ROK A


Pierwsze czytanie: 1 Sm 16, 1.6‑7.10‑13

      Drugie czytanie: Ef 5, 8‑14

      Ewangelia: J 9, 1‑41

4 NIEDZIELA WIELKIEGO POSTU

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

18 marca 2023

Zbliżamy się szybko do uroczystego przeżywania Świąt Wielkanocnych. Cały Wielki Post – można tak powiedzieć – jest jedną wielką anamnezą, przypominaniem tego wszystkiego, co Bóg dokonał dla nas przez Jezusa Chrystusa, zwłaszcza przez Jego mękę i śmierć na krzyżu, aby w ludziach – w nas – rozpalić pełną wdzięczności miłość za dar, którym nas wciąż obdarza, który wciąż otrzymujemy.

Co otrzymujemy od Chrystusa? Mówi nam o tym wyraźnie dzisiejsza liturgia słowa. Chrystus umarł za nasze grzechy. Uzdrowił mnie, „niewidomego od urodzenia” (J 9, 1). „Światłością” (śpiew przed Ewangelią) rozjaśnił mrok mojego umysłu, tak że mogę rozróżniać, co jest dobre, co jest złe, nazywać i wybierać dobro, iść w życiu według jasno określonego kierunku. Obmyty w chrzcielnej wodzie, „w sadzawce” (J 9, 7), „widzę” (J 9, 15) i żyję. Tym życiem danym przez chrzest jest wiara nasza.

Wiele darów ludzie dają ludziom. Chrystus daje wiarę.

Dzisiaj przypominamy sobie, że scena spotkania Jezusa z niewidomym jest opisem spotkania Boga z człowiekiem, z każdym z nas. Kiedy już umyła nas woda chrztu, Chrystus zapytał: „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” (J 9, 35). Właśnie tutaj dopiero okazuje się, czy ktoś ten dar ma, wziął, czy nie ma. Kto dar ma, mówi: Wierzę. Kto daru nie ma, mija Chrystusa i idzie. Dokąd? Niech oni odpowiadają, dokąd idą, ci, którzy Chrystusa nie znają.

I pyta o to często. Pyta też dzisiaj. Ktoś może z przypadku przyszedł do kościoła. I również tego, kto z przypadku przyszedł, Chrystus pyta: „Czy ty wierzysz w Syna Człowieczego?” A w sposób uroczysty zapyta w Wielką Sobotę, w Wigilię Paschalną, kiedy przyjdziemy wyznać naszą wiarę w zmartwychwstanie Ukrzyżowanego i odnowić obietnice dane na chrzcie, bo ich się też na próżno nie daje; kiedy wyznamy, że po obmyciu wodą zostaliśmy, jak nam dzisiaj opisuje Biblia, namaszczeni na króla jak Dawid (1 Sm 16, 13), jesteśmy bowiem (po dotknięciu Chrystusa dokonanym przez sakramenty Kościoła) „królewskim kapłaństwem, wybranym plemieniem, narodem świętym, ludem Bogu na własność przeznaczonym” (1 P 2, 9). I naszym sumieniem – którzy zachowujemy świadomość swojego chrztu i bierzmowania i uczestniczymy w Eucharystii, pożywając Chleb Życia – jest Chrystus.

Sumieniem człowieka wierzącego jest Chrystus! To według Niego i z Nim, i przez Niego rozróżnia on sprawy tego świata. I Chrystus jest nie tylko normą naszych czynów moralnych, ale jest ich osądem i oceną. I On jest mocą dla spełniania tego dobra, które w życiu czynimy – czasem wbrew sobie, bo nie rozumiemy tego dobra, które Chrystus każe nam czynić – kiedy wystrzegamy się zła z całą odpowiedzialnością, wiedząc, że ono jest narzędziem szatana; kiedy wystrzegamy się grzechu, który nas oddaje w jego niewolę.

Ale oto dzisiaj, w czwartą niedzielę Wielkiego Postu, słyszymy niezwykle mocne, wręcz szokujące słowa – tak bowiem kończy się czytana dziś przypowieść o uzdrowieniu niewidomego. Jezus mówi: „«Przyszedłem na ten świat, aby przeprowadzić sąd, aby ci, którzy nie widzą, przejrzeli, a ci, którzy widzą, stali się niewidomymi». Usłyszeli to niektórzy faryzeusze, którzy z Nim byli, i rzekli do Niego: «Czy i my jesteśmy niewidomi?» Jezus powiedział do nich: «Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, ale ponieważ mówicie: 'Widzimy', grzech wasz trwa nadal»” (J 9, 39 41).

Do kogo odnoszą się te słowa? Wyraźniej zobaczymy, do kogo, kiedy przeczytamy słowa Apostoła, też dziś zapisane do odczytania dla nas: „Niegdyś byliście ciemnością, lecz teraz jesteście światłością w Panu: postępujcie jak dzieci światłości. Owocem bowiem światłości jest wszelka prawość i sprawiedliwość, i prawda. Badajcie, co jest miłe Panu. I nie miejcie udziału w bezowocnych czynach ciemności, a raczej piętnując, nawracajcie tamtych. O tym bowiem, co u nich się dzieje po kryjomu, wstyd nawet mówić. Natomiast wszystkie te rzeczy piętnowane stają się jawne dzięki światłu, bo wszystko, co staje się jawne, jest światłem” (Ef 5, 8 13). „Gdybyście byli niewidomi, nie mielibyście grzechu, a ponieważ mówicie: widzimy (tak mówi Chrystus), grzech wasz trwa”. „Niegdyś byliście ciemnością, a potem światłością”. A teraz, światłością czy ciemnością? Chodzicie drogą światłości czy drogą grzechu?

Grzech ucznia Chrystusa... Czym jest grzech Piotra czy grzech Judasza? I zapytajmy: czy łatwiej było tamtym, Piotrowi i Judaszowi, którzy zaparli się swojego Mistrza, ale mieli, jak Piotr, przywilej ponownego spotkania Go w prze­dziwny sposób, ponownego obmycia ślepych oczu łzami żalu i uzyskania pełnego przebaczenia? Moi drodzy, grzech. Iluż to ludzi współczesnych, żyjących na progu XXI wieku, daje się ślepo nieść przez zbiorowy pęd tłumu czy przez swoje własne zaślepienie i oddala się od Chrystusa. Ma swoją mądrość, ma swoje widzimisię, bo tu czy ówdzie powiedzą, że tak ma być, że tak jest lepiej.

Czy trzeba o tym mówić, że najniebezpieczniejszą pokusą wdzierającą się do chrześcijańskich sumień jest ideologia, w imię której odrzuca się samo pojęcie grzechu, czy to wprost, czy pod osłoną starannie wykalkulowanych przemilczeń? Inną metodą rugowania grzechu z horyzontu ludzkiego jest wskazywanie na grzech zbiorowy, czyli zawsze grzech cudzy. Iluż to ludzi kradnie, mówiąc: bo się inaczej nie da. Iluż ludzi zabija, mówiąc: bo się nie da (myślę o nienarodzonych). Jest to wymyślanie sobie świata, w którym zło jest wszędzie ujawniane, lecz nigdzie wyznawane; zawsze doznawane, a nigdy popełniane. Człowiek w takim klimacie łatwo wierzy, że to społeczeństwo go deprawuje, a on nie ma żadnej potrzeby nawracania swojego serca, może nawet obrony swojego serca przed zalewem zła, przed szatanem i jego dziełem.

Dlatego, żyjąc w świecie pluralistycznym, musimy dobrze wiedzieć, że jak wiele prawd, w które wierzymy, tak i grzech jest pojęciem na wskroś chrześcijańskim. Ci, którzy nie są chrześcijanami, mogą sobie z niego kpić, wyśmiewać; oni nie wiedzą, co czynią. Powiem paradoksalnie: w grzech trzeba wierzyć. Trzeba wierzyć, że człowiek może powiedzieć Bogu „nie”. Tak dalece, że człowiek, który popełnia zbrodnię, a nie jest to w jego pojęciu grzechem, nie może uważać się za chrześcijanina. Zbrodnia jest zbrodnią, grzech jest grzechem. I chrześcijanin o tym ma wiedzieć, i ma zająć stanowisko wobec tego, co popełnił. Nie wyliczajmy teraz takich grzesznych działań – jest ich wiele – ale przypomnijmy raczej prawdy podstawowe.

Z tego, co powiedzieliśmy w krótkim szkicu, wynika, że istota grzechu nie polega tylko na zaistnieniu jakiejś niedoskonałości, na jakimś błędzie, który się skoryguje w przyszłości po rozgrzeszeniu kapłana i odmówieniu litanii do Matki Boskiej; że jest naruszeniem pionu, który wróci do normy i wszystko się uładzi. Grzech jest pęknięciem, jest oddzieleniem od Boga, które rozszczepia samego człowieka i przede wszystkim rozszczepia obraz wiary, który ma człowiek. Rozszczepia i zaciemnia jasne widzenie Boga, w którego wierzy, w Chrystusa, którego ma miłować. I czyni ucznia Chrystusa ślepcem. Ponownym ślepcem, który, wydobyty z sadzawki Siloe, został przecież posłany – Siloe znaczy: Posłany (J 9, 7) – aby opowiadał wielkie dzieła Boga.

Otóż moi drodzy, czy można rozumieć, żyjąc w grzechu, chrześcijaństwo i swoje zobowiązania, bez widzenia całości wiary? Bo ślepota i tego może dotyczyć: osobno Bóg, osobno Chrystus, osobno Kościół, osobno konfesjonał, osobno ksiądz, osobno chrzest. I co więcej: bez światła, które się utraciło, obraz rozszczepiony na fragmenty staje się bohomazem – dlatego mamy tylu „wierzących i niepraktykujących”. Co to znaczy? Wymysł chrześcijan u schyłku XX wieku!

Moi drodzy, tu jest puenta motywująca lekceważenie grzechu, wyśmiewanie grzechu, a tym samym pogardzanie lekarstwem, jakie jest nam dane przez Chrystusa w sakramencie pokuty. Kto widzi wszystko oddzielnie, komu gubi się obraz, w którym wszystko jest scalone i ma sens, ten nie rozumie także grzechu. Wiara chrześcijan nie istnieje w oderwaniu od Chrystusa i nie istnieje w oderwanych, poszarpanych fragmentach. Stąd ślepiec naszych czasów – ten ponowny ślepiec, choć ochrzczony w imię Jezusa Chrystusa, zanurzony w śmierci i zmartwychwstaniu – nie umie sobie tych rozrzuconych liter zebrać w sensowne jedno zdanie. A mówi: widzę. Lecz Chrystus powiedział: „Ponieważ mówicie: widzimy, grzech wasz trwa”. Ile postaw faryzejskich w nas!

Dlatego nie dziwmy się, że wielu ludzi, nawet o wysokiej etyce i szlachetnych, nie uznaje grzechu. A tym samym nie uznaje spowiedzi, nie uznaje Eucharystii. A tym samym – trwa w grzechu. Jak brzmią w tym kontekście słowa Apostoła Pawła: „Zbudź się, o śpiący, i powstań z martwych, a zajaśnieje ci Chrystus” (Ef 5, 14)!

Świadomość grzechu może mieć tylko chrześcijanin skruszo­ny, żałujący. Bowiem tylko stosunek do Boga Żywego, bliskiego, w postaci Dobrego Pasterza, jakim jest Chrystus, odsłania nam nasze przewinienia. W Starym Testamencie król Dawid – ten sam, którego namaszczenie na króla przypomniała nam dzisiaj liturgia – po popełnieniu wielu grzechów modlił się: „Miserere mei, Deus, zmiłuj się nade mną, Boże, w łaskawości swojej, w ogromie swej litości zgładź nieprawość moją” (Ps 51, 3). A Pascal pisał: „W miarę jak będziesz pokutował za swoje grzechy, poznasz je”1. Najpierw padnij w proch przed Bogiem Żywym – a przerazisz się tego, co niesiesz w sobie; to co Mauriac nazwał kłębowiskiem żmij, które od czasu do czasu dają w nas znać, że są2.

Właśnie stąd mądrość Kościoła przypomina swoim synom i córkom, że trzeba bardzo wierzyć w Chrystusa bliskiego i przebaczającego wciąż w sakramencie pokuty, który jest miejscem wyzwolenia przez pojednanie i przebaczenie. Przypomina i wciąż proklamuje przez tyle wieków, że grzech, stawiający człowieka w opozycji do Boga i oddzielający go od Niego, jest w najwyższym stopniu czynem osobistym, jest nawet w pewnym sensie tym, co najbardziej osobiste. Dlatego wyznanie grzechów musi być też osobiste – aluzja do prób wprowadzania rozgrzeszenia ogólnego bez wyznania grzechów, osobiście przecież popełnionych – a przebaczenie Boga winno nas dosięgnąć w najskrytszej głębi naszego serca, naszej grzesznej świadomości, aby ją nawrócić.

Bo właśnie (paradoks nad paradoksami) najlepiej rozumie grzech i wielkie dobrodziejstwo spowiedzi nie grzesznik, nawet nie grzesznik, któremu przebaczono, lecz święty. Święty to ślepiec, któremu Chrystus przywrócił wzrok – i on ciągle patrzy tymi oczami, które mu Chrystus otworzył. I widzi wszystko bez retuszu, „bez światło cienia”3. I wpatruje się „w Tego, którego widzi i który mówi do niego” (por. J 9, 37). I siebie widzi w prawdzie: jest taki, jaki jest.

Ewangelia (kończę już tę dzisiejszą refleksję), Dobra Nowina głoszona przez Jezusa Chrystusa przez całe wieki, na tym polega – i tu jest źródło naszego optymizmu chrześcijańskiego, o którym wspominają wszyscy Augustyni wszystkich wieków – że Bóg może dokonać w głębi serca każdego człowieka, nawet najbardziej grzesznego, tej cudownej przemiany: każdy może zostać nawrócony. Serce każdego człowieka może być zmienione. „Choćby grzechy twoje były jak szkarłat, czerwone jak krew, nad śnieg wybieleją” (por. Iz 1, 18), kiedy dotknie cię Chrystus. Do każdego człowieka może Chrystus powiedzieć: „Idź, obmyj się w sadzawce Siloe” (J 9, 7), a będziesz widział.

I tylko On tak mówi. I to jest prawdą, co On mówi: „Ja jestem światłością świata, kto idzie za Mną, będzie miał światło życia” (śpiew przed Ewangelią).

(1987)

1 Blaise Pascal, Myśli, n. 736. I dodał: „Nie możemy dobrze poznać Boga inaczej niż poznając swoje nieprawości” (tamże, n. 730).

2 Aluzja do tytułu książki François Mauriaca, Kłębowisko żmij.

3 Cyprian Kamil Norwid, Moja piosnka [II], w: Cyprian Norwid, Pisma wszystkie, dz. cyt., t. 1, s. 224).

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz