ROK C


Pierwsze czytanie: Ml 3, 19‑20

      Drugie czytanie: 2 Tes 3, 7‑12

      Ewangelia: Łk 21, 5‑19

33 NIEDZIELA ZWYKŁA

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

12 listopada 2022

Wiadomości, jakich wysłuchujemy, o sytuacji w naszym kraju1, w krajach ościennych i wszędzie – mówią o wydarzeniach, o jakich się nie śniło filozofom2. Można tak najkrócej (to wstępne zdanie wprowadzając) przypomnieć, że to nam z pamięci nie schodzi. Są one ważne. Nie tylko dlatego, że nas zadziwiają, ale że są częścią naszego życia. Nie są tylko jak film, na który patrzymy, ale są dramatem, który tworzymy my sami. Nasze życie jest częścią tego dramatu, gdzie widownia się łączy z osobami odgrywającymi teatr.

Ale to wszystko, gdybyśmy razem zsumowali, jest czymś o wiele mniej niż to, co nam obwieszcza dzisiaj zapowiedź Malachiasza, a potem dopowiedź Chrystusa: „Oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki” (Ml 3, 19). Zapowiedź starotestamentalna, długo jeszcze przed przyjściem Chrystusa. A Chrystus mówi: „Powstanie naród przeciw narodowi i królestwo przeciw królestwu. Będą silne trzęsienia ziemi, a miejscami głód i zaraza; ukażą się straszne zjawiska i wielkie znaki na niebie. Lecz przed tym wszystkim podniosą na was ręce i będą was prześladować. Wydadzą was do synagog i do więzień oraz z powodu mojego imienia wlec was będą do królów i namiestników. Będzie to dla was sposobność do składania świadectwa. A wydawać was będą nawet rodzice i bracia, krewni i przyjaciele i niektórych z was o śmierć przyprawią. I z mego powodu, z powodu mojego imienia będziecie w nienawiści u wszystkich” (Łk 21, 10 13.16 17).

Pod koniec roku liturgicznego – nie tylko w tym roku, każdego roku – te słowa Kościół, Matka nasza, kieruje do swoich wiernych. Przypomina swoim dzieciom ostateczny wymiar ludzkiego życia. Norwid by podpowiedział: całożywot3. On nie jest tylko w ramach tych kilkudziesięciu lat. „Całożywot” wychodzi daleko poza granicę „przed” i poza granicę „po”. Poza sprawy pierwsze i poza sprawy ostatnie. Poza granice narodzin i śmierci.

Człowiek mądry, choćby patrzył na fragmenty życia, musi tę całość widzieć. Musi tę całość mieć na oku. Tę – to znaczy jaką? Powtórzmy to jeszcze, żeby dobrze zapamiętać.

Całożywot to najpierw narodziny i śmierć spięte klamrą życia. Klamrą lat, miesięcy, tygodni, dni, codzienności i spraw, które mieszczą się w tej codzienności. A więc – narodziny i śmierć. Wprawdzie o narodzinach myślimy zawsze z radością, czasem, jak nam doskwiera życie, kładzie się na nich smuga cienia. O śmierci myślimy mniej, ale czasem mocnym światłem zaświeci nam w oczy. Na poprzedniej Mszy świętej umarł w naszym kościele człowiek, na Mszy dla dzieci w wieku przedszkolnym.

Ale teraz wyjdźmy poza te ramy. Zobaczmy to szersze tło, w którym się mieści ograniczone czasem ludzkie życie. To, co jest przed, sięga samego początku, tego pierwszego arche: raj, w którym Bóg przechadza się (Rdz 3, 8), rozmawiając przyjaźnie z ludźmi. A poza granicą śmierci jest Nowa Ziemia (Ap 21, 1), Ziemia Obiecana (Hbr 11, 9), Jeruzalem Nowe (Ap 21, 2). Ale poniżej: wychodząc z raju, człowiek niesie już na sobie klątwę grzechu. Zgrzeszył. I to idzie z człowiekiem przez ten cały „środek”, który jest pomiędzy rajem a Sądem Ostatecznym. To ta klamra, która spina dzieje świata – tak jak narodziny i śmierć życie poszczególnego człowieka.

I zmierza cała historia ludzkości do swojego kresu. Kres wyprzedzi Sąd. Katechizm nam podpowiada: śmierć, sąd, niebo, piekło – cztery rzeczy ostateczne. Ale my wiemy, że wszystko to, co się dokona w przyszłości, zależy od tego, co się dokonuje już dziś, teraz. I całe nasze życie, nas, którzy mówimy, że jesteśmy uczniami Chrystusa, chrześcijanami, wiąże się nierozdzielnie z wielkim misterium Chrystusa. Ono jest w centrum. Tak jak przed chwilą powiedziałem, że nie możemy stracić z oczu tego centrum, dzięki któremu nasze życie i dzieje nasze, to co my wszyscy wspólnie tworzymy, ma sens.

Właśnie o tym centrum Chrystusa bezustannie mówi nam Kościół w ciągu roku liturgicznego. Mówi tak, jak o Człowieku, ale i tak, jak o Bogu. Mówi, że umarł i zmartwychwstał – a w zmartwychwstaniu jest ruch w górę: wstępując do nieba zasiada w chwale po prawicy Ojca. Za chwilę tę prawdę historyczną wyrazimy słowami powtarzanego co niedzielę Wyznania wiary: „On to dla nas i dla naszego zbawienia zstąpił z nieba, stał się Człowiekiem, ukrzyżowany zmartwychwstał, wstąpił na niebiosa, siedzi po prawicy Boga”. I dodamy za chwilę – to wyznamy, w to wierzymy: „I powtórnie przyjdzie w chwale sądzić żywych i umarłych”. Sądzić! Wiemy o tym, że Bóg za dobro wynagradza a za zło karze.

Oto mamy naszkicowane tło ukazujące nam owo najistotniejsze środowisko naszego życia, któremu zagraża wiele niebezpieczeństw: zagraża szatan i grzech. Człowiek, każdy z nas, ty i ja, musi pamiętać o tym, że już od raju, gdzie Adam został postawiony wobec próby wolności, kiedy Bóg mu powiedział: tu jest „drzewo życia” i „drzewo poznania dobra i zła” (Rdz 2, 9), wybieraj – że każdy z nas musi przez to poznanie dobra i zła przejść, dokonując wyboru. Zła wybierać nie wolno, należy wybrać dobro. Chyba tak samo trudno jest dokonać tego człowiekowi dzisiaj, jak wtedy na początku, jak potem przed nami w różnych epokach dziejów.

Każda epoka ma swoje pokusy. I każda epoka powtarza to, co się dokonało w raju, kiedy Bóg powiedział: masz w ręku swój los. Nie wolno – trzeba. Przykazania, światło, natchnienia. I obraz Chrystusa w centrum wszystkiego. Bo to właśnie dzięki Chrystusowi dobro staje się dla nas łaską, a zło grzechem. Dzięki Chrystusowi istnieje możliwość prawidłowego wyboru wtedy, kiedy człowiek zostaje poddany próbie wolności. To nic, że skandujemy słowo „wolność” – ale czy wszyscy wiedzą, jaka wolność jest dobra, jaka wolność jest zła? Ileż to razy ludzie biorą za wolność samowolę rodzącą się z pychy i egoizmu, i zginą za chwilę, ponieważ zamiast dobra wzięli zło, podjęli czarę z trucizną.

Moi drodzy, aby Centrum, jakim jest Chrystus, każdy człowiek każdego pokolenia (przecież już wchodzimy w trzecie tysiąclecie od Jego narodzin) mógł mieć przed oczyma; żeby to Centrum, jakim jest Chrystus, było w nas gorejące; żeby nie było pomyłek, żeby w całym narzucającym się i tak wciskającym się w oczy świetle neonów, informacji, prawdy i kłamstwa odkryć prawdziwe Dobro, jakim jest Chrystus – zostawił nam, Zmartwychwstały z krzyża, swoje sakramenty i Siebie samego, działającego w tych sakramentach. Proszę się zastanawiać nad tym często, zresztą daję wam ku temu sposobność, wciąż nawracając do tego jednego. Tak jakby wskazując na kompas: popatrz, w tym labiryncie, w tych meandrach współczesności naszej, tak splątanej i splatającej się w węzły – tu jest światło, które (takie mi się nasuwa porównanie) nas przeprowadzi przez nawet najbardziej zagrożone tereny, poprzez bagno, w którym można utonąć: Jezus Chrystus – ukryty, obecny, działający w sakramentach. Dzięki któremu odróżniam dobro od zła.

On uczy dobra.

Choćby nauka Jego była wymagająca i niezrozumiała, On ma rację. Co więcej: dzięki Chrystusowi ta całość, która jest między narodzinami a śmiercią, jest ujęta, jak bym powiedział, w Jego obecność i pomoc. Na początku, przy narodzinach, jest chrzest, za chwilę bierzmowanie i Eucharystia. Nawet człowiek nie ma jeszcze świadomości, gdy jako dziecko korzysta z przywileju zanurzenia w Śmierć i Zmartwychwstanie, a już ma w sobie wiarę Matki-Kościoła, już ma w sobie ufność, już ma w sobie miłość. Przy śmierci pochyla się nad nami obecny, przychodzący do nas w sakramencie chorych Chrystus: namaszcza, by cień śmierci, który się kładzie człowiekowi na oczy i umysł, nie zaćmił go. I jeszcze w ostatniej chwili kapłan kładzie nam do ust Wiatyk, Pokarm Eucharystyczny na drogę4, na przejście przez czarną rzekę śmierci.

A w środku życia znowu: Eucharystia – obecność Chrystusa. Obecność Jego miłości, obecność Jego świętości dla walki z grzechem. A jeśli upadnę – przejście przez sakrament pokuty, aby dojść do dynamizmu życia Zmartwychwstałego, dawanego w Eucharystii. I realizacja swojego życia według dwóch sakramentów: kapłaństwa lub małżeństwa – życia konsekrowanego dla bezpośredniego apostolstwa, oddanego jedynej miłości Zmartwychwstałego, jakim jest kapłaństwo, życie zakonne, życie świeckie konsekrowane Bogu, i życia w małżeństwie, gdzie swoim dzieciom mam przekazać to, w co wierzę, mam właśnie tego nauczyć: nauczyć patrzenia całościowego, by to moje dziecko idąc drogą życia, ten mój syn, moja córka, też kiedyś, gdy stanie w obliczu próby, wybrało to, co jest dobrem, prawdą i życiem.

Kończmy naszą refleksję, zbierzmy garść tych myśli w jedno. Kiedyś Chrystus chodząc po drogach Palestyny pytał: „Za kogo ludzie mają Syna Człowieczego?” A kiedy Mu mówili, że jedni za tego, inni za tamtego – zapytał: „A wy za kogo Mnie macie?” I Piotr odpowiedział: „Tyś jest Chrystus, Syn Boga Żywego” (por. Mt 16, 13 16). To jest to gorejące Centrum, o którym mówię. W historii – dwa tysiące lat temu. W sakramentach – dziś. Idący z nami Pielgrzym, który się dołącza do tych idących do Emaus, którego się rozeznaje w łamaniu Chleba i w słowach Biblii (Łk 24, 13.31 32).

I kiedy człowiek staje wobec tego gorejącego Centrum, zadać sobie musi pytanie, dlaczego tyle milionów, które były przed nami i dziś są, pada na kolana przed Nim. A im dłużej Go nie mieli, z tym bardziej żywą wiarą mówią (por. Mt 9, 27; 15, 22): Jezusie, Synu Dawida, zmiłuj się nad nami! To wiara tak mówi. Wiara mówi: Tyś jest Chrystus, Syn Boga Żywego.

Ale proszę sobie zapamiętać, że wiara to nie tylko myśl, to nie tylko wewnętrzna postawa wobec formuł wiary i dogmatów. Wiara to czyn, który jest zrodzony z życia Chrystusa. To, jak dzisiaj słyszeliśmy w Ewangelii, „składanie świadectwa” (Łk 21, 13) wobec władców tego świata i królów, wobec przewrotności i kłamstwa. Prawda wewnętrzna, która jest objawianiem życia Chrystusa dzień po dniu w wytrwałości.

Kiedy my dziś – kończąc tę refleksję – pytamy, kim jest Chrystus, patrzymy już w kierunku następnej niedzieli, która mówi: jest Królem Wszechświata. Czy moim Królem? Czyli w języku symbolicznym oznacza to: najwyższą Wartością, godnym największej miłości, miłowania z całego serca, z całej duszy, miłowania nade wszystko. Czyli pełnienia Jego woli i Jego przykazań. W obliczu śmierci i w obliczu życia. W obliczu całościowego obrazu, który tworzy ciąg dni i lat życia. Mojego i każdego z nas.

(1989)

 

1  33 niedziela zwykła przypadła w 1989 roku na dzień 13 listopada. Od ponad dwu miesięcy rządził premier z obozu solidarnościowego. Polska zaczynała odzyskiwać suwerenność: w miesiąc później wprowadzono zmianę nazwy naszego państwa na „Rzeczpospolita Polska” oraz wprowadzono ważne poprawki do konstytucji (demokratyczne państwo prawa, władza zwierzchnia należy do Narodu, wolne i demokratyczne wybory, swoboda zrzeszania się i działalności partii politycznych), w trzy miesiące później przywrócono godło orła w koronie oraz wykreślono z konstytu­cji zapis o przewodniej roli PZPR i sojuszu z ZSRR.

2  W listopadzie 1989 roku, kiedy głosiłem tę homilię, padł mur berliński, deklarację o suwerenności uchwaliła Estonia, w Litwie przywrócono flagę narodową, tradycyjne święta kościelne i państwowe. Cztery miesiące wcześniej Ukraina stała się niepodległym państwem a Łotwa potępiła pakt Ribbentrop-Mołotow i aneksję do ZSRR z roku 1940. W rozpadającym się ZSRR zachodziły również niewyobrażalne dotychczas i dalekosiężne zmiany polityczne.

3  „Prawda jestże myślą? – nie – i dlatego to Piłatowi pytającemu: «Cóż jest prawda?» – zapytany tak nic nie odpowiedział, że aż się bardzo zadziwił pytający... Prawda jest myślą więcej cało-żywotem wiecznym i czasowym człowieka myśl tę wyrażającego”. Cyprian Kamil Norwid, List do Marii Trębickiej z lipca 1856 roku; w: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, dz. cyt., t. 8, s. 279.

4  „Droga” to po łacinie via, stąd nazwa „Wiatyk”.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz