homilia bpa Wacława Świerzawskiego
W wielkim, uroczystym dniu świętowania misterium Trójcy – to właśnie dzisiaj czynimy – zanim cokolwiek powiemy na ten temat, jeszcze raz skierujmy naszą uwagę ku wydarzeniu opisanemu przez dzisiejszą Ewangelię. Słyszeliśmy przed chwilą to, co się dokonało w Galilei po zmartwychwstaniu Chrystusa: „Jedenastu uczniów udało się do Galilei na górę, tam gdzie Jezus im polecił. A gdy Go ujrzeli, oddali Mu pokłon. Niektórzy jednak wątpili” (Mt 28, 16-17).
Te postawy trwają po dziś dzień. Niektórzy oddają pokłon, niektórzy wątpią, niektórzy odchodzą. „Wtedy Jezus zbliżył się do nich i przemówił tymi słowami: «Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi»” (Mt 28, 18). Nikt tak nie mówił na świecie! „«Idźcie więc i nauczajcie wszystkie narody, udzielając im chrztu w imię Ojca i Syna, i Ducha Świętego»” (Mt 28, 19). Ale nie wystarczy przyjąć chrzest. „«Uczcie je zachowywać wszystko, co wam przykazałem. A oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata»” (Mt 28, 20). Gwarancja dla tych, którzy zachowują to wszystko, co nakazuje. A dla tych, którzy nie zachowują – gwarancja, że do konfrontacji z Bogiem Trójjedynym dojdzie.
Chrześcijanie, wyznawcy Jezusa Chrystusa, dający mniej lub więcej dojrzałe świadectwo życia swoim codziennym postępowaniem, wiedzą, że u fundamentów ich wiary jest wyznanie Boga w Trójcy Jedynego. Znak krzyża wraz z inwokacją imion Boga Ojca i Boga Syna, i Boga Ducha Świętego oraz najbardziej podstawowe formuły sakramentalnych czynności chrztu, bierzmowania, namaszczenia, rozgrzeszenia, odwołują się do tego misterium, są sprawowane w imię Trzech Boskich Osób. Nawet najbardziej niedojrzali i niedouczeni religijnie ludzie wiedzą, że Trójca monoteistyczna, Bóg Jeden w Trzech Osobach, jest głównym motywem ich wiary.
Jeżeli zapierają się Boga, to często czynią to bez głębszych refleksji nad misterium Trójcy i nad treścią wymagań, jakie Bóg w Trójcy Jedyny im stawia, gdyby jednak ktoś im powiedział, że Bóg to dwie Osoby albo cztery Osoby, zostaliby zbulwersowani tą nieprawdopodobną hipotezą. Ale czy wiara w Trójcę, w Boga Jednego w Trzech Osobach, kształtuje ich życie? Czy sięga korzeniami, jak dobrze ukorzenione drzewo, w tę glebę? Czy pozwalają ogarnąć się Bogu tak jak Arka Przymierza starotestamentalnemu Obłokowi czy Maryja Duchowi Świętemu, który spoczął na Niej i Słowo stało się Ciałem w Niej?
Trudno byłoby chyba powiedzieć, że dzięki uczniom Chrystusa, czy nawet dzięki przepowiadaniu kapłanów, misterium Trójcy jest wszystkim znane, więcej, że jest zasadą życia. Proces chrystianizacji świata trwa. Ale ból ogarnia człowieka, kiedy ludzie ochrzczeni w imię Trójcy nie żyją tym życiem, w które zostali zanurzeni. Tym samym często gubią sens istnienia doczesnego a tym bardziej wiecznego. Jedno z drugim jest powiązane.
Dzisiaj po dwóch tysiącach lat istnienia chrześcijaństwa – kiedy mamy już za sobą konfrontację z judaizmem, z religiami starożytnego Rzymu i Grecji (jak biedni są ci, którzy nas namawiają, byśmy się modlili do bogów rzymskich i greckich, i starosłowiańskich; naprawdę, nie wiedzą, co czynią), nawet mając za sobą zderzenie z islamem, z religią Mahometa – począwszy od VI wieku, gdzie poprzez uniwersytety Paryża, Bolonii, Oksfordu szły fundamentalne konfrontacje – wielu nieświadomych chrześcijan jak zwietrzała sól fascynuje się jeszcze religiami Dalekiego Wschodu, nie mówiąc już o niezwykle niedojrzałej fascynacji sektami, których masowe pojawianie się świadczy o słabej wierze chrześcijan.
Czy ci chrześcijanie wiedzą, że właściwa konfrontacja między wszystkimi innymi religiami, jak też (wprawdzie nie jest to na tej samej płaszczyźnie) z wszelkimi innymi filozofiami i światopoglądami dokonuje się właśnie przez konfrontację z misterium Trójcy Przenajświętszej? Kiedy z całą pasją szukamy prawdy naszego życia, tej prawdy, która jest tu na ziemi i sięga poza grób, aby jej i tylko jej oddać to, co mamy najdroższego, tych kilkadziesiąt lat naszej egzystencji, to musimy w tym miejscu jasno i wyraźnie powiedzieć: skoro konfrontacja musi dotknąć misterium Trójcy, to jest tak dlatego, że Prawda jest Trójcą. Ile razy żonglujemy tym słowem „prawda”. Prawda, nieprawda. „Co to jest prawda?” (J 18, 38). Prawda jest Trójcą!
Kiedy przychodzi dorosły człowiek, aby prosić Kościół o udzielenie mu sakramentu chrztu, albo rodzice, kiedy mają odwagę nieść dziecko do chrztu i prosić o chrzest, to muszą – ten dorosły człowiek i rodzice – umieć odpowiedzieć sobie na pytanie: jakim prawem, dlaczego domagacie się ode mnie, bym uwierzył w Boga Jedynego w Trójcy? I zaraz potem muszą sobie odpowiedzieć na pytanie drugie: co to znaczy, że chrześcijanie stają się chrześcijanami przez wiarę w Boga w Trójcy Jedynego?
Odpowiedź na to pytanie, chyba się zgodzicie ze mną, jest ważniejsza niż poszukiwanie najpierwotniejszych warstw materii, by odkryć u dna rzeczywistości jej nuklearną kompozycję posiadającą niezwykłą energię dla budowania – ale i dla niszczenia. Jeśli chrześcijanie mówią: prawdą naszą jest Trójca, za wszelką cenę pragną dotrzeć do tej prasubstancji ludzkiego istnienia, aby z niej wydobyć owe niezwykłe zasoby energii dla naszego ducha i żar dla rozpalenia serca, jaki jest zawarty w Tchnieniu Boga, który dlatego jest Jedyny w Trójcy i dlatego jest Prawdą, że jest Miłością. Miłością mocniejszą niż śmierć (por. Pnp 8, 6). Tak wszechmocną – mówił o niej Dante, kończąc „Boską Komedię”, że „wprawia w ruch słońce i gwiazdy”.
Taka jest miłość między Ojcem i Synem. Taka jest miłość dawana w Eucharystii. Stąd ciągłe mówienie o Eucharystii nie jest przesadą, wtajemniczania w nią nigdy nie jest za dużo, nigdy dosyć. A wysiłek, by dojść do Eucharystii i uczynić ją Chlebem powszednim, jest najpierwszym zadaniem dojrzałego chrześcijanina. „Miłość Boga Ojca (tak zaczynamy Mszę), łaska Chrystusa – dawana darem Ducha Świętego, który nas jednoczy z tą miłością – i dar jedności w Duchu Świętym” tworzy autentyczne życie chrześcijańskie. Chrześcijanin odkrywa krok po kroku wielkie misterium Trójcy i próbuje to misterium wcielać, naśladując Jezusa Chrystusa dzięki wsparciu Ducha Świętego, bez którego człowiek jest bezsilny i bezradny (por. Rz 8, 26).
Tak więc można powiedzieć, że misterium Trójcy jest owym „być albo nie być” chrześcijanina. Musi więc każdy chrześcijanin to misterium dobrze znać – lub (alternatywa ostro się zarysowuje) straci wiarę. Straci wiarę! Wiara musi być zakorzeniona w Trójcy, w przeciwnym razie zostanie zniszczona byle jakim impulsem, a te idą dzisiaj mocną falą.
Musi wiedzieć chrześcijanin, co znaczy, że jest ochrzczony w imię Trójcy. Musi żyć życiem Trójcy. Bo inaczej, powiedzmy sobie też i to, choćby obwieszał się insygniami chrześcijańskimi, krzyżykami, Madonnami, jego życie chrześcijańskie może być pozorem, fasadą, kłamstwem, śmiercią. A najtragiczniejszą śmiercią jest grzech, choćby pozory życia były zachowane.
Jeśli Trójca jest Miłością, grzech jest antymiłością, grzech jest nienawiścią. Jedno z drugim nie może koegzystować.
A teraz spróbujmy przez kilka chwil jeszcze powiedzieć, co znaczy, że Bóg jest Jeden w trzech Osobach, co znaczy misterium Trójcy.
Nowy Testament nie spekuluje nad Trójcą, to są późniejsze rozważania i roztrząsania teologiczne – ale Nowy Testament objawia Ojca przez Syna Bożego Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym.
A więc klasycznym słowem dla zrozumienia Trójcy jest „objawiać”. Chrystus objawia, odsłania. Bo to znaczy „objawienie”, revelatio, apokalypsis: jest zdjęciem welonu okrywającego tajemnicę. Tak jak patrzysz na Hostię: jeśli nie wejdziesz w głąb tego, co kryje Chleb, i nie upadniesz przed Bogiem żywym jak Mojżesz przed krzakiem gorejącym – odejdziesz.
Ale co zrobić, żeby się przebić przez osłonę Chleba i dojść do ukrytej Rzeczywistości? Właśnie Bóg objawia to, co jest treścią ukrytej rzeczywistości: objawia siebie przez wydarzenia dziejów zbawienia. Jezus Chrystus jest Słowem Bożym – wsłuchując się w nie, zaczynamy rozumieć treść tajemnicy: Słowo staje się Ciałem (Boże Narodzenie), Jezus naucza i czyni (życie publiczne), umiera i zmartwychwstaje.
To jest nauka odsłaniająca istotę Boga. I w początkach (arche: wcielenie, Pascha), i w jej eschatologicznym kresie (telos), jak było i jak będzie – i to, co Jezus dwa tysiące lat temu czynił, to czyni po dziś dzień w świętej Liturgii, która jest cudem Jego trwania wśród nas: „Oto Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Tu „czyni” i tu przemawia, „naucza” (Dz 1, 1). Obrzęd zastępuje i uobecnia Chrystusa.
Tak więc objawia Bóg siebie przez słowo Logosu i impuls łaski dawanej przez Ducha Świętego. Czyli misterium Trójcy jest odkrywane w czasie naszych niedzielnych spotkań. To nie dlatego są one, że Kościół sobie wymyślił, aby jego wierni chodzili do kościoła w niedzielę i „wysłuchali” Mszy, odstali i poszli. Przychodzą na Mszę po to, by tutaj spotkali odsłaniającego się Boga, „Który jest” (Ap 1, 4) i którego słowo odsłania, i doświadczyli impulsu Jego łaski, a tym samym weszli głębiej w misterium Trójcy Boga. Liturgia przez pedagogię roku liturgicznego odkrywa misterium „Boga samego w sobie” (kim jest Bóg?) i misterium „Boga w nas” (kim jest Bóg dla nas?).
Tak popatrzcie, moi drodzy: rok po roku, od Adwentu poprzez Boże Narodzenie, Wielki Post, Wielkanoc – Krzyż, Zmartwychwstanie – Wniebowstąpienie, Zesłanie Ducha jawi się przed nami obraz Chrystusa, który zamieszkuje w nas dzięki Eucharystii, wchodzi w nasz wymiar egzystencjalny, jak mówimy. Liturgia wprowadza nas w to wielkie, odsłaniane coraz bardziej misterium, dokonując możliwie najpełniejszego i realnego spotkania Boga z człowiekiem i człowieka z Bogiem. Nasze pragnienia ludzkie, często skażone pożądliwościami i grzechem, często chore, często pomieszane i poplątane gorzej niż węzły gordyjskie, spotykają się z Jego działaniem leczniczym, ożywiającym, wyjaśniającym, odsłaniającym wielkie i fascynujące misterium Boga.
I kto da na to swoje przyzwolenie, kto wyjdzie Mu naprzeciw, na spotkanie, w tym dokona się adopcja, usynowienie – wielkie słowo Nowego Testamentu! – adopcja człowieka przez Ojca, który w Synu przez Ducha Świętego nas przygarnia. Adopcja, dzięki której możemy (nie zastanawiamy się często nad tym!) mówić do Boga: Ojcze. Ilu ludzi szuka Boga i drży przed Nim jak przed Sędzią wymagającym, karzącym. Proszę patrzeć na religie ludów pierwotnych. Proszę patrzeć nawet na wielkie religie, stawiające niezwykłe wymagania. Znane są posty mahometańskie, islamskie. Można by tutaj cytować wiele praktyk ascetycznych z życia innych religii. A my możemy mówić: Ojcze.
„Wszyscy ci (czytamy dzisiaj), których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Nie otrzymaliście ducha niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale otrzymaliście ducha przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!»... Jesteśmy dziedzicami Boga, współdziedzicami Chrystusa, skoro wspólnie z Nim cierpimy po to, by też wspólnie (z Nim) mieć udział w chwale” (Rz 8, 14-15.17). Czyli nasza przynależność do Kościoła, nasze bycie chrześcijaninem to nie tylko jakiś powierzchowny akt prawny, wpisanie w księgi chrztu, bierzmowania, małżeństwa. To jest fakt egzystencjalny, ontologiczny. Ileż trzeba go zgłębiać! Jesteśmy (mówi św. Jan) dziećmi Ojca: „Zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi i rzeczywiście nimi jesteśmy” (1 J 3, 1).
Na tym fakcie oparł swoje największe wymaganie Chrystus, kiedy formułował główny wątek Kazania na Górze: „Bądźcie więc wy doskonali, jak doskonały jest Ojciec wasz niebieski” (Mt 5, 48). Te słowa w komentarzu Pawła, który przed chwilą przeczytałem, nabierają dopiero tego najgłębszego wymiaru: dzięki śmierci Chrystusa i zesłaniu Ducha Świętego nasze usynowienie przez Boga jest faktem. Adopcja oznacza, że Bóg nas uważa za swoje dzieci. A dokonuje się ona przez dar chrztu przyjęty z wiarą, dojrzewa przez dar Eucharystii przyjęty przez „Amen” wiary, a wyraża się przez świadectwo życia, przez postępowanie i moralność, indywidualną i społeczną. Św. Tomasz z Akwinu mówił, że adopcja jest dziełem Ojca na wzór Chrystusa dokonanym przez Ducha.
Zakończmy te refleksje konkluzją bardzo istotną i praktyczną, i to, co mamy w pamięci, zwiążmy z tym, co powiem teraz: objawienie Boga, odsłanianie Jego tajemnicy i oddawanie się Boga w Trójcy człowiekowi jest całkowicie zależne od oddania się człowieka Bogu w Trójcy.
Tak jak w miłości mężczyzny i kobiety, jak w przyjaźni – musi istnieć interakcja, miłość domaga się podchodzenia ku sobie. I taka jest fundamentalna rola religii: wiązanie nas z Bogiem. Religare znaczy wiązać: mamy wiązać się z Nim przez poznawanie coraz bardziej misterium Boga, przez życie według wymagań stawianych przez Boga. I dawać na miarę światła, które otrzymujemy, trochę więcej, niż dawaliśmy dotychczas.
Proszę od dziś dać Bogu Żywemu, w Trójcy Świętej Jedynemu, coś więcej. Choćby owo minimum: korygując znak krzyża, by nie czynić go jakkolwiek, ale czynić z namysłem, powoli, i przypominać sobie, że nasze życie jest wyznaniem Trójcy. A wcieleniem życia Trójcy w nasze życie jest uczestnictwo w śmierci i w zmartwychwstaniu Chrystusa – dzięki Eucharystii.
„Oczy Pana zwrócone na bogobojnych, na tych, którzy czekają na Jego łaskę” (Psalm responsoryjny).
(1988)
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz