homilia bpa Wacława Świerzawskiego
Dzisiaj Kościół obchodzi wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Jeszcze raz przynagliło to nas do poważnego spojrzenia śmierci w twarz. Wspomnienie naszych bliskich, którzy jeszcze wczoraj byli z nami w życiu doczesnym, przypomniało nam z całym radykalizmem o przeznaczeniu człowieka. Życie jest krótkie, śmierć jest pewna, a wieczny jest tylko Bóg i Jego świat.
Tylko Bóg, i to z samej swej natury, jest Życiem i pełnią życia. Tak więc gdy nad człowiekiem wisi cień śmierci wprowadzający go w zwątpienie i trwogę, nie pozostaje mu nic innego, jak tylko zwracać się do Boga o pomoc. Cała ludzkość, wyznawcy wszystkich religii świata, stając w obliczu śmierci, w której rozpoznają karę za grzechy, błagają Boga o miłosierdzie i zmiłowanie.
Chrystus rozpoczął całkiem nową epokę w dziejach świata. Zatrwożonych o los zmarłych, a także o swoją własną śmierć, pociesza, mówiąc: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie” (J 14, 1).
W oparciu o potęgę wiary w Chrystusa, który cudem zmartwychwstania potwierdził swoje Bóstwo, czyli objawił, że „jest Życiem” (por. J 14, 6) i pełnią Życia, święty Paweł przypomina nam dzisiaj: „Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie” (2 Kor 4, 14.16‑18). I kończy Paweł dzisiejsze pouczenie: „Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie” (2 Kor 5, 1).
Od momentu śmierci krzyżowej i zmartwychwstania Chrystusa zmieniają się więc wzajemne relacje pomiędzy ludźmi a śmiercią. Śmierć zmieniła całkowicie swój sens. To co było tylko zapowiedzią, ledwie naszkicowaną w Starym Testamencie, stało się rzeczywistością.
Ten szkic przedstawia nam dzisiaj liturgia w opisie Mędrca: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych” (Mdr 3, 1‑6.9).
A tego szkicu rzeczywistość została wyrażona czynem i słowami Chrystusa. Czyn to śmierć i zmartwychwstanie, a słowa: „Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki” (J 8, 51). I te słowa: „Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie” (J 11, 25). Jeśli na serio bierzemy i ten fakt, i te słowa, czyli wierzymy w to i miłujemy Chrystusa, jest tylko jedno ważne pytanie i jedno zadanie w naszym życiu najważniejsze: Jak współumierać z Chrystusem, by „przejść ze śmierci do życia” (por. Rz 6, 13; 1 J 3, 14)? Po to jest dane życie, by na to pytanie odpowiedzieć i to zrealizować.
Jak własny dramat w walce ze śmiercią już teraz (im wcześniej, tym lepiej) uczynić zwycięstwem, życiem Boga spowodować obumieranie śmierci? Przypominamy to dzisiaj, bo wiemy, że to jest podstawą naszej wierności Chrystusowi. Kto tego nie wie, kto na to pytanie nie dał sobie odpowiedzi i nie wszedł na tę drogę, ten nie jest Chrystusowi wierny. Bo wiemy dobrze (por. Rz 6, 3‑13), że od naszego chrztu już jesteśmy współpogrzebani w Chrystusie i w Jego śmierci (nasza podobna do Jego), ale i dlatego, że zjednoczeni z Nim, z Nim też uwolnieni z więzów śmierci. Bo jak przypomina nam każdego roku Wielkanoc, i w tym roku też nam to przypomniała: „śmierć i życie starły się ze sobą w niezwykłym pojedynku. Pan życia umarł, a jednak, żyjąc nadal, króluje”[1].
Czy to już jest w nas dokonane i w konsekwencji wyciągamy z tego praktyczne życiowe wnioski na codzienność – wynika z naszej relacji do Eucharystii.
Eucharystia jest miejscem, gdzie po chrzcie, raz dokonanym w naszym życiu, bezustannie zanurzamy się w Jego śmierci i w Jego zmartwychwstaniu. Każda Komunia święta jest nowym przeżyciem zmartwychwstania, jest spotkaniem z Chrystusem zmartwychwstałym. I ona nam nakazuje tę jedną, najważniejszą w naszym życiu pracę: nieść za Chrystusem i z Chrystusem swój krzyż. A tym krzyżem jest posłuszeństwo Jego nauce, Jego wymaganiom w kontekście naszego życiowego zadania. Przyznawanie się do chrześcijaństwa bez posłuszeństwa przykazaniom i nauce Chrystusa jest pozorem i oszustwem – to też sobie dzisiaj powiedzmy wyraźnie.
Posłuszeństwo jest jedyną drogą szukania Jego obecności i coraz pełniejszego udziału w Jego śmierci i w Jego zmartwychwstaniu. Gra idzie o wielką sprawę i tu nie ma wykrętów, trzeba prosto patrzeć w oczy Chrystusowi, jak się patrzy prosto w oczy śmierci. I wszystkie nasze obowiązki, właśnie ta codzienność życia, są wyrazem posłuszeństwa Chrystusowi, wraz z ich twardymi wymaganiami i naszymi nieraz nadludzkimi wysiłkami. To jest nasze uczestnictwo w krzyżu, z którego Chrystus zmartwychwstał, a dzięki Jego zmartwychwstaniu trwa w nas życie, wtedy kiedy karmimy się jego Ciałem, przyjmując Eucharystię. Bo wtedy, cierpiąc z Nim, też z Nim przechodzimy ze śmierci do życia.
Przez takie posłuszeństwo, codzienne i konkretne, zbliżamy się do Tego, który nie jest daleko, ale tu, zaraz, za widzialną zasłoną Chleba, zakrywającą Go przed naszymi oczami. Tam nie ma śmierci, tam jest życie, bo On „pozostał z nami aż do skończenia świata” (por. Mt 28, 20), aby nas prowadzić do Ojca tą tak konkretną i czytelną dla naszej wiary drogą. On powiedział: „Kto pożywa Ciało moje i pije Krew moją, żyć będzie na wieki” (por. J 6, 51.54). A nam dzisiaj mówi: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę” (J 14, 2‑4).
Podsumujmy sobie tę refleksję dzisiejszą, związaną z nawiedzeniem cmentarza i naszymi własnymi refleksjami, tym co mówi Psalmista (Psalm responsoryjny): „Dni człowieka są jak trawa, kwitnie jak kwiat na polu. Wystarczy, że wiatr go muśnie, już znika i wszelki ślad po nim ginie”. Ale zaraz dodaje: „Łaska zaś Boga jest wieczna dla Jego wyznawców, a Jego sprawiedliwość nad ich potomstwem, nad wszystkimi, którzy strzegą Jego przymierza i pamiętają, by spełniać Jego przykazania”. Amen.
(1985)
[1] Parafraza słów Sekwencji Wielkanocnej, Victimae paschali laudes.
OŚRODEK FORMACJI LITURGICZNEJ
św. Jana Chrzciciela w Zawichoście
Created OFL przy współpracy z MAGNUM Sandomierz