Przejdź do strony tematycznej

Homilia bpa W. Świerzawskiego NIEDZIELA W OKTAWIE NARODZENIA PAŃSKIEGO, ŚWIĘTO ŚWIĘTEJ RODZINY JEZUSA, MARYI I JÓZEFA

 

     W ten sposób przeżywamy Święta, w jaki się do Świąt przygotowujemy. To jest parafraza innej prawdy: jakie życie, taka śmierć. Ale jest też możliwość ujęcia tej prawdy w odniesieniu do innej kategorii: jakie przygotowanie do małżeństwa, takie małżeństwo i taka później rodzina.

     Wchodzę w ten wątek, ponieważ dzisiaj jest święto Świętej Rodziny Jezusa, Maryi i Józefa. Walczyłem ze sobą, żeby nie zacząć od obrazu negatywnego, bo kryzys tej instytucji, który obserwujemy, i inspirowanie tego kryzysu jest poważne, choć to drugie wydaje się paradoksem. Rodzina tradycyjna, ustanowiona przez Stwórcę i od zarania ludzkości fundament wszystkich społeczeństw, atakowana i niszczona jest na wszelkie możliwe sposoby, jawnie i podstępnie, od zewnątrz i od środka.

     Wśród wielu modeli, jakie proponuje się ludziom dla przeżycia tego, co we dwoje ma tworzyć wspólny dom, dla chrześcijan modelem obowiązującym jest model chrześcijański. I tu by należało drążyć ten cały problem czy go w tym kontekście ustawić. Jak bowiem może znać model chrześcijańskiej rodziny ten, kto nie wie, czym jest chrześcijaństwo? Jak może żyć po chrześcijańsku ten, kto się po chrześcijańsku do małżeństwa nie przygotował?

     Jakże częste są asymetryczne układy: jeden wierzący, drugi niewierzący, jeden wierzący niepraktykujący, drugi nie wiadomo co – zawierają tak zwany sakramentalny związek, a później gubią się. Gubią się nie w labiryncie jakichś nierozwiązanych problemów, ale w labiryncie najprostszych spraw. I prowadzą często do kryzysu, zamiast uwieńczyć życie urzeczywistnieniem modelu, jaki nam daje Kościół, którego jesteśmy żywymi członkami – a któż by nie chciał być żywym, któż by chciał być martwym?

     Patrzymy na to, o czym wy wiecie może w niektórych warstwach więcej od księdza, choć ksiądz wie na ten temat bardzo dużo. Otóż jakie przygotowanie, takie spełnienie. I jeśli ktoś chce od początku prawidłowo ustawić zagadnienie przygotowania do małżeństwa, musi o wiele wcześniej wziąć w ręce ster samowychowania chrześcijańskiego. A jeśli to są rodzice, to na nich ciąży odpowiedzialność wychowania i przekazania dorastającym dzieciom odpowiedzialności za samowychowanie do tego wielkiego zadania, jakim jest małżeństwo i rodzina. Jeśli nie są przygotowani, to doradzić im, żeby małżeństwa nie zawierali; zresztą nie jest powiedziane, że każdy mężczyzna i każda kobieta ma żyć w małżeństwie.

     Tak jak człowiek, nawet jeśli nie jest wierzący, ma żyć w rodzinie odpowiedzialnie, tak odpowiedzialny chrześcijanin powinien do tej drogi przykładać rękę sprzymierzoną z umysłem a umysł sprzymierzony z wiarą. Wiem, że to jest ogromne uproszczenie, bo o kim można mówić, że jest dojrzały i odpowiedzialny i w którym momencie życia można mówić, że to już nastąpiło?

Po tym wstępie można przypomnieć, że istnieje jeden specyficzny rys chrześcijańskiej rodziny i jeden model, dzisiaj nam zaproponowany przez Kościół. Dzisiejsze święto, wprowadzone zresztą dopiero w XIX wieku, ale w swojej istocie istniejące od początku chrześcijaństwa, jest ilustracją, jak chrześcijańska rodzina powinna widzieć swój ideał i jak uczniowie Chrystusa powinni przygotować się według tego wzoru do założenia własnej rodziny poprzez zawarcie sakramentalnego małżeństwa. Tym modelem, tą bazą jest Rodzina Nazaretańska.

     Paweł VI dał piękny tekst dotyczący tej instytucji, który czytają dziś ci, co odmawiają Liturgię Godzin, a kapłani nawet dla inspiracji, aby przekazać wiernym cechę istotną, wyjątkową, szczególny rys tej Wspólnoty. Oto w relacji małżeńskiej i rodzinnej Maryi i Józefa obecny jest Jezus Chrystus. To Jezus Chrystus – a zatem chrystocentryzm – ma być fundamentem każdej chrześcijańskiej rodziny. Dlatego kto buduje nie na tym fundamencie, przestaje być chrześcijaninem. Ale chrystocentryzm to również zanurzenie się jak gdyby w historię domu z Nazaretu i przypatrywanie się, jak dojrzewa relacja Maryja‑Józef w stałym odniesieniu do Jezusa, który jest w Ich domu. Bo to nie oni ostatecznie wychowują Jezusa, tylko Jezus inspiruje Ich ideę rodziny.

     I Paweł VI podkreśla tu trzy cechy. Po pierwsze, rodzinność. Nazaret to „lekcja życia rodzinnego”, czyli umiejętnego ustawiania wszystkich wzajemnych relacji. Czyli: rodzice, miłujcie dzieci, a dzieci czcijcie rodziców, jak dzisiaj słyszeliśmy w Księdze Syracydesa. Stąd też i przykazanie: „Na wszystko przyobleczcie miłość” (Kol 3, 14), jak też wzajemna dobroć, życzliwość i te wszystkie cnoty, które tutaj nam dzisiaj cytuje św. Paweł: „Obleczcie się w serdeczne miłosierdzie, dobroć, pokorę, cichość, cierpliwość, znosząc jedni drugich i wybaczając sobie nawzajem, jeśliby miał ktoś zarzut przeciw drugiemu” Kol 3, 12‑13).

     Obok tak funkcjonujących i rozwijających się cnót, które promieniują jak gdyby z obecnego Jezusa, cecha druga: milczenie, i trzecia: pracowitość. Od razu można robić rachunek sumienia, i z pozytywów, i z negatywów, bo wyraźnie widać, o co w tym wszystkim idzie: jeśli człowiek potrafi w milczeniu i z milczeniem inspirowanym przez miłość wczytać się w dzieje Jezusa i rozeznawać w Nim coraz bardziej Chrystusa, Boga umęczonego i zmartwychwstałego, ten również potrafi przekształcić tę wiedzę w czyn. A czynem fundamentalnym człowieka wierzącego jest odpowiedzialność za pracę, odpowiedzialność za budowanie domu własnego i domów cudzych, pomaganie ludziom w tworzeniu tych wspólnot, które razem zdążają poprzez – jak mówimy – padół płaczu do domu Ojca. I tutaj, odchodząc teraz od tekstu Pawła VI, możemy powiedzieć, że coraz wyraźniej rysuje się owa specyfika naśladowania domu nazaretańskiego, która tak bardzo odstaje od modeli proponowanych przez inne ośrodki inspirujące: rodziny chrześcijańskie mają posiadać zmysł Chrystusowy. Czyli wiedzieć, że w Chrystusie jest prawda i że każdy, chcąc spełnić swoje ludzkie i chrześcijańskie zadanie, decydując się na życie małżeńskie i rodzinne, ma poznawać coraz bardziej Jezusa Chrystusa i od Niego uczyć się, w jaki sposób  żyje się prawdą, czyniąc dobro w miłości.

     W ten sposób tworzy się w rodzinie poprzez poznawanie Chrystusa i przyjęcie tego, co nazwaliśmy zmysłem Chrystusowym, chrześcijańskie sumienie. W rodzinie uczymy się tego fundamentalnego prawa moralnego, które później jest tak istotne we wszelkich relacjach międzyludzkich. Jeśli ktoś w domu był nieuczciwy i dziecko tę nieuczciwość z domu wyniosło, i jeśli w domu przetrącono mu kręgosłup moralny, to go nikt później nie scementuje. To wszystko będą sztuczne zszywy, które w pierwszym zetknięciu z sytuacją graniczną pękają i prowadzą do katastrofy.

    A więc w domu tworzy się – powiedzmy jeszcze raz – owo sumienie chrześcijańskie, które wzrasta powoli. Które wzrasta przez powolne wdrażanie dziecka, narodzonego z ojca i matki, w życie Boga samego przybliżone przez Jezusa Chrystusa. Przecież te największe uroczystości rodzinne, chrzest a potem pierwsza spowiedź i Komunia, a potem, idąc chronologicznie, bierzmowanie, a potem przygotowanie dorosłych dzieci do małżeństwa – czy to nie jest właśnie przekaz tych najwyższych wartości?

     Mówimy dziecku: wiesz, co na chrzcie się dokonało? Chrystus ukrzyżowany i zmartwychwstały, jak ziarenko złożony w tobie, zaczął działać; broń tego Chrystusa, bo to jest prawda życia! I kiedy pójdzie do Pierwszej Komunii, to mu się powie: dziecko drogie, oto to jest Chleb, który wzmacnia to życie nowe, które jest w tobie! I prowadzi się go do bierzmowania, żeby Duch Święty, Duch Boga Żywego, umocnił, żeby uczynił jakby mocne bierwiono z tych wewnętrznych inspiracji i podtrzymał w chwilach zagrożeń. A kiedy dorasta wychowany w klimacie naszkicowanym przez Dom Nazaretański, już się go przygotowuje do małżeństwa. Właśnie w tym miejscu trzeba powiedzieć, że kiedy coraz bardziej nas raczą pornografią i ukazują niestałość wszelkich związków małżeńskich, i zachęcają do cudzołóstwa, w rodzinie chrześcijańskiej od początku obyczaj czystości, powściągliwości jest tym jedynym i wyjątkowym klimatem, którego nie można obalić, ponieważ tak wychowuje się w człowieku „bojaźń Bożą, początek mądrości” (por. Syr 1, 14) i tak wychowuje się w człowieku zadatki świętości.

     Bo nie jest celem małżeństwa zrodzić dziecko według ciała i puścić je jak bezdomnego psa w świat, tylko przygotować dziecko do założenia rodziny przez czystość, która jako zachowanie dziewictwa obowiązuje absolutnie do czasu zawarcia małżeństwa, a jako czystość obyczajów także w małżeństwie, i w ten sposób doprowadzić je do świętości. Czystość serca to jest ta wyjątkowość chrześcijaństwa, i dziś, i pięćset lat temu, i tysiąc lat temu, i półtora tysiąca lat temu. To ciągle jest istota. I im bardziej są zagrożone wszelkie wartości, tym bardziej jest zagrożona i ta fundamentalna wartość. Jak z tego widać, ten zmysł Chrystusowy drążący sumienie chrześcijańskie jest związany z Centrum eucharystycznym. Jak nie ma chrześcijaństwa dojrzałego bez Eucharystii, tak nie ma rodziny dojrzałej bez Eucharystii, tak nie ma małżeństwa dojrzałego bez Eucharystii. Właśnie, kiedy młodzi mówiąc o miłości wzajemnej nie wiedzą, jaki jest kształt tej miłości – bo miłość ma więcej twarzy niż sto – tutaj uczą się, że jeśli jedno przyjęło Ciało Chrystusa i drugie przyjęło Ciało Chrystusa, to ciało drugiego człowieka jest święte, Chrystusowe. Uczą się tej prawdy, której świat nie zna; zna ją tylko ten, kto zna Chrystusa. I na tym polega owa wyjątkowość i wielka godność chrześcijańskiej rodziny, i wielkie zadanie chrześcijańskiej rodziny.

      Jakiej świadomości trzeba, żeby rodzice, wpierw małżonkowie i jeszcze przedtem narzeczeni, a jeszcze przedtem dzieci wywodzące się z takich rodzin – byli za to odpowiedzialni! Trzeba na każdym etapie życia poznawać coraz więcej godność chrześcijanina, a w tym wielkim obrazie całościowym godność rodziny, tej instytucji, która ma centralne znaczenie dla przekazu wiary i sensu dalszego istnienia ludzkości. To są wielkie słowa, ale chyba wiemy, chyba czujemy, że tak właśnie jest. Bo te wszystkie cnoty, które tu przed chwilą wymieniliśmy, czyż nie są czymś podstawowym i dla innych relacji, tak jak dla rodzinnych?

Oto garść refleksji. Modliliśmy się dzisiaj, żeby rodziny nasze były podobne do tej, która była w Nazarecie. I wyniesiemy chyba z tego tę bardzo fundamentalną prawdę: że wtedy są takie, kiedy jest w nich Jezus Chrystus. Jest taki piękny staropolski zwyczaj, że podczas wieczerzy wigilijnej zostawia się jedno puste krzesło dla Niego, bardzo czytelny symbol Jego obecności. Ale nie tylko to czynimy: przynosimy z kościoła, z ołtarza, Chrystusa w sercu. I ojciec jest świadom, że przez niego promieniuje miłość Chrystusowa, i matka jest tego świadoma, a już nie ma dla nich większej radości, niż kiedy czują, że współbrzmią z tą radością dzieci własne, którym potrafili to właśnie przekazać jako największy skarb. Módlmy się, żeby tak było w naszych rodzinach.

 

27 grudnia 2020

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz