wola Twoja”, czy nawet chronologicznie: bądź wola Twoja, która jest podkładem działania królestwa Chrystusowego w nas, wie o tym, że jest jedna tragedia: grzech, i jeden skarb: łaska, ona bowiem jest tą bazą, jak filozofowie mówią, ontologiczną, tym byciem naszym w Chrystusie, zakorzenieniem w Chrystusie – którego objawieniem są nasze czyny. Moralność chrześcijańska jest objawieniem posiadania w sobie Chrystusa!
Proszę zauważyć, że Kościół w swej mądrości ma swój styl pedagogiczny, wychowawczy: w przeciągu roku liturgicznego w cyklu rocznym powtarza te dwie wielkie tajemnice Chrystusa, misterium Jego życia i misterium Jego jedności z Kościołem: w pierwszej połowie roku jest Adwent, Boże Narodzenie, życie publiczne, Męka, Zmartwychwstanie, Wniebowstąpienie i Zesłanie Ducha Świętego, które przełamuje ten cykl roczny – i o tym samym mówi druga część roku, że to powinno się powtórzyć w życiu chrześcijanina: spotkanie z Chrystusem przez chrzest, bierzmowanie, Eucharystię, przez wsłuchiwanie się w słowa Chrystusa – tego, który w nas już bytuje, jest – i dojrzewanie, ewolucja duchowa, która nas upodabnia coraz bardziej do Chrystusa. Nasze czyny mają stać się czynami podobnymi do działania Chrystusa. Nazywamy to naśladowaniem Chrystusa.
I te tak zwane „zielone niedziele” (czytałem przed chwilą: trzydziesta pierwsza już z kolei) to jest czas, kiedy zbierający się w świątyniach ludzie uświadamiają sobie, że sami mają swoją indywidualną relację do Boga, ale są we wspólnocie podobnych im. Są właśnie Kościołem, Ecclesia, Zgromadzeniem, czy jak protestanci mówią, Zborem, zespołem, wspólnotą ludzi ochrzczonych, bierzmowanych, spożywających Ciało Chrystusa, wyznających tę samą wiarę określoną artykułami, dogmatami, normami etycznymi przykazań – i posiadających w sobie życie Chrystusa dzięki przyjmowaniu sakramentów, zwłaszcza (jeśli są ochrzczeni w niemowlęctwie) sakramentu Eucharystii dzięki otrzymywaniu odpuszczenia grzechów w sakramencie pokuty.
A więc przy końcu roku liturgicznego – tak jak my dziś jesteśmy – już rysuje się wizja chrześcijanina dojrzałego. Chrześcijanina, którego życiem jest Chrystus (Flp 1, 21). U którego śmierć zostaje pokonana przez życie (Rz 6, 13; 1 Kor 15, 54), bo skoro żyje w nas Chrystus, to nawet moment śmierci jest tylko momentem przejścia. Kiedy potrafiliśmy uporać się z grzechem, który jest agresją szatana na ludzkie życie, wtedy wchodzi w nas łaska Chrystusa, Jego moc, Jego mądrość, Jego miłość. I On nas wewnętrznie przemienia, czy, jak mówią Ojcowie wschodni, greccy, przebóstwia (divinisatio, theosis).
Zauważmy, że właśnie ostatnie niedziele i zwłaszcza uroczystość Wszystkich Świętych, mówiły już o tej wspólnocie. Dziś jeszcze powraca wątek indywidualny. Bo wspólnota to jest jednak ciało anonimowe. W tej chwili patrząc na was nie wiem, kto jest głęboko wierzący, a kto tylko z przypadku w kościele, może nawet nie ochrzczony. Nie wiem, kto z was miłuje Chrystusa ponad wszystko, tak że gotów jest oddać życie za Niego, a kto jutro się Go zaprze. O tym nikt nie wie. Czy odwrotnie: ten, który jest na pograniczu grzechu i prawie chce odejść – jutro nagle, kiedy mu zaświeci w oczy światło Chrystusa i kiedy mu (jak Gałczyński by mówił) zagra fletnia galilejska*, rzuci wszystko i pójdzie za Chrystusem, i umrze dla Chrystusa. Ileż to razy tak było w dziejach! Ci z tej strony i ci z tamtej. „Przyszedłem grzeszników wzywać, a nie sprawiedliwych” (por. Mt 9, 13).
I dzisiaj: „Zacheuszu, zstąp z drzewa” (por. Łk 19, 5). Zacheusz był grzesznikiem, „zwierzchnik celników i bardzo bogaty” (Łk 19, 2). A wiemy, że szemrali, kiedy ten szybko zstąpił i poszedł przygotować wieczerzę: „Do grzesznika poszedł w gościnę!” (Łk 19, 7). Nie badajmy jego duchowej głębi czy jego braków, nie oceniajmy, nie sądźmy – ale popatrzmy na samą istotę rzeczy.
Jest tutaj w tej przypowieści tyle wspaniałych, krótkich sformułowań, z którymi można się powoli zaprzyjaźniać i szukać w nich obrazu samego siebie. Jest jedno bardzo istotne: że w spotkaniu Zacheusza z Chrystusem, Chrystusa z Zacheuszem coś się dokonało!
Właśnie to coś istotnego.
To, o czym ciągle mówimy i co tak trudno jest uchwycić i tak trudno jest doprowadzić do tego, żeby zbliżył się do Chrystusa człowiek stojący z daleka, ale mający w sobie jakieś gorące pragnienie, takie, które go na drzewo wyprowadziło – chciał bardzo „zobaczyć Jezusa” (Łk 19, 3), videre Deum – może być, że z prostej ciekawości (tak jak tych naszych z tłumu, gdy przechodzą wielcy ludzie), ale może także jakieś wielkie pragnienie (które tkwi w człowieku) tego przekroczenia siebie, tego wyjścia z dołka, tego dotknięcia przez Kogoś, kto mu powie: „jesteś czysty, idź i więcej nie grzesz” (por. J 5, 14; 8, 11).
I to się w Zacheuszu dokonało. Jezus mówi: „Zejdź szybko z drzewa, przyjdę do ciebie!” (por. Łk 19, 5). I on wtedy szybko w geście wyrażającym żarliwość swego wnętrza mówi: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czym skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (Łk 19, 8). „Na to Jezus rzekł do niego: «Dziś zbawienie się stało udziałem tego domu. Albowiem Syn Człowieczy przyszedł szukać i zbawić to, co zginęło»” (Łk 19, 9 10). Gdy więc Jezus stanął w poprzek jego drogi i powiedział: „dzisiaj! zejdź prędko!”, reakcja Zacheusza była natychmiastowa: „zeszedł z pośpiechem i przyjął Go rozradowany” (Łk 19, 6). „Boże, wejrzyj ku wspomożeniu memu – modlimy się codziennie w Liturgii Godzin. – Panie, pośpiesz ku ratunkowi memu”.
Proszę w tym kontekście przeczytać wstęp jak gdyby, czy komentarz, do słów Chrystusa, z Księgi Mądrości: „Panie, Boże, Ty miłujesz wszystkie stworzenia i oczy zamykasz na grzechy ludzi, bo we wszystkim jest Twoje nieśmiertelne tchnienie. Dlatego nieznacznie karzesz upadających i strofujesz przypominając, w czym grzeszą, by wyzbywszy się złości, w Ciebie, Panie, uwierzyli” (Mdr 11, 23 24; 12, 1 2). Jezus ciągle chce, dopadając kolejno ludzi, uświadomić im, że On jest „drogą, prawdą i życiem” (J 14, 6), a po drugiej stronie jest grzech, dramat, śmierć. I Chrystus chce przypomnieć ludziom, że jest tylko jeden, straszliwy dramat człowieka: to jest grzech, który odcina od Boga, od wieczności, od życia. I że jest jedyny skarb, perła bezcenna, dla której trzeba sprzedać wszystko: to jest łaska, to jest możliwość dojścia do Chrystusa. Tak jak Zacheusz zszedł i powiedział: daję wszystko, bo spotkałem Ciebie.
I tu można by skończyć naszą refleksję, ale proszę zauważyć, że jest jeden moment, na koniec. Że wtedy, kiedy Zacheusz padł na kolana przed Jezusem i powiedział: dziś wierzę i dziś z radości, że przychodzisz do mnie w gościnę, rozdam majątek i wynagrodzę krzywdy – Pan Jezus jeszcze skorygował jego postawę wobec Tego, którego spotyka: „Dziś zbawienie stało się udziałem tego domu, bo przyszedłem szukać i zbawić to, co zginęło”. Tak też jest z nami. My często wnosimy – bo niesiemy to w sobie – do świątyni, do naszych kontaktów z ludźmi, do naszego świadectwa wobec świata naszą koncepcję chrześcijaństwa, która musi być skorygowana, skonfrontowana z koncepcją Jezusa Chrystusa.
Ja wam to wyostrzę. Nad tym może się nie zastanawiacie, ale wielu młodych chłopców idzie do kapłaństwa, w tej chwili seminaria są pełne, i wielu z nich przychodzi ze swoją koncepcją kapłaństwa. Ona nie jest najczystsza, oni jeszcze nie wiedzą o kapłaństwie wszystkiego. Zresztą i my starsi też jeszcze wszystkiego nie wiemy. Ale musi nastąpić konfrontacja z wizją kapłańską Jezusa Chrystusa. Czasem mówicie: standard życiowy księży, auto, luksusy... To prawda. Tak bywa. To nie jest koncepcja Chrystusowa. A kiedy oni dojrzeją do rozumienia tej koncepcji? ci wszyscy, którzy otrzymali łaskę spotkania Chrystusa? – to jest już sprawa każdego człowieka, każdego świeckiego, każdego kapłana, każdego biskupa, każdego papieża. To też trzeba wiedzieć. Tak Go spotkać, żeby przyjąć Jego warunki spotkania. Wielka rzecz!
To nam dzisiaj przypomina Matka nasza, Kościół: że ta wielka łaska spotkania, z której rodzi się nasze zbawienie, życie które zwycięża śmierć, jest taką wartością, za którą trzeba wiele zapłacić. Przede wszystkim wyzbyć się samego siebie, paść na kolana przed Zbawicielem i przy Nim zostać. Paweł mówi dziś do Tesaloniczan, czyli do nas: „Modlimy się zawsze za was, aby Bóg uczynił was godnymi swego wezwania” (2 Tes 1, 11), a do tych samych Tesaloniczan powiedział jeszcze: „Wolą Boga jest wasze uświęcenie” (1 Tes 4, 3). Uświęcenie chrześcijan przynosi chwałę Bogu!
Oto cel, kierunek, sens i podtekst naszych poczynań, naszego postępowania. Treść naszego sumienia.
„Tak Bóg umiłował świat, że dał swojego Syna Jednorodzonego; każdy, kto w Niego wierzy, ma życie wieczne” (śpiew przed Ewangelią). „Będę Cię wielbił, Boże mój i Królu” (refren Psalmu responsoryjnego). Dlatego wszyscy, jak Zacheusz, schodzimy z drzewa, idziemy ku Niemu – i powoli dojrzewamy.
(1989)
*„... Lecz wiem, że jednak on się stanie, / ten wielki wichr: na noc szatańską / odpowie nocą mediolańską / święty Augustyn w Mediolanie! // A kiedy minie Twoja burza, / czy przyjmiesz do Twych rajów tchórza? // O nocy słodka, nocy letnia... / Za oknem galilejska fletnia...” (Notatki z nieudanych rekolekcji paryskich; w: Konstanty Ildefons Gałczyński, Dzieła, Warszawa 1979, t. 1, s. 501).
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz