Przejdź do strony tematycznej
Na liturgię słowa składają się czytania ze Starego Testamentu, z Listów Apostolskich i z Ewangelii oraz krótkie wyjaśnienie przeczytanych słów, zwane homilią i wreszcie "wyznanie naszej wiary jako odpowiedź na usłyszane słowo.
W każdą niedzielę tysiące ludzi słucha słowa Bożego, czytanego i wyjaśnianego przez kapłanów. Czy przynosi ono owoce proporcjonalne do zasiewu? Słychać bowiem często narzekania na małą skuteczność Bożego słowa; obwinia się wtedy głosicieli słowa. W istocie wiele zależy od człowieka, który czyta i głosi Ewangelię. Ale tylko w pewnej mierze, bo słowo Boże samo w sobie jest skuteczne, dynamiczne i mocne. I w wielu wypadkach wina jest po stronie słuchających. Pan Jezus mówił w przypowieści o siewcy, który wyszedł siać ziarno, że jedno padło na skałę, inne między ciernie, a jedno na glebę dobrą - i to przyniosło owoc stokrotny (Mt 13, 3-9).
Czy zastanawialiśmy się kiedyś, dlaczego słuchane w kościele słowo Boże tak mały wywiera wpływ na słuchających? Czy myśleliśmy o tym, że można przyzwyczaić się do rzeczy ważnych i najważniejszych, świętych i najświętszych? Pan Jezus w proroczej wizji Apokalipsy mówi o człowieku "letnim i ani gorącym, ani zimnym" (Ap 3,16). Kto ma oko socjologa czy psychologa, ten patrząc na tych, którzy są w kościele, bardzo łatwo takich ludzi zauważy. Ludzi, którzy nie mają wewnętrznej wrażliwości na to, co się dzieje, a tym mniej na to, co należy usłyszeć, jak należy słuchać, aby zrozumieć i jakie zająć stanowisko wobec tego, co się słyszy.
Domagamy się, aby ksiądz był przygotowany do głoszenia homilii. Ale i księża mają prawo się domagać, aby wierni byli przygotawani do jej słuchania. Trzeba pokuty, trzeba systematycznego i rzetelnego oczyszczenia w sakramencie pokuty i przyjmowania Eucharystii, aby zrozumieć słowo. Gdy Chrystus rozmawiał z Samarytanką, nie rozumiała tego, co mówi. Wtedy powiedział: idź, przyprowadź męża. Ta aluzja miała ją naprowadzić na związek rozumienia spraw Bożych z prawością postaw moralnych. Odpowiedziała, że nie ma męża - bo miała ich pięciu. Ci, którzy mają obciążone sumienie i żyją w grzechach, nie rozumieją słowa Bożego.
Czym jest słowo Boże? Powiedzmy sobie najpierw, że jest to rzeczywistość wielowymiarowa i niezmiernie bogata. Najczęściej myślimy, że słowo Boże to Biblia. Słusznie. Ale słowo Boże to przede wszystkim s ł o w o B o g a . "Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, i Bogiem było Słowo" (J 1,1). Kiedy więc mówimy "słowo Boże", mamy na myśli nie tylko to, co się słyszy. Nie tylko to, co przychodzi do nas w postaci głosu czy dźwięku, co można zapisać. Słowo Boże to istota Boga samego. To ta rzeczywistość Boga, która objawiła się w Jezusie Chrystusie: "Słowo stało się ciałem i zamieszkało wśród nas" (J 1,14). Kto rozumie Chrystusa, ten rozumie słowo. Biblia jest opisem tego, co Chrystus czynił i czego nauczał. Można więc powiedzieć, że jest opisem Słowa. I właśnie w tym sensie Biblia jest słowem Bożym. Ale sama w sobie nie ma tej dynamicznej mocy, jaką ma słowo Boże proklamowane bezpośrednio w czasie sprawowania sakramentalnej liturgii. Dlatego mówimy o mocy ż y w e g o słowa. Słowo Boże musi być wypowiedziane i musi być usłyszane. Nie pisane i czytane. Musi być wypowiedziane, słuchane i usłyszane. I to w szczególnym kontekście: zapisane w Biblii słowo Boże, które kapłan czyta od ołtarza, jest proklamowane przez samego Chrystusa. A obecni muszą wobec tego słowa zająć stanowiska, podjąć decyzję, postawić siebie wobec obecnego, żywego Chrystusa. To On przemawia. W czasie sprawowania liturgii słowa On sam przemawia i czegoś od nas chce.
Spróbujmy z taką świadomością wrócić w tej chwili do tekstu, który został dzisiaj przeczytany. Co ten tekst chciał mi przekazać? Przyniósł mi rozstrzygające słowo Boga. Bo to, co mówi Bóg, to nie punkt wyjścia do dyskusji. To jest mowa, która proklamuje: tak jest tak, nie jest nie. A my chcielibyśmy czasem przyjąć to słowo według własnego uznania i powiedzieć: "to mi odpowiada, z tym można się zgodzić, ale tamtego nie musi się przyjmować, tamto jest nieżyciowe i nie jest ważne"...
Bóg nie dyskutuje. Bóg powiedział już to, co chciał powiedzieć: Jego Syn - Słowo, które stało się Ciałem - zawisnął na krzyżu. Bóg do końca świata już nic więcej nie powie. Na końcu tylko przyjdzie sądzić żywych i umarłych, czy byli wierni temu słowu, czy nie. Wtedy dialog będzie inny, aniżeli teraz, kiedy jest czas, by słowo przyjąć, medytować nad nim, rozumieć je, chcieć je coraz lepiej poznawać - i by zająć wobec niego takie stanowisko, jakie ma się zająć wobec przemawiającego Boga. Dlatego dobrze zabrzmi w tym miejscu tekst Izajasza proroka, który pisał: "Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich (mówi Bóg): nie wraca do Mnie bezowocnie, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa" (Iz 55, 10-11).
Ten, kto przyjmuje usłyszane słowo, upodabnia się już trochę do tego, kto przyjmuje w Eucharystii Ciało Pańskie: musi umrzeć dla swojej ludzkiej mądrości, dla swego filozofowania, często dla swoich sofizmatów i swego wewnętrznego fałszu. Bo tylko ten, kto umrze dla staroczłowieczego rozumowania, może w prawdzie przyjąć Ciało Chrystusa podane w pokornym pokarmie Chleba.
Taki jest związek "stołu Słowa" ze "stołem Chleba", tak wyraźnie wyakcentowany przez Sobór Watykański Drugi. I dlatego od Soboru słowo czytane podczas sprawowania Eucharystii ma nowy kształt.
Fragment z książki bpa W. Świerzawskiego „Eucharystia Chrystusa i Kościoła”, s. 32
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz