ROK A

Pierwsze czytanie: Syr 3, 2‑6.12‑14

Drugie czytanie: Kol 3, 12‑21

Ewangelia: Mt 2, 13‑15.19‑23

NIEDZIELA ŚWIĘTEJ RODZINY

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

people in white and brown traditional dress sitting on black metal bench
27 grudnia 2025

W Roku Eucharystii, ogłoszonym przez Jana Pawła II dla całego Kościoła na zakończenie 48. Międzynarodowego Kongresu Eucharystycznego (który się odbył w Meksyku pod hasłem „Eucharystia – światło i życie nowego milenium”), musimy przypomnieć sobie, jak istotny wpływ ma Eucharystia na wszystkie dziedziny życia Kościoła. Trzeba odświeżyć także, a nawet przede wszystkim, świadomość głębokiej więzi, jaka istnieje między Eucharystią a sakramentalnym małżeństwem i rodziną katolicką, w obliczu tak dziś palącej troski o duchowe zdrowie rodziny i trwałość małżeństwa.

Chrystus eucharystyczny, „Chleb, który zstąpił z nieba” (J 6, 51), jest tym jedynym pokarmem, który może zaspokoić głód człowieka spragnionego miłości. Uniwersalną i najgłębszą duchowością katolickiego małżeństwa jest więc duchowość eucharystyczna.

Poznając głębie Eucharystii, uczymy się, jak uczestniczyć we Mszy świętej, w której największa tajemnica miłości odnawia się każdego dnia, a sprawowana jest zawsze w ścisłym powiązaniu z kolejnym dniem roku liturgicznego. W liturgii eucharystycznej poznajemy Chrystusa jako Obecnego, który naucza (liturgia słowa) i czyni (liturgia Ofiary). Choć jednak każda Msza święta uobecnia całe misterium zbawcze, spotkanie z Chrystusem i Jego Paschą rozszczepione jest ze względu na nas na poszczególne tajemnice, które powinny wpływać w sposób istotny na naszą codzienność. Jak to się dzieje? Idąc razem z Kościołem drogą roku liturgicznego, wchodzimy w wielką przygodę życia w bliskości Boga‑Człowieka, który jest obecny i daje się nam w Eucharystii – a jest tak blisko, że można Go dotknąć. Pozostawił Siebie pod postacią Chleba, aby dać ludziom sposób takiego zjednoczenia z Sobą, które jest najbardziej ścisłe. „Ciało Chrystusa – Amen”, „tak jest”.

Dotykamy Go. Nazywamy to doświadczeniem Boga. Oczywiście, może być doświadczenie dalszego i bliższego kontaktu. Czasem doświadczenie li tylko materialne. Wielu katolików „chodzi do Komunii świętej”, ale nie doświadczyło nigdy tej bliskości albo zagubiło gdzieś to dotknięcie jedyne, które powinno palić człowieka jak rozpalone żelazo, jak żar ognia. Zagubiliśmy osobową więź z Bogiem. Bo trzeba było właśnie od tego zewnętrznego dotknięcia Boga dojść do wewnętrznego dotknięcia Boga. Trzeba było zapytać, o co chodzi w takim dotknięciu, co to znaczy spotkać Boga. Przecież – kto Boga spotkał?

Eucharystia jest miejscem weryfikacji chrześcijaństwa. Jest nie tylko owym kryterium, które weryfikuje autentyczność nawrócenia, autentyczność wiary i obyczajów, ale to przez Nią wchodzi człowiek w życie Chrystusa, żyje Jego życiem, jest Kościołem, Oblu­bienicą Chrystusa, jest „jednym ciałem” z Chrystusem (Mt 19, 5; Mk 10, 8; Ef 5, 30‑32). Bo Chrystus jest Głową, a Kościół jest Jego Ciałem (por. J 6, 53‑57).

Jak łatwo już teraz można zrozumieć naukę o małżeństwie. Widać wyraźnie, że bez tego tła nie da się zrozumieć chrześcijańskiego małżeństwa. I to jest jedna z ropiejących ran na ciele Kościoła, że ludzie rozumieją małżeństwo – spotkanie mężczyzny i kobiety – w warstwie biologicznej, psychicznej, społecznej, nawet duchowej, ale nie rozumieją tak głęboko, jak Chrystus chce, by rozumieli.

Nie da się ani zrozumieć sakramentalnego małżeństwa, ani żyć w nim prawdziwie, jeśli ludzie nie wiążą się równocześnie na stałe z Chrystusem obecnym w Eucharystii. I tu się zaczyna dramat – albo odchodzenia (te straszliwe statystyki rozwodów, separacji, rozdarć!), albo bolesnej wegetacji małżonków i rodziców, którzy rozbili jedność i tylko dla zachowania pozorów utrzymują status małżeński, nie chcąc gorszyć ani środowiska, ani własnych dzieci.

Kto chce zrozumieć małżeństwo w jego najgłębszej istocie, w takiej istocie, jaką Bóg zaplanował dla mężczyzny i kobiety, aby byli razem, musi sięgnąć do tej bazy, tej warstwy, którą tworzą sakramenty chrześcijańskiej inicjacji, chrzest, bierzmowanie i właśnie Eucharystia poprzedzana sakramentem pokuty. Wszystkie sakramenty powiązane ze sobą stanowią dopiero tło sakramentu małżeństwa. „Tajemnica to wielka” – powiedział Paweł w Liście do Efezjan (Ef 5, 32).

Nie traćmy z oczu tej metody, jaką Kościół – wtajemniczając w istotę sakramentów i wprowadzając w ich głębie – stosuje w przybliżaniu tych wielkich Bożych i ludzkich tajemnic, kiedy mówi, że każdy sakrament to znak i ukryta w nim rzeczywistość. Spójrzmy najpierw na znak, który sprawia, że związek dwojga ludzi, mężczyzny i kobiety, staje się małżeństwem sakramentalnym. Tak zwane śluby cywilne są, niestety, niewystarczające dla chrześcijan, są tylko ludzką umową i administracyjną rejestracją związku, choćby ubierano się w białe szaty, nakładano pierścionki i grano Ave Maria Gounoda, żeby „zmylić pogonie”.

Sakramentalne małżeństwo zawierane jest w momencie, kiedy wobec świadka Kościoła, jakim jest kapłan, w scenerii świątyni, dwoje ludzi – ochrzczonych, bierzmowanych, żyjących Eucharystią, a więc mających świadomość, że Chrystus jest Głową a oni są Ciałem – wypowiada, podając sobie ręce na znak przymierza, że tak jak są w jedności z Głową, którą jest Chrystus, tak teraz jeszcze wiążą się mocno w Nim między sobą. Mówi mężczyzna: „Ja, Adam, biorę sobie ciebie, Ewo, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”, a następnie kobieta mówi to samo do mężczyzny. Ale te słowa, potwierdzone za chwilę słowami kapłana: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”, zostają wprowadzone we wnętrze misterium Eucharystii[1], w misterium komunii.

Zauważmy, że dominującym akcentem jest tu nierozerwalność: „Co Bóg złączył, człowiek niech nie rozdziela”, złączyliście się w Chrystusie. Bowiem w momencie zawierania małżeństwa, które wyraża ruch miłości mężczyzny ku kobiecie i kobiety ku mężczyźnie, ich ludzka miłość, eros, zostaje dopełniona miłością Chrystusa, który umarł dla ludzi, aby ludzie mogli uczestniczyć w Jego miłości. W miłości, która jest całkiem inna niż miłość ludzka, choćby najbardziej dojrzała. Która przekracza wszelkie możliwe wymiary ludzkiej miłości. Nazywamy ją agape, Boską miłością ze stygmatami ukrzyżowania. Ona w tej chwili spada jak ogień z nieba na tych dwoje. I ci, którzy wiążą się słowami przysięgi małżeńskiej wyrażanej znakiem podania rąk wiązanych stułą – zostają dopełnieni miłością Chrystusa.

Wtedy rozumieją to, co św. Paweł wypowiedział w tym wspaniałym komentarzu zapisanym w Liście do Efezjan, w rozdziale piątym: „Poddani bądźcie sobie wzajemnie, mężu i żono, w bojaźni Chrystusowej. Żony niech będą poddane mężom jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus Głową Kościoła, On, Zbawca ciała. Mężowie, miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo. Żony, miłujcie mężów tak, jak Kościół miłuje Chrystusa. Tajemnica to jest wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła” (por. Ef 5, 21‑23.25‑26.32).

Z tego związku, gdzie miłość ludzka, najbardziej piękna i szlachetna, eros, zostaje jeszcze dopełniona miłością Boską, z tej miłości, która wiąże Adama i Ewę, mężczyznę i kobietę z Chrystusem i daje im smak przyjaźni w Chrystusie – to co jest wielkim dobrem małżeństwa – z tego związku rodzą się dzieci, wobec których pierwszym obowiązkiem rodziców jest przekazać wiarę. Taką samą wiarę, jaką oni mają. I nie wolno rozrywać tej więzi. Kto rozedrze więź między mężczyzną a kobietą, między mężem a żoną, ten równocześnie rozedrze więź między Ciałem a Głową. Wtedy wszystko jest martwe. Dlatego „kto pojął drugą, cudzołoży” (por. Mt 19, 9) i nie ma prawa uzyskać rozgrzeszenia, odpuszczenia grzechów, dopóki nie uporządkuje tej relacji – bo więź małżeńska jest nierozerwalna. I nie ma prawa przystępować do Komunii we wspólnocie eucharystycznej.

Ale to jest obraz negatywny. Pozytywny jest: wierność. Wierność na zawsze i miłość taka, jaką Chrystus miłuje Kościół a Kościół Chrystusa.

W tym miejscu trzeba dopowiedzieć rzecz jedną. Aby zrozumieć głębiej, na czym ta więź między Chrystusem a mężczyzną i kobietą polega, trzeba koniecznie popatrzeć na inną niż małżeństwo propozycję dawaną przez Chrystusa tym, którzy są Jego uczniami. To celibat. Księża żyją w celibacie, zakonnice, misjonarze, czasem świeccy zachowują dziewictwo. Co to znaczy?

Wiemy, że (jak to Norwid określił) „wielka sztuka” – literatura, nauka, rzeźba, poezja, muzyka – „domaga się celibatu ducha”. Kto chce mieć osiągnięcia, musi się skoncentrować na jednym. Ale to nie jest wytłumaczenie, to jest tylko przygotowanie do wytłumaczenia. Czło­wiek, który żyje w celibacie i w dziewictwie, kieruje całą swoją miłość wprost do Chrystusa. Kto to zrozumie, że już na tej ziemi – zanim za progiem śmierci nastąpi otwarcie oczu na to, że zostaliśmy stworzeni dla miłości Boga – że już teraz można żyć wyłącznie dla Niego, by przekazywać Jego miłość ludziom, ten zostaje sam. Taka jest motywacja celibatu, nawet w czasach, kiedy naokoło jest pornografia i wraca rozpustny Rzym czy jeszcze bardziej wyrafinowana rozwiązłość niż rozpusta starożytności. Dziewictwo jest bezcenną perłą chrześcijaństwa. Przypomina o tym cześć dla Rodziny Nazaretańskiej – obchodzimy dziś Jej święto – dla Matki Bożej Dziewicy, dla świętego Józefa, patrona dziewiczego małżeństwa, i dla tylu dziewiczych świętych. Stąd bierze się argumentacja za czystością przedmałżeńską: potrzebna jest ofiara, wyrzeczenie – bo nie wolno być razem „w ciele”, gdy nie jesteśmy jeszcze w pełni jednością „w duchu” (por. Ga 3, 3).

To wszystko jest specyficzne dla chrześcijaństwa. Dla rozumienia Eucharystii, dla rozumienia relacji Chrystusa i Kościoła, Kościoła i Chrystusa. Chrystus (popatrzmy, zapisał to św. Łukasz w dwudziestym rozdziale swojej Ewangelii) powiedział tak, kiedy Mu stawiano pytania dotyczące małżeństwa: „Dzieci tego świata żenią się i za mąż wychodzą. Lecz ci, którzy uznani są za godnych udziału w świecie przyszłym i w powstaniu z martwych, ani się żenić nie będą, ani za mąż wychodzić. Już bowiem umrzeć nie mogą, gdyż są równi aniołom i są dziećmi Bożymi, będąc uczestnikami zmartwychwstania” (Łk 20, 34‑36).

Jeślibyśmy tak dobrze pomyśleli: skoro uczestnicząc w Eucharystii, w Ciele zmartwychwstałego z krzyża Chrystusa, dzięki tej transfuzji życia Bożego w nasze życie stajemy się uczestnikami Jego życia, Boskiego życia, skoro jesteśmy przebóstwieni, bo „stajemy się tym, co przyjmujemy” (jak mówi św. Augustyn), to żyjemy przecież już teraz tym życiem, które będzie naszym udziałem poza progiem śmierci. Tam, gdzie już „żenić się nie będą ani za mąż wychodzić”, bo jedno będzie tylko ważne: Bóg i jedność wszystkich w Nim. Można temu „jednemu” już teraz oddać wszystkie siły, o to jedno już teraz zabiegać. Dla siebie i dla innych.

Jedni to rozumieją i mają poznanie tego, inni nie. Wiara tych, którzy powołani są do życia w dziewictwie i celibacie, sięga więc poza to co doczesne – idą ku Bogu jakby na skróty. Inni w miłości męża i żony odczytują znak miłości Boga do człowieka i człowieka do Boga. I dlatego są w Kościele ludzie żyjący w małżeństwie i żyjący w celibacie. Ci pierwsi rodzą dzieci i przekazują im wiarę, ci drudzy dzięki ofierze z tego, co zwyczajnie ludzkie, z małżeństwa, otrzymują – jeśli są wierni Chrystusowi – przywilej macierzyństwa i ojcostwa duchowego. Mają szczególną moc przekazu wiary.

Kapłani, misjonarze, siostry zakonne mają „moc nad duszami”. Mówiono o wielu świętych, posługując się tym pięknym wschodnim terminem: „duszochwat”. Mówi się o nich: „matka duchowa”, „ojciec duchowy” – ten, który rodzi u drugiego człowieka wiarę mocą swojej wewnętrznej ofiary zjednoczonej z Chrystusową i swojego zbliżenia do Chrystusa dzięki przywilejowi dziewictwa.

Trzeba sumować i kończyć. Nie powiedziałem wszystkiego, bo problematyka jest ogromna. Dlaczego wybrałem  taki  sposób spojrzenia na problem małżeński? Dlatego, że on jest fundamentalny. Wszystkie inne sprawy, przypadki, problemy, czy to z dziedziny psychologii, czy socjologii, czy „biologii miłości”, na przykład sprawa środków antykoncepcyjnych, to są rzeczy wtóre. Jeśli ktoś spotkał Chrystusa w Eucharystii i kształtuje siebie, swoją psychikę, swego ducha w zjednoczeniu z Duchem Chrystusa, swoje ciało z Ciałem Chrystusa, ten rozumie rzeczy istotne. Ciężki problem społeczny rozwodów czy aborcji to nie jest problem argumentacji: tędy, tamtędy, wolno, nie wolno. To jest problem zrozumienia, kim jest dla mnie Chrystus, On jako Bóg i Człowiek, i czym jest dar Jego Ciała dla mnie.

To samo dotyczy czystości przedmałżeńskiej. Jeśli młodzi ludzie, mężczyzna, kobieta, wychowali się na wierności Chrystusowi, jeśli Ciało Chrystusa przeniknęło ich umysły i ich ciała, doskonale rozumieją, że czystość jest największym darem. Choćby nawet w warstwie psychologicznej, bo pozwala wybadać drugiego człowieka, czy on ma w sobie ducha ofiary. Człowiek bez chęci wyrzeczenia, bez ducha ofiary, nastawiony egoistycznie i konsumpcyjnie, zniszczy za parę lat małżeństwo, nie zbuduje zdrowej rodziny; nie mówiąc już o tym, że nie przekaże swoim dzieciom wiary. A nawet w swoim egoizmie zniszczy ten najwspanialszy dar Boga.

Dlatego zakończę raz jeszcze przypomnieniem, jak wielka jest rola Eucharystii, obecności Chrystusa, w przygotowaniu do małżeństwa i w realizowaniu małżeństwa. To Chrystus żyjący we wspólnocie męża i żony pomaga w przejściu od małżeństwa do rodziny, i dalej: od rodziny do narodu – w tworzeniu zdrowego narodu. Nie poruszam szerzej spraw ojczystych, historyczno‑narodowych, ale czy nie uderzyliśmy w problem najbardziej istotny dla odnowy naszej Ojczyzny? Tędy mają iść gościńce odnowy Rzeczypospolitej: poprzez odnowę małżeństwa, rodziny.

Na tym dopiero buduje się etos pracy, etos odpowiedzialności zawodowej. Na tym stoi cała paideia, wychowanie człowieka. Na tym stoi odnowa świata, za którą wszyscy tak tęsknimy. Tylko wszystko zaczyna się od Chrystusa eucharystycznego – bo w ten sposób pozostał z nami i jest wśród nas. To jest kamień węgielny, na którym cała budowla się opiera.

(2004)

 

   [1] Zaleca Kościół, aby liturgię sakramentu małżeństwa „zwykle sprawować podczas Mszy świętej” (Obrzędy sakramentu małżeństwa, n. 6).

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz