Pierwsze czytanie: Mdr 3, 1-6.9

      Drugie czytanie: 2 Kor 4, 14- 5,1

      Ewangelia: J 14, 1-6

WSPOMNIENIE WSZYSTKICH WIERNYCH ZMARŁYCH

homilia bpa Wacława Świerzawskiego

a large group of colorful lit candles sitting on top of a table
01 listopada 2025

Dzisiaj Kościół obchodzi wspomnienie Wszystkich Wiernych Zmarłych. Jeszcze raz przynagliło to nas do poważnego spojrzenia śmierci w twarz. Wspomnienie naszych bliskich, którzy jeszcze wczoraj byli z nami w życiu doczesnym, przypomniało nam z całym radykalizmem o przeznaczeniu człowieka. Życie jest krótkie, śmierć jest pewna, a wieczny jest tylko Bóg i Jego świat.

Tylko Bóg, i to z samej swej natury, jest Życiem i pełnią życia. Tak więc gdy nad człowiekiem wisi cień śmierci wprowadzający go w zwątpienie i trwogę, nie pozostaje mu nic innego, jak tylko zwracać się do Boga o pomoc. Cała ludzkość, wyznawcy wszystkich religii świata, stając w obliczu śmierci, w której rozpoznają karę za grzechy, błagają Boga o miłosierdzie i zmiłowanie.

Chrystus rozpoczął całkiem nową epokę w dziejach świata. Zatrwożonych o los zmarłych, a także o swoją własną śmierć, pociesza, mówiąc: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie” (J 14, 1).

W oparciu o potęgę wiary w Chrystusa, który cudem zmartwychwstania potwierdził swoje Bóstwo, czyli objawił, że „jest Życiem” (por. J 14, 6) i pełnią Życia, święty Paweł przypomina nam dzisiaj: „Jesteśmy przekonani, że Ten, który wskrzesił Jezusa, z Jezusem przywróci życie także nam i stawi nas przed sobą razem z wami. Dlatego to nie poddajemy się zwątpieniu, chociaż bowiem niszczeje nasz człowiek zewnętrzny, to jednak ten, który jest wewnątrz, odnawia się z dnia na dzień. Niewielkie bowiem utrapienia nasze obecnego czasu gotują bezmiar chwały przyszłego wieku dla nas, którzy się wpatrujemy nie w to, co widzialne, lecz w to, co niewidzialne. To bowiem, co widzialne, przemija, to zaś, co niewidzialne, trwa wiecznie” (2 Kor 4, 14.16‑18). I kończy Paweł dzisiejsze pouczenie: „Wiemy bowiem, że jeśli nawet zniszczeje nasz przybytek doczesnego zamieszkania, będziemy mieli mieszkanie od Boga, dom nie ręką uczyniony, lecz wiecznie trwały w niebie” (2 Kor 5, 1).

Od momentu śmierci krzyżowej i zmartwychwstania Chrystusa zmieniają się więc wzajemne relacje pomiędzy ludźmi a śmiercią. Śmierć zmieniła całkowicie swój sens. To co było tylko zapowiedzią, ledwie naszkicowaną w Starym Testamen­cie, stało się rzeczywistością.

Ten szkic przedstawia nam dzisiaj liturgia w opisie Mędrca: „Dusze sprawiedliwych są w ręku Boga i nie dosięgnie ich męka. Zdało się oczom głupich, że pomarli, zejście ich poczytano za nieszczęście i odejście od nas za unicestwienie, a oni trwają w pokoju. Choć nawet w ludzkim rozumieniu doznali kaźni, nadzieja ich pełna jest nieśmiertelności. Po nieznacznym skarceniu dostąpią dóbr wielkich, Bóg ich bowiem doświadczył i znalazł ich godnymi siebie. Doświadczył ich jak złoto w tyglu i przyjął ich jak całopalną ofiarę. Ci, którzy Mu zaufali, zrozumieją prawdę, wierni w miłości będą przy Nim trwali: łaska bowiem i miłosierdzie dla Jego wybranych” (Mdr 3, 1‑6.9).

A tego szkicu rzeczywistość została wyrażona czynem i słowami Chrystusa. Czyn to śmierć i zmartwychwstanie, a słowa: „Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki” (J 8, 51). I te słowa: „Kto we Mnie wierzy, choćby umarł, żyć będzie” (J 11, 25). Jeśli na serio bierzemy i ten fakt, i te słowa, czyli wierzymy w to i miłujemy Chrystusa, jest tylko jedno ważne pytanie i jedno zadanie w naszym życiu najważniejsze: Jak współumierać z Chrystusem, by „przejść ze śmierci do życia” (por. Rz 6, 13; 1 J 3, 14)? Po to jest dane życie, by na to pytanie odpowiedzieć i to zrealizować.

Jak własny dramat w walce ze śmiercią już teraz (im wcześniej, tym lepiej) uczynić zwycięstwem, życiem Boga spowodo­wać obumieranie śmierci? Przypominamy to dzisiaj, bo wiemy, że to jest podstawą naszej wierności Chrystusowi. Kto tego nie wie, kto na to pytanie nie dał sobie odpowiedzi i nie wszedł na tę drogę, ten nie jest Chrystusowi wierny. Bo wiemy dobrze (por. Rz 6, 3‑13), że od naszego chrztu  już  jesteśmy współpogrzebani w Chrystusie i w Jego śmierci (nasza podobna do Jego), ale i dlatego, że zjednoczeni z Nim, z Nim też uwolnieni z więzów śmierci. Bo jak przypomina nam każdego roku Wielkanoc, i w tym roku też nam to przypomniała: „śmierć i życie starły się ze sobą w niezwykłym pojedynku. Pan życia umarł, a jednak, żyjąc nadal, króluje”[1].

Czy to już jest w nas dokonane i w konsekwencji wyciągamy z tego praktyczne życiowe wnioski na codzienność – wynika z naszej relacji do Eucharystii.

Eucharystia jest miejscem, gdzie po chrzcie, raz dokonanym w naszym życiu, bezustannie zanurzamy się w Jego śmierci i w Jego zmartwychwstaniu. Każda Komunia święta jest nowym przeżyciem zmartwychwstania, jest spotkaniem z Chrystusem zmartwychwstałym. I ona nam nakazuje tę jedną, najważniejszą w naszym życiu pracę: nieść za Chrystusem i z Chrystusem swój krzyż. A tym krzyżem jest posłuszeństwo Jego nauce, Jego wymaganiom w kontekście naszego życiowego zadania. Przyznawanie się do chrześcijaństwa bez posłuszeństwa przykazaniom i nauce Chrystusa jest pozorem i oszustwem – to też sobie dzisiaj powiedzmy wyraźnie.

Posłuszeństwo jest jedyną drogą szukania Jego obecności i coraz pełniejszego udziału w Jego śmierci i w Jego zmartwychwstaniu. Gra idzie o wielką sprawę i tu nie ma wykrętów, trzeba prosto patrzeć w oczy Chrystusowi, jak się patrzy prosto w oczy śmierci. I wszystkie nasze obowiązki, właśnie ta codzienność życia, są wyrazem posłuszeństwa Chrystusowi, wraz z ich twardymi wymaganiami i naszymi nieraz nadludzkimi wysiłkami. To jest nasze uczestnictwo w krzyżu, z którego Chrystus zmartwychwstał, a dzięki Jego zmartwychwstaniu trwa w nas życie, wtedy kiedy karmimy się jego Ciałem, przyjmując Eucharystię. Bo wtedy, cierpiąc z Nim, też z Nim przechodzimy ze śmierci do życia.

Przez takie posłuszeństwo, codzienne i konkretne, zbliżamy się do Tego, który nie jest daleko, ale tu, zaraz, za widzialną zasłoną Chleba, zakrywającą Go przed naszymi oczami. Tam nie ma śmierci, tam jest życie, bo On „pozostał z nami aż do skończenia świata” (por. Mt 28, 20), aby nas prowadzić do Ojca tą tak konkretną i czytelną dla naszej wiary drogą. On powiedział: „Kto pożywa Ciało moje i pije Krew moją, żyć będzie na wieki” (por. J 6, 51.54). A nam dzisiaj mówi: „W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, to bym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce. A gdy odejdę i przygotuję wam miejsce, przyjdę powtórnie i zabiorę was do siebie, abyście i wy byli tam, gdzie Ja jestem. Znacie drogę, dokąd Ja idę” (J 14, 2‑4).

Podsumujmy sobie tę refleksję dzisiejszą, związaną z nawiedzeniem cmentarza i naszymi własnymi refleksjami, tym co mówi Psalmista (Psalm responsoryjny): „Dni człowieka są jak trawa, kwitnie jak kwiat na polu. Wystarczy, że wiatr go muśnie, już znika i wszelki ślad po nim ginie”. Ale zaraz dodaje: „Łaska zaś Boga jest wieczna dla Jego wyznawców, a Jego sprawiedliwość nad ich potomstwem, nad wszystkimi, którzy strzegą Jego przymierza i pamiętają, by spełniać Jego przykazania”. Amen.

(1985)

 

   [1] Parafraza słów Sekwencji Wielkanocnej, Victimae paschali laudes.

OŚRODEK  FORMACJI  LITURGICZNEJ

 

 

 

 

 

 

Katechumanat Krakó

Created OFL przy współpracy z  MAGNUM Sandomierz